sobota, 31 maja 2014

Rozdział 33


- Witaj młoda damo. – zaczął mężczyzna, którego bardzo dobrze znałam.. z telewizji.
W samochodzie siedział Krzysztof Ignaczak i Marcin Możdżonek. Początkowo byłam w szoku i stałam w osłupieniu. Potem stwierdziłam, że siatkarze to też ludzie. Nie o to chodzi, że się jarałam ich osobą, wyglądem, czy coś. Po prostu wyobraźcie sobie sytuację. Idziesz ulicą i nagle spotykasz siatkarza, który wykonuje swój zawód jak tylko najlepiej potrafi, któremu kibicuje cała Polska..
- Igła…. – roześmiał się Marcin. – Wsiadaj, mi też nie raz autobus uciekł. – powitał mnie uśmiechem.
- Dziękuję. – odwzajemniłam gest.
- To ahoj przygodo! – krzyknął Igła.
- Znaczy, bo jakby mógł pan obstawić kierunek : szkoła.. – zaśmiałam się.
- Jaki pan?! – Ignaczak, aż odwrócił się w moją stronę. – Możdżi.. za burtę ją! – powiedział dość poważnie, a ja i Marcin wybuchliśmy śmiechem. – Mów mi Igła, Per Igła.. – roześmiał się i podał mi rękę.
- Jula. – podałam rękę obu mężczyznom.
Byłam skrępowana całą sytuacją. Siatkarze żartowali sobie między sobą, a do mnie odzywali się tak, jakby znali mnie całe życie. To było bardzo miłe.
- Jula, zagadkę mam. – zaczął Igła.
- Znowu ten żart o księgarni? – powiedział znudzony Możdżi.
- Zamilcz i wsłuchaj się.. – udał obrażonego. – Gdzie leżą Niemcy? – spojrzał na mnie.
- Yyyy? –spojrzałam pytająco.
- Na wszystkich frontach. – uśmiechnął się cwaniacko. Spojrzałam na Możdżonka. Miał minę typu „ Igła, więcej nie pij”, a potem zaczął się śmiać. Zrozumiałam, że ja mam uczynić to samo, aby nie zrobić Igle przykrości.
- Marcin, tutaj mnie wysadź. Dalej sobie dojdę. – mówię, kiedy jesteśmy na jednym ze skrzyżowań obok szkoły.
- Nie ma takiej potrzeby. My też tam jedziemy. – odpowiedział z uśmiechem.
Wolałam nie pytać o więcej… Gdy samochód się zatrzymał, wysiadłam z niego. Wszyscy patrzyli na mnie z miną „wtf”. Każdy był „poruszony” wizytą siatkarzy… Od razu zbiegli się po autografy, zdjęcia..
Pognałam do szkoły bo i tak byłam już spóźniona. Dzisiaj jest tylko jedna lekcja, a potem zawody.
Zapukałam i weszłam do klasy. Napotkałam na sobie wzrok Fabiana. Już dawno go nie widziałam. Dzisiaj niestety koniec tego dobrego..
- Jula. Pani Kasia prosiła cię, abyś na meczu podawała piłki. W szatni masz koszulkę. – powiedziała moja matematyczka.
Przytaknęłam… Głupio mi było odmówić. Po lekcji skierowałam się na halę. Przebrałam się w t- shirt i weszłam na trybuny. Ponownie dziwiła mnie obecność siatkarzy, czyli Igły i Możdżonka. Gdy wyłapali moje spojrzenie zaczęli mi machać. Odmachałam im. Od razu spotkał mnie komentarz zazdrosnych nastolatek.
- Nawet się z nimi wozi… - gdy to usłyszałam, odwróciłam się w stronę dziewczyn, które to powiedziały. Zaczęłam się z nich śmiać. Ich mina – bezcenna.
Poszłam przygotować piłki do meczu. Dziewczyny zaczęły się rozgrzewać. Oprócz nich były jeszcze trzy drużyny. Nawet nie wiecie jak cholernie im zazdrościłam. Wyobrażałam sobie, że to ja teraz serwuję, przyjmuję i zostaję nagradzana oklaskami…
Wycieram piłki, a następnie podaję, aby dziewczyny mogły serwować.. Jestem dość skupiona. Każda akcja przynosi wiele emocji. Pierwszy mecz wygrany dla nas 3:0.
Co jakiś czas leci denna muzyka <czytaj : disco –polo>. Przed kolejnym meczem wsadzam wszystkie piłki do kosza, a po chwili kolejny mecz naszych Bełchatowianek.
Teraz nie poszło nam tak łatwo. Zdołaliśmy wygrać, ale 3:2. Kolejne mecze wygraliśmy 3:0 3:0.
Nasze dziewczyny skakały ze szczęścia. Potem odebrały puchar. Na koniec o dziwo.. na środek wyszli Igła i Możdżi i zaczęli przemowę.
- No nie wiedziałem, że tutaj w Bełchatowie, takie ładne dziewczyny… - zaśmiał się Igła.
- Oddawaj… - wyrwał mu mikrofon Możdżi, a wszyscy zaczęli się śmiać. – Jesteśmy tutaj, ponieważ mamy cel. Już mówię. Mamy od poniedziałku zgrupowanie w Spale. Wiecie, Mistrzostwa Europy.. I poszukujemy trzech dziewczyn oczywiście, tych co grały z Bełchatowa, które pojadą z nami do Spały. Myślę, że to wielkie przeżycie. Gwarantuję, że wiele się nauczycie.
- Oczywiście wybierać będziemy drogą castingu.. znamy już wasze umiejętności, teraz chcemy się dowiedzieć czegoś o was. – dodaje Igła.
Wszystkie dziewczyny mało co nie popłakały się z radości. A ja? Stałam i lekko uśmiechałam się w ich stronę.
- Zapraszamy wszystkie dziewczyny pod gabinet pani dyrektor. – zakończył Możdżon. Wszystkie dziewczyny aż pobiegły za nimi.
Moja nauczycielka kazała mi pozbierać piłki od w-fu i napompować je. Gdy byłam już w połowie pracy, przyszedł Fabian i zaczął mi pomagać w pompowaniu piłek.
- Czyli milczymy dalej? – przerwał po długiej ciszy.
- Milczymy? Uderzyłeś mnie w twarz, a ja nawet głupiego „przepraszam” od ciebie nie usłyszałam. – powiedziałam zirytowana.
- Przypadkowo.. – spojrzał na mnie. – A z resztą przeprosiłem…
- Bo ci dyra kazała. – uniosłam brew.
- Przepraszam.
- A co z referatem? – wstaję i zaczynam chować piłki do kosza.
- Daj spokój… lepiej pograjmy.. – wyjął jedną piłkę i ustał na polu zagrywki. Nie wiem czemu się zgodziłam…poszłam na odbiór.
Fabian poduczył mnie trochę serwować z wyskoku. Powiedział, że mam dobre serwy. Potem powystawiał mi kilka piłek.
Na koniec zamknęłam halę. Każdy z nas udał się w swoją stronę. Tak wiem, potem już mnie „nie będzie znał..”
- Julaaa! – słyszę głos za sobą. Odwracam się i widzę Ignaczaka. Na sam jego widok zaczynam się śmiać. – Zapraszamy na przesłuchanie. – mówi i ciągnie mnie za rękę.
- Ale ja nie grałam. – protestuję i zatrzymuję się.
- Grałaś.. – patrzy na mnie z „pod byka”
- Nieee.. – zaprzeczam. – Nie byłam w składzie.
- Ale grałaś.. przed chwilą.. widziałem i Możdżon też. – robi „dumną” minę.
Głęboko wzdycham i po chwili znajdujemy się w gabinecie dyrektorki. Za biurkiem siedzi Marcin, a zaraz obok niego pojawia się Igła.
- Usiądź. – mówi Możdżon dość poważnie. - Przepraszamy za te oficjalne i jakże mądre słownictwo..
- Ale tak nam kazali. – kończy Igła.
- A więc przedstaw nam się. – mówi Marcin i chwyta za długopis, aby robić notatki.
- Julia Tokarska, 16, lat, Bełchatów… yy.. coś jeszcze? – lekko się uśmiecham.
- Czemu to właśnie ciebie mielibyśmy wziąć do Spały, no czemu? – pyta Igła, a Marcin robi minę typu „ poker face’’.
- W sumie to właśnie nie wiem.  – zaczynam się śmiać. –Nawet w składzie mnie nie było. – wzruszam ramionami.
- Dobraa.. widzę, że bardzo zależy ci na tym wyjeździe. – mówi Marcin. – Dlaczego nie byłaś w składzie? Przecież grasz świetnie. – unosi brew.
- Byłam, początkowo… Ale potem miałam problemy rodzinne. Widocznie są lepsi.. – uśmiecham się.
- Gdybyś miała nam puścić z telefonu jakąś piosenkę, która opisuje ciebie, lub opisujący ciebie świat, co byś puściła? – dopytuje Możdżon.
- Uprzedzę, że nie możesz wybierać między : „Jesteś szalona”, „ Ona tańczy dla mnie”, „Niech się ludzie śmieją”, a także „V symfonia Bethovena. – wymienia Igła.
- V symfonia Bethovena, jakie ma to przesłanie? – dopytuję.
- No w sumie te mruczenie, nie wiele mi dało do zrozumienia.. – aż wzdrygnął Igła.
- To co nam puścisz? – Marcin skarcił wzrokiem Igłę, a następnie zwrócił się do mnie.
Zaczęłam szukać odpowiedniego kawałka w swoim telefonie. Wybrałam utwór dobrze mi znany : http://www.youtube.com/watch?v=VxcMZlTercg
Po odsłuchaniu kawałka, nastąpiła cisza.
- Jeszcze jakieś pytania? – zaśmiałam się widząc ich miny.
- Muszę ci powiedzieć, że nas zaskoczyłaś tym kawałkiem. – powiedział Możdżon nadal coś pisząc na kartce.
- A raczej ZDEMORALIZOWAŁAŚ. – Igła dokładnie zaakcentował ostatnie słowo.
- Dobrze, dziękujemy ci. Jutro damy wam wszystkim znać. – powiedział Marcin, a po tych słowach wstałam i uśmiechnęłam się do nich.
- Do widzenia. – powiedziałam i wyszłam.
*************************

Jezu, jaka ja uległa :D
Zaskoczyłam Was tym rozdziałem? :D
Kurcze, ten mi się jakoś szczególnie podoba ;p Czytałam go już 5 razy ;p
Zero poprawek, co mnie dziwi xd
Pojedzie czy nie? xdd
3:0 z Brazylią, wow :D
Pozdrawiam misie ;*
Komentujcie, bo to motywuje ;)

piątek, 30 maja 2014

Rozdział 32


- Jula? – słyszę głos Aleksa.
Po chwili pojawia mi się jego sylwetka. Jesteś trzeźwa. Tak nagle dotarły do ciebie słowa Muzaja. Wstrząsnęły tobą..
- Co się stało? – kuca przed tobą i ociera ci łzy.
- Nie chcę o tym mówić. – mówię i chowam głowę w rękach.
- Ej idziecie? W butelkę gramy. – nagle wpadł Konstantin.
- Spierdalaj. – syknął na niego Aleks.
Spojrzałam na obu. Ledwo ich widziałam, bo w oczach miałam łzy. Konstantin patrzył raz na mnie raz na Atanasijević`a. Przytaknął i odszedł.
- To nie jego wina, tylko pytał. – otarłam zły.
- Wiem, ale wkurza mnie to, że coś się stało, a ja ci nawet nie mogę pomóc. – złapał mnie za rękę.
Siedzieliśmy tak w ciszy kilka minut. Ani na moment nie puścił mojej ręki. Nagle usłyszałam głos mojego brata. Bez słowa wstałam i wtuliłam się w niego. Zaczęłam płakać. Oliwier mocno mnie do siebie przycisnął i uspokajał. Nigdy bym się nie przejmowała opinią przypadkowej osoby. No właśnie, przypadkowej. Z Muzajem się zżyłam..
Pojechaliśmy do domu. Nie pożegnałam się z Alkiem, ale chyba zrozumiał, że nie miałam na nic ochoty.
Oliwier nie naciskał. Pytał tylko, czy już dobrze. Gdy wpadłam do domu, usłyszałam ojca, ale obstał za mną mój brat.
Zaczęłam ryczeć. Przykryłam się kołdrą. Pierwsze co zrobiłam to usunęłam numer Muzaja z telefonu. Chcę zapomnieć o naszej znajomości. Na zawsze.
Kilka smsów od Aleksa. Na żadnego nie odpisałam. Gdy do mojego pokoju wszedł tata, udałam, że śpię. Wiem, że i tak mam przypał i to mnie nie ominie, ale nie dziś. Nie teraz…
Obudziło mnie poranne słońce. Jak na jesień to było dziś bardzo promiennie. Bolała mnie  głowa, ale dało się z tym żyć.
Poszłam do łazienki się wykąpać. Postanowiłam przesiedzieć całą sobotę w pokoju. Mój telefon nie przestawał dzwonić.
- Kurwa! – krzyknęłam i rzuciłam telefonem o ścianę.
Byłam zła. Na siebie, wszystkich, wszystko… Nagle do pokoju wparowała mama.
- Co tu się dzieje? – pyta patrząc na rozwalony telefon.
- Nic. – mówię i siadam na łóżku. – Gdzie Oli?
- W szpitalu. Przecież ta operacja.. – zaczyna, ale na same słowa operacja wstaję i wybiegam.
- Czekaj nie wiesz.. – zaczyna mama, ale ja już jestem na zewnątrz.
Jestem egoistką. Przecież każdy ma swoje problemy.. Zapomniałam o Oliwierze… Wsiadam do autobusu i udałam się do szpitala, w którym Oliwier leżał.
W biegu wpadam do szpitala. Na korytarzu widzę, jak Oli wychodzi z gabinetu lekarza.
 - Jak operacja? – niemalże rzucam się na niego i przytulam go.
- Jutro Jula, jutro.. – mówi szeptem.
Oderwałam się do niego. Wiem, że żadne słowa nie podniosą go na duchu. Dowiedziałam się, że Oliwier musi już dziś zostać w szpitalu, aby zrobili mu badania.
Postanowiłam na umilenie tego dnia iść do cukierni po jakieś pyszne ciastka. Wiem, że to Oliwierowi nie pomoże.. ale przynajmniej nie zaszkodzi. Wybrałam dwa kawałki sernika i skierowałam się z powrotem do szpitala.
Gdy już byłam prawie w Sali, w której leżał mój brat zobaczyłam, że nie jest on sam. Był tam Muzaj. Od razu serce zaczęło mi bić mocniej.. Chciałam się cofnąć, ale mój brat mnie zauważył.
- Julcia.. – zaśmiał się i wychylił, gdy byłam za ścianą drzwi.
- Ciacho. – uśmiechnęłam się podając mu papierową torebkę.
- Nie przywitasz się z moim szwagrem, a twoim przyszłym mężem? – zaśmiał się, ale widząc nasze miny…
Nie przywitał się ze mną, a ja też nie mam zamiaru się mu kłaniać. Z resztą, nie ogarniam tego człowieka.
Dłużej nie wytrzymałam jego obecności w jednym pomieszczeniu. Wyszłam bez słowa i skierowałam się na zewnątrz.
- Przyszedłem, bo Oli chciał. – dobiegły mnie głosy z tyłu. Nie odwracałam się, nie miałam ochoty na niego patrzeć.
- Super. – mruknęłam.
- Jesteś z Aleksem czy tylko się ruchacie? – spytał zimnym tonem.
- Tylko ruchamy. – zatrzymałam się, aby sprawdzić w telefonie, która jest godzina.
- Tak? – spytał niedowierzając.
- Przecież to ty jesteś specjalistą od mojego życia. – powiedziałam i wstrzymałam oddech, aby nie płakać.
- Myliłem się co do ciebie. – uniósł brew.
Nie wytrzymałam. Z oczu zaczęły mi lecieć pojedyncze krople łez. Zaczęłam iść. Nie odwracałam się. Nie mogłam dłużej tego znieść. Tak nagle mnie znienawidził?
Dotarłam do domu. Poszłam spać. I tak minął mi cały dzień.
W niedzielę od rana siedziałam w szpitalu. Nie chciałam zostawiać Oliego samego. Oczywiście rodzice też byli. Kara mnie nie ominęła. Zabrali mi kieszonkowe, mam przez cały miesiąc sprzątać dom..
- Są szanse, że operacja się uda? – zapytał Oliwier lekarza, który przeglądał jego kartę.
Nie odrywał od niej wzroku. Co chwilę robił dziwne miny.         
- Doktorze? – spytałam z nadzieją, że odpowie na pytanie.
- Operację trzeba wykonać. Co z tego wyjdzie.. nie daję gwarancji, że się powiedzie. Trzeba być dobrej myśli. – westchnął i wyszedł.
Oliwier się podłamał. Nie ma co.. pocieszył go ten lekarz..
- Będzie dobrze. – od razu podbiegła i przytuliła go mama.
Zabrali go na operację. Siedzę tutaj już dobre trzy godziny. Atmosfera jest napięta. Najcichszy hałas wyprowadza mnie z równowagi.
- Dlaczego to tak długo trwa? – wstaje tata i zaczyna zaglądać w drzwi.
- Lekarz kazał nam czekać… - mówi mama.
- Pieprzyć to..  – mówi, a raczej krzyczy na cały szpital.
Bezradnie patrzę w telefon i patrzę jak czas leci z minuty na minutę. To wkurzające, że nic nie mogę zrobić.
Nagle wychodzi lekarz. Od razu zrywamy się z krzeseł.
- I co z moim synem?
- Czeka go długa rehabilitacja. Operacja się udała. – po tych słowach poczułam ulgę… Lekarz na razie zabronił nam go odwiedzać. Jest pod narkozą.
Po kilku godzinach obudził się. Gdy była moja kolej weszłam do jego Sali.
- Nie będę chodził na żadne rehabilitacje. Nie namawiaj mnie, tak jak rodzice… - powiedział na wejściu.
 - To nie. – wzruszyłam ramionami. – To twoje życie, jeśli chcesz skończyć z siatkówką, proszę bardzo. – westchnęłam wyjmując owoce i kładąc je na jego stoliku.
- Przecież wiesz, że nie.. – przekręcił się z boku na bok. – Ale ja tego nie zniosę..-zacisnął pięść zdrowej ręki.
- Przecież pomogę ci.. – usiadłam na jego łóżku.
Nic nie powiedział. Chyba nie chciał z nikim rozmawiać. Wróciłam do domu. Zaczęłam się uczyć na wtorkowy sprawdzian z biologii. Jutro zawody. Gdy o nich myślałam byłam zdołowana, że nie zagram.  Te rozgrywki są ważne, tak słyszałam.
Rano zaczęłam się pakować do szkoły. Ubrałam się :  http://allani.pl/zestaw/952796-952796-kolekcja-wiosna-lato-2014 i zeszłam na śniadanie. Oliwier musiał zostać jeszcze dzisiaj w szpitalu. Postanowiłam go odwiedzić, choćbym i miała się spóźnić do szkoły..
Pojechałam razem z mamą do szpitala. Tata pojechał do pracy. Na korytarzu szpitala usłyszałam jakiś hałas i przypadkowo „podsłuchałam” rozmowę lekarza i Oliwiera na cały korytarz.
- Oliwier, jesteś dorosły, wiesz co robisz.. Jeżeli nie będziesz chodził na rehabilitację, nigdy twoja ręka nie będzie sprawna. – powiedział lekarz.
- I tak nie będzie. Chcę zostać sam. – dało się słyszeć głos Oliwiera.
Lekarz wyszedł z Sali. Spojrzał na mnie i kiwnął głową. Wiedziałam, że to oznacza, żebym z nim pogadała.
Weszłam do Sali. Wiedziałam, że to nic nie da.. A może jedynie pogorszyć sytuację. Jeżeli Oliwier się uprze…
- Witaj najlepszy. – powiedziałam z uśmiechem.
- Najlepszy? – na jego twarzy zagościł uśmiech.
- Najlepszy uparciuch. – kiwnęłam głową. Na razie nie chciałam go namawiać, pytać o nic. Wiem, że on sam musi sobie to przemyśleć. Pogadałam z nim chwilkę i w pośpiechu ruszyłam na autobus.
Los tak chciał, że zobaczyłam odjeżdżający autobus. Zaczęłam w myślach klnąc na taki środek transportu. Kawałek za nim pobiegłam, ale dałam sobie spokój.
Nagle obok mnie zatrzymał się jakiś samochód.
 *******************
Rozdział taki długi, bo nie umiałam go zakończyć, serio :D
Hahah wiem zabijecie mnie za to zakończenie.. ciekawe kto to :D
Muzaj jak na razie : cham i debil.. zobaczymy czy coś się zmieni xd
Oliwier się pojawił, wow :D
Macie pytania? Wbijać na mojego aska : http://ask.fm/Melodyjna15
Miło, jak zadajecie mi pytania, a raczej prośby, dotyczące bloga :)
Komentujemyy ;p chcę zobaczyć kto czyta tego bloga ;)        
Pozdrawiam ;*

wtorek, 27 maja 2014

Rozdział 31


- Nie podoba ci się na tym ognisku? – pyta gdy odchodzimy na kilkanaście metrów.
- Podoba. – uśmiecham się i siadam na trawie.
- Chodzi o towarzystwo? – dopytuje.
- Jest fajne. Po prostu nie mam dzisiaj humoru. – wzdycham obojętnie.
Rozkładam się wygodnie na trawie. Biorę łyk piwa i skierowuję oczy na gwiazdy. Alek widząc moje poczynienia przysuwa się do mnie i kładzie obok.
- Zawsze myślałam, że gwiazdy spadają. Wtedy wymyślałam sobie marzenie. – nie wiem czemu, ale zaczęła opowiadać o swoim dzieciństwie.
- Przecież spadają. – zaśmiał się.
- Ty, naiwny ty. – roześmiałam się za nim.
- A jakie miałaś marzenia? Pewnie książę na białym koniu… - zaczął pić swoje piwo. Nie wiem które już piwo… bo Aleks pochłania je w takim tempie..
- Nie.. książę na białym koniu, jest dla naiwnych idiotek. Z resztą, to takie pospolite. – Zawsze chciałam pojeździć motorem.. ale wiesz.. takim z prawdziwego zdarzenia. – zaśmiałam się i spojrzałam na niego. Miał zamknięte oczy.
- Aleks? – podniosłam się. Chyba spał. – Aleks? – nachyliłam się nad nim.
Nagle złapał mnie za biodra i przekręcił, tak że znalazłam się pod nim.
- Głupek. – zaczęłam się śmiać.
- Powiedz mi.. to przez Maćka jesteś smutna? – spytał patrząc mi prosto w oczy.
- Nie jestem smutna. – momentalnie zastygłam.
- Nie martw się nim. – pogłaskał mnie kciukiem po policzku. – Pamiętaj, że jest może na świecie osoba, dla której znaczysz wszystko, a może nawet i więcej. – powiedział i wstał. Podał mi rękę.
Te słowa były miłe.. ale nie wiem, w jakim celu, zostały one wypowiedziane. Zdecydowaliśmy się wrócić do ogniska. Po drodze zobaczyłam Muzaja z jakąś dziewczyną. Gdy Muzaj zobaczył, że przechodzę obok nich, momentalnie pocałował wysoką brunetkę.
- Jak, zaliczyłeś? – usłyszałam głos Maćka, który skierowany był do Aleksa.
O co w tym wszystkim chodzi? Maciek przegina..
- Odpuść i zajmij się tą panienką. – Aleks popatrzył kpiąco na dziewczynę.
Nie wytrzymałam. Słowa PRZYJACIELA bardzo mnie zabolały. Podeszłam i strzeliłam go w twarz. Popatrzył na mnie jak na największego wroga, a następnie odszedł przyśpieszając  kroku.
- Nie przejmuj się nim. – mówi Aleks, a następnie mnie przytula.
Nic nie mówię. Odrywam się od Aleksa i podążam do stolika, na którym był poustawiany alkohol. Biorę pierwszy lepszy i nalewam sobie pół szklanki. Bez popicia piję na raz. Gdy chcę sobie nalać kolejną kolejkę, ktoś łapie mnie za rękę.
PERSPEKTYWA KAROLA KŁOSA:
- Zostaw, alkohol ci nie służy.  – mówię do dziewczyny, która pije już którąś kolejkę z rzędu. Gdy się odwraca widzę Julkę.
- Pijesz, czy będziesz tak stał nade mną? – pyta nalewając mi wódki do szklanki. Oczywiście połowę wylała…
Zdecydowałem się wypić z nią jedną kolejkę. Muszę ją przypilnować, bo szkoda mi, gdy taka dziewczyna się zalewa alkoholem.
- Starczy. – zabrałem jej szklankę z ręki.
- Karolku.. chodź. – pociągnęła mnie za rękę i tak zaczęliśmy tańczyć.
Bawiliśmy się świetnie. Chwilami musiałem ją trzymać, bo traciła równowagę. Do naszej dwójki dołączyli jeszcze Aleks i Cupko. Potem Sylwia z Włodarczykiem i Andrzej. Widziałem wzrok Alka, jak patrzył na mnie, gdy tańczyłem z Julą. Był o nią zazdrosny. Chyba coś do niej czuje.
PERSPEKTYWA ALEKSA :
Nawet nie zauważyłem kiedy Jula i Cupko przemieścili się do stolika z alkoholem. Zaczęli pić kilka kolejek. Widać było, że pasuje im swoje towarzystwo.
- Julaa. – podszedłem do niej  i objąłem ją, aby odejść od „źródła alkoholu”.
- Nie przesadzaj. Dziewczyna chce się wyszaleć. – powiedział Konstantin, a Jula zaczęła się śmiać.
Miałem ochotę rozszarpać Kostka. Przecież ona nie jest nawet pełnoletnia. Jej rodzice nie wiedzą, ze tu jest.. Przynajmniej mogłaby wrócić w dobrym stanie. Postanowiłem się nią zająć.
- Chce mi się wymiotować. – zakryła usta rękami.
Po kilku sekundach jej słowa prorocze spełniły się. Musiałem trzymać jej włosy, aby się nie pobrudziła. Na końcu dałem jej chusteczkę. Wytarła usta.
Poszliśmy usiąść na ławkę. I to był mój błąd. Ławka była bez oparcia. Odwróciłem się na chwilę a potem usłyszałem tylko mamrotanie Juli, która leżała na ziemi. Byłem w szoku, szybko ją podniosłem.
- Co oni ci dali do picia.. – pokręciłem z niedowierzaniem głową.
- Co ty nagadałeś Maciusiowi? Jest na mnie zły. – powiedziała i położyła mi się na kolana.
Nie zdążyłem nic powiedzieć, bo zaczął dzwonić jej telefon. Wyjąłem go z kieszeni. To Oliwier. Po długim rozmyślaniu odebrałem.
- Jula, gdzie ty kurwa jesteś? Miałaś szlaban. – usłyszałem w słuchawce jego wściekły głos.
- Tu Aleks. Nic jej nie jest. Poszła do łazienki….
- Przecież jestem. Oliwier ty zdrajco… - Jula zaczęła krzyczeć przez śmiech.
- Co tam się dzieje? Gdzie wy jesteście? – pyta rozwścieczony.
- No u mnie… - zaczynam, ale Oliwier się rozłącza.
Tak wiem, wyjdę na debila, który nie umie upilnować nastolatki.
Wziąłem ją na ręce i przeniosłem do swojego domu. Inne towarzystwo się świetnie bawiło. Położyłem ją na łóżku. Zaczęła coś mamrotać pod nosem.
- Jula.. cicho. – zakryłem jej usta.
- Czemu? – powiedziała szeptem.
- Prześpij się. – pogłaskałem ją po głowie.
- Sama nie zasnę. Będziesz moim misiem? – powiedziała robiąc maślane oczka. Wywołało to u mnie rozśmieszenie.
- Jasne. – przytaknąłem. 
Położyłem się obok niej. Od razu się we mnie wtuliła. Od razu przypomniałem sobie chwile, kiedy spaliśmy w jednym łóżku podczas burzy. Nawet kiedy o tym myślę, na mojej twarzy pojawia się uśmiech.
- Dlaczego nie jesteśmy na ognisku? – patrzy mi głęboko w oczy, a następnie spuszcza wzrok.
- Musimy odpocząć. – uśmiecham się, nie mogąc się oprzeć, aby pogłaskać ją po policzku. Chyba zbyt ją szanuję, aby w jakikolwiek sposób ją zranić.
- Chce mi się pić… - lekko się do mnie uśmiechnęła, a potem wybuchła śmiechem.
Wstaję i nakazuję jej, żeby nigdzie nie szła. Wychodzę do kuchni. Nalewam sok i wracam z powrotem do pokoju. Rozglądam się, ale nigdzie jej nie ma.
Perspektywa Juli:
Już prawie wytrzeźwiałam.. prawie.. Korzystając z okazji, że Aleks poszedł do kuchni, wracam na ognisko.
Powolnym krokiem, obijając się o budynek dochodzę do celu. Nagle widzę Maćka, w towarzystwie Konstantina.
- Gdzie ten twój ukochany? – pyta kpiąco Muzaj. Domyślam się, że chodzi o Alka. Kostek nie reaguje. Jest zapity do zgonu.
- Co, panienka już cię zostawiła? Szkoda. – zaczęłam się głośno śmiać, zwracając na nas wszystkich uwagę.
- Przynajmniej była ze mną szczera.. – patrzy na mnie z pogardą i ponownie odchodzi.
- Taki kurwa jesteś? Zawsze unikasz wyjaśnień, zawsze musisz mieć rację i musi być po twojemu. – zaczęłam za nim iść i dosłownie krzyczeć do niego.
- Myślałem, że jesteś inna.. – zatrzymuje się i patrzy na mnie z pogardą.
- Jaka? – unoszę brew i kręcę głową.
- Że nie robisz to z pierwszym lepszym.. – mówi i odchodzi.
Nie zatrzymuję go. Nie mam na to sił. Opieram się o drzewo i zjeżdżam w dół. Jak on mógł coś takiego powiedzieć.. a co dopiero pomyśleć?
*****************

#Muzajniedoogarnięcia
#ipoprzyjaźnichyba

Rozdział dziwny.. moim zdaniem. Nie wiadomo co się dzieje, ale się wyjaśni z czasem o co komu chodzi :D
Nie wiem kiedy dodam kolejny, serio.. tyle mam popraw ;/
Jak widzicie ten rozdział z opóźnieniem ;/
Ale długiii ;)
Kurde ale poplątałam z tym Muzajem :D
Pozdrawiam miśki ;*
Jeśli macie jakieś pytania to zapraszam na mój ask :)
http://ask.fm/Melodyjna15
Ej, ej.. do tych co wiedzą o co chodzi... ŻADNYCH SCEN ŁOŻKOWYCH NA RAZIE NIE PLANUJĘ! ;)
Komentujemyy;p
Nie zanudzam was? ;c

sobota, 24 maja 2014

Rozdział 30


PERSPEKTYWA JULII:
Po tej tabletce czułam się trochę lepiej. Było mi cieplej w objęciach Alka. Znowu trochę się go wstydziłam. Tak już mam. Nic na to nie poradzę, że nie najlepiej się czuję w tak bliskich relacjach. A to tylko mój kolega, chyba nawet nie przyjaciel.
- Jula? – szepcze mi do ucha.
- Hm? – odrywam się od niego.
- Mogę o coś zapytać? – spojrzał mi prosto w oczy nadal obejmując mnie.
- Skoro już zacząłeś. – chrząknęłam i trochę się od niego odsunęłam.
- Czy wy z Maćkiem jesteście bliżej? – po tych słowach zastygłam.
Nie spodziewałam się pytania z takiej tematyki. W sumie to nigdy o tym nie myślałam. Maciek pewnie tym bardziej.
- Tak, chyba przyjaźń to i tak bardzo blisko. – mówię, a raczej udaję, że odpowiedź jest mi obojętna i naturalna. – A czemu pytasz? – wypaliłam nagle.
- Ciekawiło mnie to. Maciek dużo o tobie nam opowiada. – po tych słowach byłam jeszcze w większym szoku. Chyba, że nadal mam gorączkę.
- Że niby co mówi? – zaczynam się śmiać.
- Same pozytywy. – uśmiecha się.
Nie dopytuję, ponieważ boję się co to może być. Nie wiem czemu, ale nie mam tego Maćkowi za złe.
No właśnie, Maciek.. Nie odzywa się do mnie. Może potrzeba czasu? Nie nalegam.
Rano obudziłam się i od razu zerknęłam za okno. Była piękna pogoda. Nagle z łazienki wyszedł Aleks. Był owinięty ręcznikiem wokół bioder.
- Zawsze tak paradujesz po domu w samym ręczniku? – zaczynam się śmiać i rzucam w niego poduszką.
- Zazwyczaj. – odrzuca mi ją i trafia prosto w moją głowę.
- Twoja dziewczyna musi mieć z tobą miło… - poruszam brwiami, co do tej pory robił tylko on.
- Nie mam. – zrobił smutną minę i usiadł obok mnie. Naciągnął na siebie koszulkę.
- No to będzie miała z tobą miło. – kontynuowałam.
- No, a tobie jest miło? – chrząknął.
- Tak, tak. – zaśmiałam się.
- No, to mojej dziewczynie jest miło. – powiedział i zaczął mnie łaskotać.
-Idiota. – powiedziałam kiedy przestał i zaczęłam poprawiać swoje roztrzepane włosy. Walka z Aleksem nie należy do najłatwiejszych…
- Ale kochany idiota. – pocałował mnie w policzek.
Chyba się zarumieniłam, bo Aleks uśmiechnął się bardzo, bardzo dziwnie.
Około 10.00 zebraliśmy się do samochodu. Dopiero teraz przypomniałam sobie, że mam wyłączony telefon. Dobrze, że jest weekend..
Gdy włączyłam telefon, miałam mnóstwo nieodebranych połączeń i kilkanaście smsów. Kilka od Oliwiera, o dziwo od mamy także.. Postanowiłam, że nie będę odpisywała, ponieważ zaraz i tak będę w domu. Gdy dojechaliśmy na miejsce, podziękowałam Aleksowi, a następnie skierowałam się w stronę drzwi. Już na progu powitały mnie krzyki ojca..
- Możesz powiedzieć, gdzie byłaś całą noc? – zaczął wrzeszczeć.
- Była burza, zatrzymałam się w hotelu. – przeszłam obok i nalałam sobie soku.
- W jakim hotelu? Z kim? – nie dawał za wygraną..
- Z Aleksem. Wybraliśmy się na piknik, zła pogoda.. rozumiesz..? – upijam łyk.
- Nie tym tonem. Nie tak cię wychowałem. – podszedł i wyrwał mi szklankę z ręki.
- Ty mnie wychowałeś? Może raz na miesiąc cię widziałam.. – pokręciłam głową i pobiegłam do siebie.
- Jeszcze nie skończyłem z tobą! – usłyszałam za sobą. Miałam go gdzieś. Wiem, że to mój ojciec.. dzięki niemu żyję.. Ale jeśli on nie ma do mnie szacunku to ja też nie zamierzam udawać, że jest fajnie.
Położyłam się na łóżku. Zero perspektyw na weekend.. Teraz pewnie dziewczyny trenują do turnieju, który odbędzie się w poniedziałek. Chciałam zagrać, chcę, ale i tak gówno z tego.
Otwierają się drzwi. Wchodzi Oliwier.
- No proszę, krzycz na mnie. – mówię z ironią w głosie.
- Daj spokój.. Tata miał trochę racji. – siada na fotelu.
- Ty też mnie będziesz pouczał? Z resztą, nie muszę ci się tłumaczyć. – mówię i kieruję się na zewnątrz.
Jestem wkurzona, fakt. A dzwoniący telefon doprawia mnie o jeszcze gorsze emocje.
- Robimy ognisko, będziesz? – w słuchawce słyszę Aleksa.
- Nie mam ochoty. – mówię obojętnie. Już chcę się rozłączyć, ale on kontynuuje rozmowę.
- Cieszę się, że będziesz. – słyszę śmieć. – 20.00 pod moim domem, ognisko rzecz jasna u nas z Kotkiem. – mówi i rozłącza się.
Powinnam być także na niego zła. Ale te jego zwariowane poczucie humoru, sprawia, że podchodzę do jego osoby z dystansem.
Wieczorem zaczynam się szykować na ognisko. Gdy ubrałam się : http://allani.pl/zestaw/948360-948360-kolekcja-wiosna-lato-2014 schodzę na dół, aby udać się na autobus. Po drodze spotykam ojca.
- A gdzie to się wybierasz? – pyta.
- Do koleżanki. – mówię obojętnie. Kłamstwo, czy nie.. i tak źle by wyszło…
- Nie ma mowy.. wracasz do pokoju. – mówi i pilnuje, aby jego święte słowa się spełniły.
Puki mieszkam w tej chorej rodzinie, muszę ich słuchać.
„Nie będzie mnie, ojciec dał mi szlaban ;/” – wysyłam sms do Aleksa.
Nie odpisał. Domyśliłam się, że świetnie się bawi i nie ma głowy do odczytywania smsów. Nie chciało mi się nawet przebierać. Położyłam się na łóżku. Zaczęłam oglądać jakieś durne filmy.
Nagle usłyszałam, że ktoś puka w moje okno. Na początku myślałam, że to ptaki obijają się o szyby. Wyjrzałam zza niego. Pod domem stali Aleks i Cupko.
- Zwariowaliście? – opierdzielam ich na wejściu.
- Chodź. – mówi szeptem Aleks.
- Jak? Ojciec pilnuje wyjścia. – wywracam oczami.
- Oknem. – pokazuje Cupko.
Patrzę na nich jak na debili. W końcu daję się namówić… Aleks podsuwa się, żebym nie spadła. Konstantin stoi na czatach. Wszystko skończyło się dobrze, bo cała i zdrowa wylądowałam na ziemi.
Wsiadłam do samochodu młodych Serbów. Byłam zdziwiona, że Aleks jest jeszcze trzeźwy. Bo Konstantin, na pewno coś wypił. We dwójkę usiedliśmy z tyłu. Konstantin cały czas mówił mi miłe słowa.. jednym słowem podrywał mnie. Z jednej strony to irytujące.. ale chyba każdej dziewczynie by to pasowało.
Widziałam, jak Aleks co i nieraz spogląda w lusterko, chcąc zaobserwować poczynania swojego kolegi.
Gdy dojeżdżamy do domu Serbów, widzę mnóstwo ludzi. Wysiadamy z samochodu i kierujemy się w stronę miejsca, gdzie wszyscy się znajdowali.
Zauważyłam kilkunastu znanych mi siatkarzy. Przywitałam się. Z innymi zapoznał mnie Aleks.
Zobaczyłam Maćka. On też mnie bardzo dobrze zauważył. Patrzył w moją stronę, bez jakiejkolwiek reakcji. Nawet cześć mi nie powiedział. Obok niego siedziała jakaś dziewczyna. Przeszłam obojętnie obok niego. Ja nie mam zamiaru się nikomu kłaniać.. Razem z Serbami przysiadłam się do Włodiego, Karola i Wrony. Od razu zostałam poczęstowana piwem. Wzięłam jedno i zaczęłam je upijać.
Wszyscy bawili się świetnie. Ja jakoś nie mogłam. Trochę czułam się dziwnie, a mój wzrok podążał cały czas na Muzaja. Ta dziewczyna usiadła mu na kolana.
Postanowiłam się przejść. Gdy wstałam Aleks automatycznie zareagował.
- A ty dokąd? – spytał podając mi drugie piwo.
- Przejść się. – uśmiecham się i idę przed siebie.
- Idę z tobą. – słyszę głos Atanasijević`a.
 *******************
#Muzajtakidziwny
#ogniskowo:D
#Alekswhotelu
#Cupkopodrywacz

Przepraszam, że mnie torszkę nie było. Chodź uważam, że ta rozłąka nie była długa ;D
Podoba mi się ten rozdział, serio :D I w następnym też będzie się działo^^
Nie mogę doczekać się Ligi Światowej, KTÓRA BĘDZIE NA OTWARTYM POLSACIE <33
Nie wiem kiedy kolejny, bo dopiero się pisze ;p
Pozdrawiam mordki ;*
Jeśli cos chcecie wiedzieć, o mnie lub o blogu, zapraszam :) http://ask.fm/Melodyjna15

wtorek, 20 maja 2014

Rozdział 29


Gdy dochodzimy do jakiejś polany widzę piękne widoki krajobrazu, niedaleko jakiś lasek, a na łące dwa koszyki.
- Aleks.. nie wiedziałam, że jesteś takim romantykiem. Piknik w takim uroczym miejscu? Wiesz, jak zaimponować dziewczynie. – pełna podziwu zaczynam się śmiać. – Co tam masz dobrego? – podbiegam i zaglądam do koszyka.
- Bo wiesz… Miałem plan, żeby iść na grzyby.. – słyszę jego głos.
- Aaa.. – uśmiecham się, trochę rozczarowana. – Tylko, że ja nie znam się na grzybach. Wiem tylko jak wygląda muchomor. Nawet chyba nie.. – zamyśliłam się.
Wędrujemy w głąb lasu. Śmiejemy się i chodzimy w poszukiwaniu grzybów.
- Aleks, czy tu nie ma zasięgu? – pytam zrezygnowana, robiąc kilka kroków do przodu. Gdy nie słyszę odpowiedzi rozglądam się w około. Nigdzie śladu Atanasijević`a.  – Aleks..? – krzyczę zdenerwowana, a odpowiada mi jedynie echo.
Nagle czuję kogoś rękę na swoim ramieniu. Przestraszona odwracam się do tyłu. Tam widzę Alka.
- Czy ty jesteś normalny? – od razu na niego krzyczę.
Wkurzyłam się, bo to nie było śmieszne. Widocznie mamy różne poczucie humoru..
- Oj przepraszam.. ale przynajmniej grzyba znalazłem. – uśmiecha się i pokazuje swój okaz grzyba.
- Pieprz się Atanasijević. – nie odpuszczam, bo zbyt jestem zdenerwowana. Gdy robię krok do przodu, słyszę jakiś szelest. – Słyszałeś? – cofam się.
- Nie. – kręci głową.
Gdy słyszę szelest natychmiastowo wtulam się w Aleksa. Na serio.. ja nad tym nie panowałam.. Pełna strachu zamykam oczy.
- Julcia.. – przytula mnie. – To tylko wiewiórka, spójrz. – mówi ze śmiechem.
Odwracam głowę. Faktycznie.. Zza drzew wyłoniła się wiewiórka.
- Tak.. śmiej się ze mnie.. – burknęłam zła sama na siebie i oderwałam się od niego.
- Daj spokój. – dał mi pstryczka w nos. -  Wracajmy. – powiedział iw ciszy skierowaliśmy się do samochodu.
Przez całą drogę nie odzywaliśmy się do siebie. Wiedział, że jestem jeszcze na niego zła. Tak naprawdę ciężko jest mnie wkurzyć. Ale gdy ktoś to zrobi, nie łatwo jest mnie udobruchać. Niektóre rzeczy biorę sobie zbytnio do serca.
Nagle zatrzymał samochód. Zjechał na bok i wyłączył silnik. Spojrzałam na niego zdezorientowana. Po chwili wyjął swój telefon i przyłożył telefon do ucha.
Nagle zaczął dzwonić mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz. To Aleks. Nacisnęłam zieloną słuchawkę.
- Halo? – pyta Aleks śmiertelnie poważny.
- Przykro mi, telefon jest poza zasięgiem. – mówię i rozłączam się.
Atansijević nie daje za wygraną, dzwoni, a ja nie odbieram.
- Możemy już jechać? – pytam zirytowana.
- Jak się do mnie uśmiechniesz, to w sumie, czemu nie? –wzruszył ramionami, rozkładając się na fotelu.
Otworzyłam drzwi i wysiadłam z auta. Zaczęłam iść leśną dróżką. Po chwili pojawił się obok mnie Aleks, który jechał bardzo wolno samochodem u mojego boku.
- I tak nie znasz drogi. – powiedział lustrując mnie.
- To poznam. – powiedziałam nie zwracając na niego uwagi.
Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie grzmoty, które się teraz nasiliły.
- Zaraz będzie burza… Wsiadaj. – spojrzał w niebo.
Na niebie można było dostrzec pioruny. Po krótce zaczął padać deszcz. Nie miałam zamiaru odpuszczać. To nie w moim stylu.
Zobaczyłam, że Alek zatrzymał samochód i kieruje się z moją stronę.
- Jula, to dziecinne. – mówi łapiąc mnie za rękę, przy tym moknąc.
- Może to ja jestem dziecinna? Nikt ci się nie karze zadawać z takim gówniarzem.  – mówię obojętnie, patrząc mu się głęboko w oczy.
Po chwili zakrywa mi usta palcem, co oznacza, żebym się zamknęła. Zdejmuje swoją kurtkę i okrywa moje plecy. Otwiera mi drzwi do samochodu, po czym wsiadam do środka.
Stwierdzam, że Atanasijević ma dziwny dar przekonywania..
Jadąc towarzyszą nam pioruny i grzmoty. Deszcz pada niemiłosiernie. Aleks stwierdza, że w taką pogodę nie damy rady jechać. Po drodze mijamy jakiś hotel, w którym postanawiamy się zatrzymać.
- Dzień dobry, poprosimy dwa pokoje jednoosobowe. – mówi Aleks po angielsku.
- Przepraszamy, mamy tylko dwuosobowy. Pasują państwu? – pyta recepcjonistka, a Aleks spogląda na mnie z uśmiechem.
W sumie to nie mieliśmy większego wyboru.. Kiwam głową, na znak, że się zgadzam. Aleks bierze klucze i kierujemy się do pokoju. Otwiera drzwi i wchodzimy do środka. Odbiera mi mowę, gdy widzę, że w pokoju stoi tylko jedno łóżko, małżeńskie.
- Aleks.. – zaczynam.
- Prześpię się na podłodze. – mówi ze śmiechem.
Postanowiłam wziąć kąpiel. Szczerze powiedziawszy, nie wiem co to za wiocha.. bo gdy biorę prysznic czuję zimną wodę.
Brak ciepłej wody, serio?
Owijam się ręcznikiem i z pośpiechem wychodzę z łazienki. Cała trzęsę się z zimna. Nie czułam się komfortowo, ponieważ wzrok Atanasijević`a był cały czas na mnie. Ubrania się suszyły, więc zostały mi tylko ręczniki.
Gdy usłyszał, że nie ma ciepłej wody, zaczął się śmiać. Z biegiem czasu, mnie też to rozbawiło.
- Idziemy spać? – pytam kładąc się do łóżka.
- Tak.  – mówi układając się na podłodze.
Szczerze powiedziawszy, gdy na niego spojrzałam zrobiło mi się żal…
- Aleks? – pytam.
- Hm? – mruczy przez sen.
- Jeśli chcesz, to możesz się położyć obok mnie.. – mówię szeptem.
- Na pewno? – podnosi się.
Przytakuję. Obserwuję ruchy Aleksa, który wędruje do mojego łóżka i kładzie się obok. Sytuacja jest niekomfortowa. Bo jakby nie pomyśleć, Aleks jest dorosły..
Przekręciłam się na bok i próbowałam usnąć, ale Aleks mi nie pomagał..
- Wiesz.. chyba jakbym dmuchnął w twoją stronę, to byś spadła z tego łóżka.. Nic ci nie zrobię.. nie bój się. – roześmiał się, jak to on miał w zwyczaju.
Ostatecznie troszkę się przesunęłam w jego stronę. Naciągnęłam na siebie kołdrę, bo zrobiło mi się zimno i poszłam spać.
PERSPEKTYWA ALKA :
Ucieszyłem się, że nie muszę spać na tej twardej podłodze. Nie mogłem zasnąć. Cały czas patrzyłem się w okno. Niekiedy spoglądałem na Julę. Burza nie ustępowała. Nagle usłyszałem jakieś odgłosy.
Spojrzałem na Julkę i zapaliłem lampkę. Na jej czole dostrzegłem krople potu. Dotknąłem jej czoła. Była cała rozpalona.
- Jula. – potrząsnąłem nią.
- Maciek? – spytała, a ja domyśliłem się, że ma gorączkę i majaczy.
Wstałem z łóżka i udałem się do recepcji, po coś na zbicie gorączki. Pani recepcjonistka dała mi jakieś tabletki. Nalałem do szklanki wody i kazałem jej popić lekarstwo.
- Lepiej? – spytałem po kilku minutach.
- Zimno mi. – zaczęła się dosłownie trząść z zimna.
- Chodź. – objąłem ją i wtuliłem do siebie.
Czułem jej równomierne bicie serca. Cały czas męczyło mnie jedno pytanie. Bałem się jej o to zapytać, ale teraz podjąłem próbę.
******************
Jestem zbyt uległa na tym asku :D
Nie wiem kiedy kolejny... chyba nie prędko.. bo nie mam kiedy napisać kolejnego.
Ale postaram się :)
Rozdział chyba troszkę dłuższy ;p
EJ, ŻE WYLĄDOWALI W ŁÓŻKU..... NIE OZNACZA JEDNEGO...
:)
Brak Fabiana w rozdziałe... mmmm ^^
Brak Muzaja... ech ;/
Do następnego misie ;*