piątek, 29 sierpnia 2014

Epilog

KILKA MIESIĘCY PÓŹNIEJ:
- Co ty tu robisz? - spytałam Oliwiera, kiedy pierwszy raz od tamtegbo czasu mnie odwiedził.
- Wyjdźmy na zewnątrz. - poprosił, a ja na to przystałam.
Założyłam kórtkę, bo nadal było trochę zimno. U Alka mieszkało mi się dobrze, barodzo go kochałam. Nie wyobrażam sobie życia bez niego... Byliśmy u jego rodziców. Alek mówi, że polubili mnie, ale ja wiem swoje.. Nienawidzą mnie, bo `zabrałam` im ich jedynego, kochanego synka... Ale ja się tym nie przejmuję..
- Nie możesz być z Alkiem... - zaczął.
- Aaa.. bo ty tak mówisz? - powiedziałam zirytowana.
- Proszę cię, posłuchaj mnie, zerwij z nim..
- Bo? Mam cię gdzieś! Teraz sobie przypomniałeś, że żyję? No, dzięki.. - chciałam odejść, ale on mnie zatrzymał.
- Proszę, nie chcę żebyś cierpiała...
- To mnie zostaw! W co ty grasz? - pokręciłam głową.
- Ty i Alek jesteście rodzeństwem. - po tych słowach się roześmiałam.
- I co jeszcze wymyślisz?
- Tu masz dowody.. - podał mi zdjęcie.
Na fotografi byłam ja i jakiś mały chłopiec. Gdy przyjżałam się bliżej, stwietrdziłam, że to Alek..
- I co z tego? To tylko fotografia. Skąd to masz? - z oczu zaczęły mi lecieć łzy.
- Nie możecie być razem.. - przytulił mnie.
- Kurwa, gdy wszystko się układa, nagle się psuje... - powiedziałam z niedowierzaniem.
Posiedziałam chwilę na ławce, a następnie wbiegłam do domu.
- Jej, kotku zimno jesxt, chodź cię przytulę. - powitał mnie mój chłopak, a RACZEJ MÓJ BRAT...
- Zostaw mnie. - powiedziałam oschle..
Wiedziałam, że to nas obojga zaboli.. On nie zna prawdy, na pewno...
- Co jest? - spytał zszokowany.
- Nic. - warknęłam.
- Oliwier coś zrobił?
- Nie, to ja... - powiedziałam wymyślając kłamstwo.
- Przecież ja ci wszystko wybaczę.. - chciał mnie przytulić, ale ja się popłakałam.
Stałam tak kilka sekund. Alek był zszokowany.
- Zdradziłam cię. Właśnie teraz się z nim pieprzyłam.. - zabolało go to.. Ale wolałam mu naściemiać, niż żeby poznał prawdę.
- Nie mogłaś tego zrobić, na pewno... - pokręcił głową.
- Ja cię nie kocham, nigdy cię nie kochałam.. - tymi słowami dobiłam nie tylko jego, ale i siebie.
Widziałam, jak płacze. Usiadł na łóżku. W jednym momencie spieprzyłam nie tylko swoje życie ale i jego..
- Pójdę już.. - powiedziałam zachrypniętym głosem.
- Proszę cię, zostań.. - otarł łzy.
- Nie dam rady, przepraszam. Zasługujesz na kogoś lepszego.. - mówiąc to w sercu coś mnie ukuło.
- Na kogo? Julka, proszę cię.. teraz jestem zły, ale nie zostawiaj mnie, nie przeżyję tego.. - podszedł i wtulił mnie w swoją klatkę piersiową.
Wspomienia wróciły, każde chwile z nim spędzone. To koniec? Naszego związku? Naszej miłości? Porobiło się...
- Zostaw, proszę, znajdziesz inną. - wybiegłam z mieszkania.
Nie wiedziałam gdzie iść, co robić... Byłam na skraju załamania.. Słyszałam jak krzyczy za mną, że nie pozwoli mi odejść, że i tak będziedmy razem...
Wsiadłam w pierwszy lepszy autobus. Ludzie patrzyli na mnie jak na idiotkę. Kilka osób się nawet zapytało czy mi pomóc. Ja jedynie kręciłam głową.
Wysiadłam na jakiśm przystanku. Ściemiało się, a ja nie miałam dokąd pójść. Telefon nie przestawał dzwonić. Raz Alek, raz Oli i tak na przemian. W końcu odebrałam od Oliwiera.
- Czego? - syknęłam.
- Jak się czujesz?
- Świetnie, a teraz daj mi spokój. - nacisnęłam czerwoną słuchawkę.
Wykręciłam numer do Maćka. Czemu on? Może to też mój brat...
- Proszę cię, boję się, wszystko się spieprzyło.
- Gdzie jesteś? - zapytał wystraszony.
- Nie wiem, nie chcę wiedzieć, nie chcę być sama... - zaczęłam płakać.
- Proszę cię, powiedz gdzie jesteś. - po tych słowach zaczęłam się rozglądać i z boku zauważyłam tabliczkę, na której była poboczna miejscowość.
Tak i jeszcze ta cholerna burza... Usiadłam na drodze. Prawie nikt tamtędy nie przejeżdżał.
`Lubię gdy pada deszcz, bo wtedy nie widać moich łez.`
- Jula, co ty wyrabiasz? Alek do mnie wydzwania... - Muzaj wysiadł z samochodu.
- On mi tego nie wybaczy... Rozumiesz?
- Wsiądźmy.. - nalegał.
- Nie, jedź... - spojrzałam na niego.
- Nigdy. Posiedzę z tobą. - usiadł obok mnie. Zdjął swoją kurtkę i zrobił nad nami baldachim. - Jak zginiemy to razem. - uśmiechnął się.
- Chcę zginąć, teraz, już.. - wstałam.
- Bardzo rozsądnie. - wstał za mną.
- Czemu tędy nie jeżdżą żadne samochody? - rozłożyłam ręce.
- Jula, to nie jest śmieszne...
- No raczje nie. - przytaknęłam.
Nagle zauważyłam nadjeżdżający samochód.
- Puść. - krzyknęłam, gdy mnie objął.
- Ci.. już dobrze. - głaskał mnie po głowie.
- Nie rozumiesz, że przeze mnie ludzie tylko cierpią? Nie chcę tak dłużej...
- Pojedziesz do mnie i tak zostanie.. - zadecydował.
Zgodziłam się. Gdyby wiedział co planuję, nie zgodził by się.

`ALEK`
Wydawało się, że sytuacja się poprawiła. Już nawet poszedłem na trening, zostawiając ją samą. Gdy wróciłem ona tam była. Już nieżywa. Wtedy moje życie straciło sens. Kochałem ją całym sercem. Na widok Julki w wannie całej zakrwawionej sam chciałem się zabić... Jednak strach mi nie pozwolił, bałem się, cholernie... Miałem poczucie winy, że to przeze mnie. Mogłem postąpić inaczej, a tak? Zostawiła list, na kopercie napisała, że to do mnie i kazała otworzyć za rok, równy rok, od jej śmierci..
Tak też postąpiłem.

" Nie mogłam inaczej. I to nie twoja wina. Nie obwiniaj się. Gdziekolwiek bym po tym wszystkim była, to i tak by się skończyło. Miałam cholerne szczęście, że umarłam przy twoim boku. Nikogo tak nie kochałam jak ciebie, kretynie.. Kurcze, nawet list pożegnalny mi ine wychodzi...
Jedno możesz dla mnie zrobić. Znajdź sobie dziewczynę, która będzie ciebie warta. Która zadba o ciebie. Nie mogliśmy być razem, przepraszam. Nikogo tak nie kochałam, jak Ciebie.. Wiem, pocieszające...
Mam prośbę, zadbaj o Alka, niech myśli, że go zdradziłam. Niech mnie nawet dobrze nie wspomina.. Wolę, żeby mnie nienawidził, tak będzie najlepiej.
Kocham Cię całym sercem.
                                              Jula"
Po tym liście nie byłem sobą. Minęły dwa lata. Żadnej dziewczyny nie pokochałem jak jej. Alek jakoś to wytrzymał. Znalazł sobie inną dziewczynę. Chodź każdy z nas przeżywał śmierć Julki. Wszyscy płakali słysząc jej imię. Siatkarze, rodzina, przyjaciele...

Może tak miało być? Może ta historia, przeżycia, osobowość, to nie mogło się udać?
`````````````````````````````````````````````````````````````````````````
BOŻE TO JUŻ KONIEC... WSZYSTKO SIĘ SKOŃCZYŁO.
ROZDZIAŁ
BLOG
PISANIE.
dziękuję Wam, że byliście ze mną zawsze, do końca.
Nie mówię NIE! Może kiedyś jeszcze wrócę, a może szybciej niż myślicie ;D
Przepraszam, że ten blog taki krótki.... ;/
Przepraszam za ten epilog.
Miałam łzy w oczach jak to pisałam, szczególnie końcówkę. Proszę o jedno - skomentuj jeśli czytałeś. To dla mnie ważne.
Kocham Was i już tęsknię.. ;///


sobota, 16 sierpnia 2014

Rozdział 54

- Kurek ty imbecylu! - wykrzyczałam goniąc go.
- Sama tego chciałaś! - powiedział Winiar śmiejąc się. - Trzeba było odmówić sobie patrzenia na nasze piękne ciałka.
- Winiar w samouwielbienie popadniesz. - roześmiał się Bartek. - No i co mi zrobisz? Nic nie zrobisz. - roześmiał się gdy go dogoniłam.
- Zdepczę cię. - walnęłam go w ramię krzywiąc się, bo mnie to zabolało, a on nawet nie drgnął. - Od małego lubiłam deptać takie glizdy jak ty. - roześmiałam się, a Kuraś zmrużył oczy.
- Grzczniej kolego! - krzyknął Karol wychodząc z hali.
- Że co niby? - uniosłam brew, odwracając się w jego stronę.
- No co ty? Nigdy nie oglądałaś W-11? - zapytał zakozony Kłos.
- Karollo cały sezon śledził. - poklepał mnie po plecach Andrzej.
- To dlatego taki podejrzliwy.. - pokiwałam głową.
- Ej, ej! - krzyknął Karol. - Posiedzisz trochę na pomorskiej.. - zaczął, ale wszyscy spojrzeliśmy na niego wzrokiem`zamilcz` i urwał w połowie.
Nagle z hali wyszedł Aleks i wziął mnie na bok.
- Załatwione. Pomieszkasz trochę u mnie.
- Nie jestem pełnoletnia, nie mogę. - pokręciłam głową, chodź ten powód był słaby... Sama nie wiem czemu nie byłam zachwycpna tym pomysłem.
- Załatwiłem to. Tak będzie lepiej miśku, - przytulił mnie. - Teraz pojedziemy po rzeczy.
- Nie wejdę tam. - spojrzałam na Alka.
- Spokojnie, Oliwier cię spakuje. - pogłaskał mnie po policzku.
Nie miałam wyjścia. Albo spanie u Alka, albo ulica.. Po 20 minutach dojechaliśmy pod `mój` dom.
- Poczekasz? Chcę pogadać z Olim.
- Poczekam. - pokiwał głową.
Stał przed bramą. Miał łzy w oczach.
- Dzięki. - powiedziałam oschle.
- Jula czekaj. - powiedział gdy chciałam odejść. Chyba nie miałam tyle odwagi, żeby z nim pogadać.
- Od kiedy wiedziałeś? - wykrzyczałam przez łzy.
- Chodź do parku, tam spokojnie pogadamy. - powiedział, a ja przystałam na jego propozycję.
Gdy szliśmy Oliwier okrył mnie bluzą. Od kiedy on taki dobry?
Usiedliśmy na ławce. On jak zwykle zaczął rozmowę.
- Miesiąc temu, może dwa sam dowiedziałem się przypadkiem. Chciałem ci powiedzieć od początku, ale wmówili mi, ze tak będzie lepiej dla naszej rodziny.
- Kpisz sobie? Naszej rodziny? To nigdy nie była rodzina. Nigdy z ojcem i matką nie miałam dobrych kontaktów.
- Wiem, zauważyłem. - przytaknął.
- Mogłeś mi powiedzieć.. - pociągnęłam nosem.
- Byłaś w Spale, musiałem sam się z tym pogodzić. Uwierz, mi też nie jest łatwo. Przykro mi, ale mam nadzieję, że nie urwiesz ze mną kontaktu?
- Zawsze będziesz moim bratem. - wtuliłam sie w niego i zaczęłam płakać.
Zapanowała cisza. Bałam się od niego oderwać. Nie wiedziałam, jak mam się po tym wszystkim zachowywać.
- Wiesz, chyba nigdy nie traktowałem cię jak siostrę.. - zaczął.
- Jako obcą osobę? - w końcu postanowiłam na niego spojrzeć.
- Nie to coś innego. - chyba nie umiał tego wytłumaczyć. - Byłaś dla mnie ważna.. Znaczy nadal jesteś. - zmieszał się.
- Do rzeczy. - powiedziałam poddenerwowana.
- Kocham cię, ale nie jak siostrę. - po tych słowach chciałam się odezwać, ale on kontynuował. - Czekaj. Potem ty. Gdy jeszcze nie wiedziałem, ze nie jesteś moją siostrą, a całkiem obcą mi osobą, radziłem z tym sobie. Tłumaczyłem sobie, że to tylko moja głupota, nic więcej. Że nie powinienem na ciebie patrzeć jak na kobietę, a po drugie jesteś z Alkiem. Przepraszam.
Po tym ja zamilkłam. Byłam w szoku. Chyba wolałabym o tym nie wiedzieć.
- Muszę iść. - wstałam i ruszyłam przed siebie.
- Jula, ale...
- Muszę..
- Tam zaparkował Alek. - na te słowa odwróciłam się i zobaczyłam, że Oliwier pokazuje ręką w przeciwnym kierunku niż szłam. Uśmiechnęłam się do niego i pognałam do mojego chłopaka.
Wsiadłam do samochodu i kazałam mu jechać. Nie pytał o nic i chyba to w nim było najlepsze. Wie, że jak będę chciała to i tak mu powiem. Po kilkunastu minutach drogi byliśmy już przed jego domem.
- Lepiej? - pyta gasząc silnik.
- Tak... - kiwam głową. - A Konstantin? Nie będzie zły, że zwalę wam się na głowę?
- On się ucieszył. Według niego w końcu w naszym mieszkaniu zapanuje porządek. - roześmiał się.
- Ejjj... - zaśmiałam się. - Może jeszcze mam wam gotować? - spytałam oburzona.
- Do tego pranie, poranna kawa... -zaczął wyliczać.
- A tak serio?
- Żaden problem. Serio się ucieszył. Przynajmniej nie będzie czuł się samotny, bo ma kontuzję. Całymi dniami siedzi w domu...
Po tych słowach weszliśmy do środka. Aleks pokierował mnie do wolnego pokoju. Tam rozpakowałam się, a następnie po wołaniach Alka zeszłam do kochni.
Mieszkanie było małe, ale przytulne. Wnętrze dość przestronne. Wszędzie panował bałagan.. Ja rozumiem treningi, potem są zmęczeni, ale na miłość Boską, to dwóch dorosłych facetów...
- Cześć. - uśmiechnęłam się na widok Konstantina.
- Cześć piękna. - zaśmiał się i mnie przytulił.
- Starczy tego. - Aleks podszedł i objął mnie od tyłu. Podniósł i przestawił na bok. - Siadaj, bo wystygnie. - na stole zobaczyłam naleśniki.
- No nie mów, że sam zrobiłeś. - nałożyłam sobie jednego.
- Aleks? On wodę na herbatę przypala. - zaśmiał się Kostek. -To Zuśka zrobiła. - po tycj słowach Aleks chrząknął.
- Ah Zuśka... - podparłam brodę ręką. - Też jakaś współlokatorka?
- Sąsiadka, czasem do nas wpada. - wyrwał się Atanasijević.
- Pewnie jakaś stara zrzęda, co? - zaśmiałam się.
- Czy ja wiem... Nawet ładna.. - Konstantin poruszył charakterystycznie brwiami. - Jest w naszym wieku. - kiwnął głową na Alka.
- No to możesz się koło niej zakręcić.. Chyba, że Alek zaklepał. - zaśmiałam się.
- Ej czemu Alek zawsze wyrywa wszystkie najfajniejsze laski? To nie fair. - udał obrażonego.
- Debil. - zaczął go wyzywać Aleks.
Po kolacji zadeklarowałam się, że pozmywam. Potem poszłam do swojego pokoju, aby przygotować się do szkoły.
Minęło kilka dni. Alka nie było cały czas w domu. Kiedy pytałam Konstantina dlaczego znika on na całe dnie unikał odpowiedzi. A ja sama nie chciałam naciskać na Alka.
- Może pójdziemy do kina w weekend? Fajny film grają. - zaproponowałam przeglądając internet.
- Zmączony jestem, może w następnym tygodniu.
- Aż po noc trenujecie? Może Nawrocki trochę przesadza,wykończysz się. - powiedziałam podirytowana.
- Zachowujesz się jak zazdrosna żona. - uśmiechnął się.
- A co mam o tym myśleć? Znikasz na całe dnie. - nie chciałam mu tego wypominać...
- Wiem, przepraszam.. Jutro ci wytłumaczę..
- Dziś.. - powiedziałam stanowczo.
- Jeżeli ma cię to uspokoić.. Dobra powiem ci. -westchnął. - Chcę, żebyś na święta wyjechała do mnie, do mojej rodziny. Przez te kilka dni załatwiałem wszystkie formalności. Miałem i mam nadzieję, że się zgodzisz. - powiedział jednym tchem.
- Do Serbii? - zaśmiałam się, a on przytaknął. - To dla ciebie ważne, prawda?
- Chcę, żebyś poznała całą moją rodzinę, miejsce, gdzie spędziłem całe dzieciństwo.. - zaczął opowiadać o Serbii jak nakręcony.
- Zgadzam się. I przepraszam, że tak wypytywałam. - zasmuciłam się.
- Nie szkodzi. To miało potrwać krócej, ale załatwiałem sobie tydzień wolnego.. I nie możesz sobie narobić zaległości w szkole.
No właśnie, jak w szkole? Ogólnie dobrze. Chyba z klasą jest lepiej. Polubiłam ich, oni mnie. Z Fabianem się omijam, ale to chyba rzadna nowość. Do Serbi mięliśmy udać się w pierwszy dzień świąt, tak żeby wigilię spędzić tu w Polsce. Z Oliwierem nie miałam od tamtego czasu kontaktu. Dzwoni, pisze...
Nagle ktoś zaczął dzwonić do drzwi. Otworzyłam je. Przede mną stała jakaś wysoka brunetka z talerzem w ręku.
- Przepraszam chyba pomyliłam mieszkania. - zmieszała się i zobaczyła na napisz na drzwiach. - Są może chłopcy?
- Chłopcy? - uniosłam brew. - Kim pani jest?
- Mieszkam tutaj obok. Przyniosłam im cos słodkiego.
- Dziękujemy, nie trzeba. - chciałam jej zamknąć drzwi przed nosem, ale nagle wepchnął się Cupko.
- Cześć Zuziu, wchodź. - zaprosił ją do środka.
Byłam wściekła. Do tego Aleks wyszedł w samych bokserkach. Śmiali się razem z nią, rozmawiali. Cała ta sytuacja mnie wkurzała.
- Muszę iść. - wstałam i poszłam do drzwi.
- Jula nie rób scen. - podszedł do mnie Aleks.
- A ty nie rób ze mnie kretynki. - powiedziałam i trzasnęłam drzwiami.
Wyszłam się przejść ulicami miasta. Był ranek więc Bełchatów był jeszcze mało ruchliwy. Potem skręciłam w boczną uliczkę. Nagle obok mnie pojawił się jakiś piesek.
- Cześć maleńki. - powiedziałam nie oglądając się za siebie i to był mój błąd. - Ale ty jesteś słodki. - zaczęłam go głaskać.
- O proszę, co za miłe spotkanie. - usłyszałam za sobą.
- No tak, jest 9.00 rano, co gorszego może mnie spotkać niż Bartman? Nic Zbyszku... - powiedziałam ironicznie odwracając się w jego stronę.
- Jak zwykle mile mnie przywitałaś. - zaśmiał się arogancko. - Chyba mój Bobek cię polubił. - ukcnął przy psie.
- Bobek? Kto tak psu ubliża.. - wyśmiałam go. - Chodź w sumie nic gorszego stać mu się nie może, skoro ty jesteś jego właścicielem. - sama nie wiem czemu nie mogłam powstrzymać się od docinek.
- Może wypijemy kawę? - zaproponował.
- Dobra, mam jeszcze jakieś 10 minut. - spojrzałam na telefon.
Kilka kroków dalej znajdowała się kawiarnia, do której poszliśmy.
- A co ty w ogóle robisz w Bełku? - zapytałam upijając łyk.
- Stęskniłem się za tobą. - uśmiechnął się cwaniacko.
- Pff...
- Miałem tu coś do załatwienia. Zatrzymałem się u Kurka.
- No właśnie, co u niego?
- Załamał się, bo dziewczyna go nie chce.. - westchnął. - A właśnie, może zabierzemy go do kina, czy coś? Może na jakieś zakupy? Wiesz, ty chyba lepiej sie na tym znasz...
- Wątpię, żeby Bartek lubił świąteczne zakupy... - zaśmiałam się.
- No to będzie pretekst.. powiedz, że nie masz z kim iść.. Już nawet ja się poświęce.. - o Bartmanie, dzięci ci za twą litość.
- Genialny plan. - przeciągnęłam pierwsze słowo.
- Czyli jesteśmy umówieni?
- Jutro?
- Jutro. - przytaknął.
Ustaliliśmy, że pójdziemy do centrum około 13.00. Oczywiście Zbyszek zadeklarował, że namówi Kurka...
Oczywiście pójdzie ze mną także Alek..
Wróciłam do domu. Jej już nie było.
- No przepraszam, ale to nie moja wina, że ona do nas przychodzi, przecież jej nie wypędzę... - powiedział skruszony siatkarz.
- Wybaczam. - pocałowałam go w usta. - Ale.. jutro idziesz ze mną i z chłopakami na zakupy...
- Jutro? O której?
- O 13.00.. - uśmiechnęłam się. - Pójdziesz prawda?
- Nie mogę... - westchnął.
- Bo? - oderwałam się od niego.
- Obiecałem naszej sąsiadce, że naprawię jej kran...
- Zuzi? Nie no.. no tak, bo przecież w Bełchatowie hydraulików nie ma... - powiedziałam ironicznie. - Dobra, napraw jej to dla świętego spokoju, może się potem odczepi, idiotka.. - ostatnie słowo powiedziałam pod nosem, ale chyba Aleks to usłyszał, bo się roześmiał.
Co z pieniędzmi? Miałam trochę oszczędności. No właśnie, trochę.. Muszę chyba podjąć się jakiejś pracy albo po szkole, albo w weekendy, bo nie chcę żeby Aleks za wszystko płacił..
Postanowiłam wejść do internetu i czegoś poszukać.. niestety nigdzie nie przyjmą niepełnoletniej dziewcyzny..
- Co robisz? - zapytał Cupko kładąc się na moim łóżku.
- Pracy szukam..
- Po co? - po tym pytaniu spojrzałam na niego, jak na kretyna. - Dobra, dobra. - roześmiał się. - Pomogę ci.. Muszę sie dowiedzieć co potrafisz... Chwila. - wstał i wziął ze stolika kartkę i długopis.
- Yyy? - spojrzałam na niego pytająco.
- Inteligentna.. ambitna.. - zaczął wypisywać.
- Piszesz moje dobre strony tak? - uniosłam brew.
- Chamska, opryskliwa.. - po tych słowach dostał poduszką w głowę.
- Dobra, już.... jak ta praca ma wyglądać? Masz jakieś konkretne predyspozycje?
- No nie mam...
- Jest coś co lubisz robić? - ciągnął dalej.
- Chyba nie...
- Konkretna kasa?
- Też chyba nie... - wzruszyłam ramionami..
- Od poniedziałku do piątku?
- Nieee...
- Mam! - powiedział uradowany.. -Chyba mogę ci pomóc. Ale daj mi czas do jutra. - powiedział i wstał.
- Tylko nie mów na razie Alkowi, ok?
- Masz moje słowo. - zaśmiał się i wyszedł.
*********************************
Witajcie po długiej przerwie!
od razu przepraszam za wszelkie błędy, które są w tym rozdziale ;)
hmm... cieszę się, że tak wielu z Was pyta o link do bloga na asku :)
jeśli macie jakieś pytania to śmiało ;d
http://ask.fm/Melodyjna15
dziękuję, żę jeszcze ze mną jesteście :)
Wasze komentarze mnie dopingują ;D
dziękuję ;*
pozdrawiam ♥

wtorek, 5 sierpnia 2014

Rozdział 53

PERSPEKTYWA ALKA:
Tak nagle zechciała się ze mną spotkać. Może się stęskniła? Tak cholernie mi na niej zależy. Ja wiem, że ona boi się związku, dlatego muszę o nią zadbać.
Przyszedłem tam, gdzie się umówiliśmy. Czekała na mnie na naszej ławce. Obok niej stała butelka wódki. Wtedy miałem pewność, że coś się stało..
- Teraz wyglądam jak jakiś żul. – roześmiała się przez łzy.
- Chodź odwiozę cię do domu. – chwyciłem ją za rękę, ale wyrwała się.
- Muszę ci coś powiedzieć…
- Jutro. Będziesz trzeźwa, to pogadamy. – wziąłem butelkę wódki i wrzuciłem ją do kosza.
- Nie. Teraz. – wstała i prawie by runęła, gdybym ją nie złapał. Posadziłem ją z powrotem na ławce. – Zdradziłam cię… Całowałam się z Fabianem.. Uprzedzę twoje pytanie.. Wtedy byłam trzeźwa. – po tych słowach usiadłem na ławce.
Nic  nie mówiłem, zbierałem myśli. Zabolało mnie to.
- Powiedz coś, nakrzycz na mnie.. – zaczęła jeszcze bardziej płakać.
Nic nie powiedziałem. Nie chciałem jej skrzywdzić, lub powiedzieć czego, czego potem będę żałował. Wstałem i szybkim krokiem skierowałem się do samochodu.
Nie powinienem zostawiać jej w taki stanie. Ale męska duma pokierowała mną inaczej. Wziąłem telefon i zadzwoniłem do Oliwiera, żeby po nią przyszedł. Sam pojechałem do jakiegoś baru. Musiałem odreagować.
PERSPEKTYWA JULII:
Czego ty się spodziewałaś? W ramiona ci się rzuci? Powie, że nic się nie stało? Że zdarza się?
Czułam się okropnie, zawiodłam go. Nagle przed sobą zobaczyłam Oliwiera.
- Nie pij tego gówna. – usiadł obok mnie.
- Bo? Taki z ciebie brat? – na te słowa się zmieszał.
- Chodź. – powiedział po chwili i mnie przytulił.
Poczułam jak mnie całuje w głowę, po szyi. Dla mnie to było bardzo dziwne.. Może to przez alkohol?
Po kilku minutach byłam już w domu. Oczywiście miałam przypał za ten alkohol, ale teraz to mnie nie interesowało.
Następnego dnia obudziły mnie jakieś krzyki. Wstałam, aby sprawdzić co się dzieje.
- Raz nie możesz być szczery? Nawet największy idiota by się domyślił, że ta nasza rodzinka to fikcja. – usłyszałam głos Oliwiera.
- Cicho bądź, przecież jest normalnie, tak? – uciszył go ojciec.
- Nie wyjdę póki nie poznam prawdy. – wyszłam z za drzwi.
- Jeszcze nie czas na to. – ojciec spojrzał na matkę.
- A kiedy? Rok, dwa? Czy ty się słyszysz? – obstał za mną Oli.
- Ja już dłużej tak nie mogę. Powiedzmy jej. – odezwała się matka.
- Siadaj. – wydał rozkaz ojciec.
- Postoję.
- Może lepiej ja to powiem… - wtrąciła się mama.
- Jak chcesz. – wzruszyła ramionami ojciec.
Zapanowała cisza. Matce poleciały łzy z oczu..
- Nie jesteśmy twoimi biologicznymi rodzicami. – po tych słowach się roześmiałam.
- To żart? – spojrzałam na nich, a Oliwier pokręcił przecząco głową.
- Gdy miała 3 latka twoi biologiczni rodzice cię nam oddali. – powiedział ojciec. Jakoś przejęty zbytnio to on nie był…
- A Oliwier? – spojrzałam na niego.
- On jest naszym synem. – przytaknęła matka.
-Dlaczego przez tyle lat to ukrywaliście? – zaczęłam płakać. Nikt nie chciałby się dowiedzieć, że nie ma rodziców..
- Dla twojego dobra… - matka chciała mnie przytulić, ale ja się odsunęłam.
- Brzydzę się wami. – pokręciłam głową.
- Jula, zawsze masz w nas wsparcie. – odezwał się OIi.
- Wiedziałeś?
Zapanowała cisza.
- Mogłeś mi powiedzieć.. Już rozumiem to wczoraj w parku. – roześmiałam się przez łzy.
Wybiegłam do pokoju. Przebrałam się, wzięłam telefon i kasę, a następnie wybiegłam z domu.
Gdzie teraz? Nie wiem, ale na pewno tam nie wrócę. Pewnie teraz sobie pomyślicie, że powinnam im dziękować, że mnie przygarnęli, że zapewnili mi dobre warunki, ale nigdy się nie pogodzę z tym, że prawda wyszła dopiero po 16 latach…
Postanowiłam jechać na halę. Próbowałam się dodzwonić do Alka, że jadę, ale nie odbierał, nie odpisywał…
Nie weszłam na halę, siedziałam na ławce… Nie starczyło mi odwagi, a do tego byłam w takim stanie.
Znów sięgasz po alkohol. Znów siedzisz na ławce i wspominasz wszystko co się wydarzyło. Masz żal do wszystkich, nawet do siebie.
- Jula, co ty wyrabiasz? – słyszę znajomy głos, jakby przez mgłę. Tak, to Maciek.
- Co, też coś przede mną ukrywasz? Mów, już nic mnie nie zdziwi..
- Pokłóciliście się z Alkiem? – usiadł obok mnie i zabrał mi butelkę.
- Nie o to chodzi… Jak tam z Czarną? – po alkoholu jesteś bardzo, bardzo złośliwa..
- Dobrze… - przytaknął.
- Czemu każdy uważa, że ona jest suką? – nie pij więcej i zamknij się…
- Ty tak uważasz? Bo ja nie. – widziałam, że się wkurzył..
- Nie wiem. – oparłam się o jego ramię.
Przytulił mnie.. I wiecie co? Zrobiło mi się lepiej.
- Przepraszam.  –powiedziałam skruszona.
- Rozumiem, przecież nie pijesz bez powodu, prawda?
Przytaknęłam i opowiedziałam mu o wszystkim co się działo ostatnio, O Fabianie, Aleksie, o rodzicach, a raczej byłych rodzicach, których nigdy nie było..
- Nie wrócę tam. – pokręciłam głową.
- Pomogę ci, ale może lepiej pogadaj z Alkiem, bo nie chcę żeby miał do mnie wonty. – kiwnął głową na Alka, który szedł w naszym kierunku.
- Co tu robisz? – zapytał wkurzony, ale gdy zobaczył w jakim jestem stanie, wziął mnie na ręce i zaniósł do szatni.
Widziałam, że był zły. Nie miałam ochoty opowiadać po raz kolejny całej historii. Powiedziałam tylko w skrócie, że nie mam gdzie spać, bo ja tam nie wrócę.
- Zostaniesz u mnie… - przytaknął.
- Przestań i tak mi nie pozwolą…
- Pogadam z nimi. – westchnął.
- Wybaczyłeś mi? – wtuliłam się w niego.
- Musisz się przespać. Zaraz skończę trening, to pojedziemy do mnie. – powiedział unikając odpowiedzi.
- Czyli nie.. – westchnęłam, a on się lekko uśmiechnął.
Trochę mi się nudziło, gdyż trening trwał jeszcze jakąś dobrą godzinę. Usiadłam sobie w koncie szatni pod ścianą i czekałam na Alka. Nagle do szatni zaczęli schodzić się chłopaki Zaczęli się rozbierać do kąpieli. Ja siedziałam w szoku. Nagle kichnęłam..
- Kurde, Wrona nie krakaj. – zaśmiał się Karol do Andrzeja.
- To nie ja pacanie. – fuknął Wrona.
Postanowiłam się wyłonić. Chłopaki stali w szoku… zakrywali co tylko się da…
- Co tu robisz? – spytał lekko zdenerwowany Winiar.
 - Spokojnie i tak nie było na co patrzeć. – roześmiałam się i wybiegłam na zewnątrz.
Chłopaki byli wkurzeni, widziałam to po ich spojrzeniu. Gdy czekałam na Alka, chłopaki wychodzili po kolei. Jego ani śladu. Nagle wszyscy zebrali się w kupie..

Potem zobaczyłam jak Kurek z Winiarem podbiegają do mnie i zza siebie wyciągają kubły z wodą. Po chwili byłam już cała mokra..
*****************************
Kto jest ze mną? ;)
Pozdrawiam.