- Witaj
młoda damo. – zaczął mężczyzna, którego bardzo dobrze znałam.. z telewizji.
W
samochodzie siedział Krzysztof Ignaczak i Marcin Możdżonek. Początkowo byłam w
szoku i stałam w osłupieniu. Potem stwierdziłam, że siatkarze to też ludzie.
Nie o to chodzi, że się jarałam ich osobą, wyglądem, czy coś. Po prostu
wyobraźcie sobie sytuację. Idziesz ulicą i nagle spotykasz siatkarza, który
wykonuje swój zawód jak tylko najlepiej potrafi, któremu kibicuje cała Polska..
- Igła…. –
roześmiał się Marcin. – Wsiadaj, mi też nie raz autobus uciekł. – powitał mnie
uśmiechem.
- Dziękuję.
– odwzajemniłam gest.
- To ahoj
przygodo! – krzyknął Igła.
- Znaczy,
bo jakby mógł pan obstawić kierunek : szkoła.. – zaśmiałam się.
- Jaki
pan?! – Ignaczak, aż odwrócił się w moją stronę. – Możdżi.. za burtę ją! –
powiedział dość poważnie, a ja i Marcin wybuchliśmy śmiechem. – Mów mi Igła,
Per Igła.. – roześmiał się i podał mi rękę.
- Jula. –
podałam rękę obu mężczyznom.
Byłam
skrępowana całą sytuacją. Siatkarze żartowali sobie między sobą, a do mnie
odzywali się tak, jakby znali mnie całe życie. To było bardzo miłe.
- Jula,
zagadkę mam. – zaczął Igła.
- Znowu ten
żart o księgarni? – powiedział znudzony Możdżi.
- Zamilcz i
wsłuchaj się.. – udał obrażonego. – Gdzie leżą Niemcy? – spojrzał na mnie.
- Yyyy?
–spojrzałam pytająco.
- Na
wszystkich frontach. – uśmiechnął się cwaniacko. Spojrzałam na Możdżonka. Miał
minę typu „ Igła, więcej nie pij”, a potem zaczął się śmiać. Zrozumiałam, że ja
mam uczynić to samo, aby nie zrobić Igle przykrości.
- Marcin,
tutaj mnie wysadź. Dalej sobie dojdę. – mówię, kiedy jesteśmy na jednym ze
skrzyżowań obok szkoły.
- Nie ma
takiej potrzeby. My też tam jedziemy. – odpowiedział z uśmiechem.
Wolałam nie
pytać o więcej… Gdy samochód się zatrzymał, wysiadłam z niego. Wszyscy patrzyli
na mnie z miną „wtf”. Każdy był „poruszony” wizytą siatkarzy… Od razu zbiegli
się po autografy, zdjęcia..
Pognałam do
szkoły bo i tak byłam już spóźniona. Dzisiaj jest tylko jedna lekcja, a potem
zawody.
Zapukałam i
weszłam do klasy. Napotkałam na sobie wzrok Fabiana. Już dawno go nie
widziałam. Dzisiaj niestety koniec tego dobrego..
- Jula.
Pani Kasia prosiła cię, abyś na meczu podawała piłki. W szatni masz koszulkę. –
powiedziała moja matematyczka.
Przytaknęłam…
Głupio mi było odmówić. Po lekcji skierowałam się na halę. Przebrałam się w t-
shirt i weszłam na trybuny. Ponownie dziwiła mnie obecność siatkarzy, czyli
Igły i Możdżonka. Gdy wyłapali moje spojrzenie zaczęli mi machać. Odmachałam
im. Od razu spotkał mnie komentarz zazdrosnych nastolatek.
- Nawet się
z nimi wozi… - gdy to usłyszałam, odwróciłam się w stronę dziewczyn, które to
powiedziały. Zaczęłam się z nich śmiać. Ich mina – bezcenna.
Poszłam
przygotować piłki do meczu. Dziewczyny zaczęły się rozgrzewać. Oprócz nich były
jeszcze trzy drużyny. Nawet nie wiecie jak cholernie im zazdrościłam.
Wyobrażałam sobie, że to ja teraz serwuję, przyjmuję i zostaję nagradzana
oklaskami…
Wycieram
piłki, a następnie podaję, aby dziewczyny mogły serwować.. Jestem dość skupiona.
Każda akcja przynosi wiele emocji. Pierwszy mecz wygrany dla nas 3:0.
Co jakiś
czas leci denna muzyka <czytaj : disco –polo>. Przed kolejnym meczem
wsadzam wszystkie piłki do kosza, a po chwili kolejny mecz naszych
Bełchatowianek.
Teraz nie
poszło nam tak łatwo. Zdołaliśmy wygrać, ale 3:2. Kolejne mecze wygraliśmy 3:0
3:0.
Nasze
dziewczyny skakały ze szczęścia. Potem odebrały puchar. Na koniec o dziwo.. na
środek wyszli Igła i Możdżi i zaczęli przemowę.
- No nie
wiedziałem, że tutaj w Bełchatowie, takie ładne dziewczyny… - zaśmiał się Igła.
- Oddawaj…
- wyrwał mu mikrofon Możdżi, a wszyscy zaczęli się śmiać. – Jesteśmy tutaj,
ponieważ mamy cel. Już mówię. Mamy od poniedziałku zgrupowanie w Spale. Wiecie,
Mistrzostwa Europy.. I poszukujemy trzech dziewczyn oczywiście, tych co grały z
Bełchatowa, które pojadą z nami do Spały. Myślę, że to wielkie przeżycie.
Gwarantuję, że wiele się nauczycie.
-
Oczywiście wybierać będziemy drogą castingu.. znamy już wasze umiejętności,
teraz chcemy się dowiedzieć czegoś o was. – dodaje Igła.
Wszystkie
dziewczyny mało co nie popłakały się z radości. A ja? Stałam i lekko
uśmiechałam się w ich stronę.
-
Zapraszamy wszystkie dziewczyny pod gabinet pani dyrektor. – zakończył Możdżon.
Wszystkie dziewczyny aż pobiegły za nimi.
Moja
nauczycielka kazała mi pozbierać piłki od w-fu i napompować je. Gdy byłam już w
połowie pracy, przyszedł Fabian i zaczął mi pomagać w pompowaniu piłek.
- Czyli
milczymy dalej? – przerwał po długiej ciszy.
- Milczymy?
Uderzyłeś mnie w twarz, a ja nawet głupiego „przepraszam” od ciebie nie
usłyszałam. – powiedziałam zirytowana.
-
Przypadkowo.. – spojrzał na mnie. – A z resztą przeprosiłem…
- Bo ci
dyra kazała. – uniosłam brew.
-
Przepraszam.
- A co z
referatem? – wstaję i zaczynam chować piłki do kosza.
- Daj
spokój… lepiej pograjmy.. – wyjął jedną piłkę i ustał na polu zagrywki. Nie
wiem czemu się zgodziłam…poszłam na odbiór.
Fabian
poduczył mnie trochę serwować z wyskoku. Powiedział, że mam dobre serwy. Potem
powystawiał mi kilka piłek.
Na koniec
zamknęłam halę. Każdy z nas udał się w swoją stronę. Tak wiem, potem już mnie
„nie będzie znał..”
- Julaaa! –
słyszę głos za sobą. Odwracam się i widzę Ignaczaka. Na sam jego widok zaczynam
się śmiać. – Zapraszamy na przesłuchanie. – mówi i ciągnie mnie za rękę.
- Ale ja
nie grałam. – protestuję i zatrzymuję się.
- Grałaś..
– patrzy na mnie z „pod byka”
- Nieee.. –
zaprzeczam. – Nie byłam w składzie.
- Ale
grałaś.. przed chwilą.. widziałem i Możdżon też. – robi „dumną” minę.
Głęboko
wzdycham i po chwili znajdujemy się w gabinecie dyrektorki. Za biurkiem siedzi
Marcin, a zaraz obok niego pojawia się Igła.
- Usiądź. –
mówi Możdżon dość poważnie. - Przepraszamy za te oficjalne i jakże mądre
słownictwo..
- Ale tak
nam kazali. – kończy Igła.
- A więc
przedstaw nam się. – mówi Marcin i chwyta za długopis, aby robić notatki.
- Julia
Tokarska, 16, lat, Bełchatów… yy.. coś jeszcze? – lekko się uśmiecham.
- Czemu to
właśnie ciebie mielibyśmy wziąć do Spały, no czemu? – pyta Igła, a Marcin robi
minę typu „ poker face’’.
- W sumie
to właśnie nie wiem. – zaczynam się
śmiać. –Nawet w składzie mnie nie było. – wzruszam ramionami.
- Dobraa..
widzę, że bardzo zależy ci na tym wyjeździe. – mówi Marcin. – Dlaczego nie
byłaś w składzie? Przecież grasz świetnie. – unosi brew.
- Byłam,
początkowo… Ale potem miałam problemy rodzinne. Widocznie są lepsi.. –
uśmiecham się.
- Gdybyś
miała nam puścić z telefonu jakąś piosenkę, która opisuje ciebie, lub opisujący
ciebie świat, co byś puściła? – dopytuje Możdżon.
- Uprzedzę,
że nie możesz wybierać między : „Jesteś szalona”, „ Ona tańczy dla mnie”,
„Niech się ludzie śmieją”, a także „V symfonia Bethovena. – wymienia Igła.
- V
symfonia Bethovena, jakie ma to przesłanie? – dopytuję.
- No w
sumie te mruczenie, nie wiele mi dało do zrozumienia.. – aż wzdrygnął Igła.
- To co nam
puścisz? – Marcin skarcił wzrokiem Igłę, a następnie zwrócił się do mnie.
Zaczęłam
szukać odpowiedniego kawałka w swoim telefonie. Wybrałam utwór dobrze mi znany
: http://www.youtube.com/watch?v=VxcMZlTercg
Po
odsłuchaniu kawałka, nastąpiła cisza.
- Jeszcze
jakieś pytania? – zaśmiałam się widząc ich miny.
- Muszę ci
powiedzieć, że nas zaskoczyłaś tym kawałkiem. – powiedział Możdżon nadal coś
pisząc na kartce.
- A raczej
ZDEMORALIZOWAŁAŚ. – Igła dokładnie zaakcentował ostatnie słowo.
- Dobrze,
dziękujemy ci. Jutro damy wam wszystkim znać. – powiedział Marcin, a po tych
słowach wstałam i uśmiechnęłam się do nich.
- Do
widzenia. – powiedziałam i wyszłam.
*************************Jezu, jaka ja uległa :D
Zaskoczyłam Was tym rozdziałem? :D
Kurcze, ten mi się jakoś szczególnie podoba ;p Czytałam go już 5 razy ;p
Zero poprawek, co mnie dziwi xd
Pojedzie czy nie? xdd
3:0 z Brazylią, wow :D
Pozdrawiam misie ;*
Komentujcie, bo to motywuje ;)