Perspektywa
Juli :
- Co ty tu
robisz? – spytałam ochrypniętym głosem.
-
Powinienem na ciebie nakrzyczeć. – nawet na mnie nie patrzył. Wcale mu się nie
dziwię. Po chwili przypomniałam sobie to wszystko..
- Po co
mnie ratowałeś? Po to żeby na mnie nakrzyczeć? – z oczu spływały mi łzy.
- Dlaczego
tak uważasz? Coś ty najlepszego chciała zrobić? – złapał mnie za dłoń i mocno
ją uścisnął.
-
Najlepszego.. no właśnie. – pociągnęłam nosem.
- Nie
możesz, nigdy więcej.. słyszysz? – otarł moje łzy.
- Co z nim?
– zapytałam ledwo słyszalnym głosem.
- Nie myśl na razie o nim.. – przyciągnął mnie do siebie i wtulił w tors.
- Nie myśl na razie o nim.. – przyciągnął mnie do siebie i wtulił w tors.
- Jak mam o
nim nie myśleć? To mój brat, to przeze mnie. – spojrzałam mu głęboko w oczy.
- Obiecasz,
że już nigdy…
- Tak. –
przerwałam mu.
Nastała
cisza. A jak wiadome.. to najgorsze co może być. Pewnie nie najlepiej..
Dlaczego nie chce mi nic powiedzieć?
- Jest w
śpiączce. Tylko tyle wiem.. – spuszcza głowę.
Przez
chwilę robi mi się słabo. Nie daruję sobie tego, jak..
Razem z
Maćkiem jedziemy do szpitala. W samochodzie panuje cisza. Dopiero pod koniec
drogi Muzaj próbuje nawiązać kontakt.
- To nie
przez ciebie.. – patrzy na mnie, gdy stoimy na światłach.
- Nic nie
wiesz. – nie odrywam wzroku od szyby.
- Wiem. –
mówi i zjeżdża na pobocze.
Powiedział
mu? Niemożliwe..
- Ty też go
czytałeś? – patrzę na niego ze łzami w oczach.
- Fragment.
– na te słowa odpinam pas i wysiadam z auta. Kieruję się przed siebie.. Muzaj
idzie za mną.
- Jula, Oliwier
nie wiedział co ma o tym myśleć.. A my się przyjaźnimy.. Chcieliśmy dobrze. –
staje przede mną. Doigrałeś się Muzaj. Obrywasz w twarz. Stoisz osłupiony i
łapiesz się za policzek.
Łapię
taksówkę i jadę do szpitala. Tam spotykam rodziców. Są załamani. Oliwier nadal
się nie wybudził. Siadasz na krześle. Sama już nie wiesz co masz robić ze swoim
życiem. Najpierw straciłaś brata, potem przyjaciela…
Lekarz
oznajmia, że można do niego wejść. Najpierw idą rodzice, a potem czas na mnie.
Mam obawy.. ale wchodzę do środka. Biorę krzesło i siadam obok jego łóżka. Najgorsza
jest myśl, że on się może już nie obudzić. Chyba wolałabym tutaj leżeć zamiast
niego.. On ma przyszłość, karierę siatkarza.. Ba, rodzice go kochają.. Ja nie
mam nic.
Nagle
przeżywam szok. Słyszę jakiś odgłos z maszyn, do którego podłączony jest mój brat.
Od razu podbiega pielęgniarka, po czym wybiega i woła lekarza.
- Proszę
się odsunąć. – pielęgniarka wyprowadza mnie z Sali. Obok drzwi stoją rodzice.
Są przerażeni. Matka krzyczy, nie wie co się dzieje. Z resztą ja też. Nic nie
widzę, bo w oczach mam łzy. Przez szybę drzwi widzę jak lekarze „ratują”
Oliwiera.
Po chwili
wychodzi lekarz. Na korytarzu słyszę nawet swój oddech. Oznajmia nam, że
Oliwier żyje. Odetchnęłam. Matka upadła na podłogę i dziękowała Bogu. To
wszystko dzieje się tak szybko..
Nagle na
korytarzu pojawia się Muzaj. Usiadł na krześle. Pocieszał moją matkę.
Tłumaczył, że trzeba czekać.
Potem było
już tylko lepiej. Lekarz powiedział, że Oliwier jest silny. Trzeba czekać.
- Twoja
mama kazała mi cię odwieść do domu.. – podszedł Muzaj z kubkiem wody.
Tak jestem
zbyt dumna, żeby kogoś posłuchać. Wolałabym wrócić na piechotę niż z nim.
- Możesz
chodź na chwilę zapomnieć o tym cholernym pamiętniku? – pyta wkurzony i zgniata
kubek w ręku.
Wybiegam do
łazienki. Jest mi ciężko. Gdyby już nigdy się nie obudził.. Nie mogłabym żyć z
myślą, że zabiłam własnego brata.
Po co
weszłaś do tej sali? Przez ciebie o mało co nie umarł. Nie możesz już tam
wchodzić.. To dla jego dobra.
- Chodź. Jutro
musisz iść do szkoły. – słyszę za sobą głos Maćka.
- Nic nie
muszę. – syknęłam.
- O nie,
nie. To, że twój brat leży w szpitalu nie usprawiedliwia cię w opuszczaniu
lekcji.
Ma rację.
Czujesz się zmęczona. Ledwo co stoisz na nogach. Wsiadasz do samochodu. Kiedy
słyszysz tą piosenkę w radiu : http://www.youtube.com/watch?v=Q6ICop2Si2g zaczynasz głośno szlochać.
- Jula.. co
jest? – spogląda na mnie.
-
Przepraszam. Przeze mnie masz tylko problemy. Może usuń mój numer, ja twój.. i
więcej już się nie widujmy.. – odpięłam pas.
- Co ty
pleciesz? Nawet nie wiesz jak mnie tym ranisz.. Przestać się z tobą widywać? To
najgorsze co mógłbym teraz zrobić. – opiera głowę o kierownicę. – Myślałem, że
się przyjaźnimy. – po kilku sekundach spogląda na mnie.
- Ja nie
mogę cię mieszać w moje życie.. – zmieszana wychodzę z auta.
Nie miałam
innego wyboru. Najpierw Łukasz, potem Oliwier.. teraz Maciek? Lepiej się do
nikogo nie przywiązywać.
Tak,
wróciła dawna Jula. Skryta, małomówna. Wchodzę do domu. Sprzątam butelkę po
alkoholu oraz tabletki. Idę wziąć prysznic, a następnie kładę się do łóżka.
Nie spałam
całą noc. Próby zaśnięcia kończyły się płaczem, słuchaniem muzyki. Rano
musiałam się spakować do szkoły. Byłam cholernie zmęczona. Spojrzałam w lustro.
Podkrążone oczy, potargane włosy. Ubrałam się : http://allani.pl/zestaw/940138-legginsy-aaiko Rodziców nie było całą noc. Pewnie zostali w
szpitalu. Postanowiłam jechać najpierw do szpitala. Najwyżej się spóźnię.
Po 30
minutach taksówką docieram do szpitala. Idę korytarzem. Tam spotykam rodziców.
- Co z nim?
– pytam ojca.
- Bez zmian.
– mówi prawie niesłyszalnie.
Podchodzę
do drzwi. Nie odważę się wejść do środka.. po kilku minutach opuszczam
szpital i jak najszybciej jadę do
szkoły.
Docieram 20
minut po dzwonku. Wchodzę do klasy i przepraszam za spóźnienie. Obok Fabiana
było wolne miejsce. Nie chcę sobie robić większych kłopotów, więc omijam go i
kieruję się do wolnego miejsca.
-
Siadaj.- słyszę jego głos. Cofam się i
siadam obok niego. Wyjmuję zeszyty i książki.
- Mamy
teraz fizykę. – słyszę głos Fabiana, który nie spuszcza ze mnie wzroku.
- No tak. –
mówię ochrypłym głosem.
- Wyjęłaś
matmę.. – po chwili spoglądam na książki. No tak.. szybko wymieniłam je na
fizykę.
Byłam
strasznie zmęczona. Obraz na tablicy mi się rozmazywał. Oparłam głowę o swoją
rękę.
- Julio,
może raczyłabyś się odezwać?
- Jula
obudź się. – słyszę potrząsania Fabiana.
- Co się
stało? – kurwa.. nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
- Do
dyrektorki… - powiedziała pani Kamińska. – Na moich lekcjach spać?
- To moja
wina.. Zanudziłem ją swoimi opowiadaniami. – stwierdził Fabian, po czym wszyscy
zaczęli się śmiać.
Taki
sukinsyn aż tak się dla mnie poświęca? Robi ze mnie pośmiewisko?
- Oboje do dyrektorki. – otwiera nam drzwi
nauczycielka. Wychodzę na korytarz, a Fabian za mną.
****************
Ah ten Fabian :)
Podoba się? Miałam nie wstawiać tego rozdziału, tylko dopiero po świętach, ale jak widać mam bardzo dobre serduszko :D
Komentujeemy! ;)
Pozdrawiam ;*
Dobrze,że wstawiłaś,mam co czytać ;)
OdpowiedzUsuńWkurza mnie ten Fabian on chce ją za wszelką cenę poderwać.
Ale się wystraszyłam,gdy lekarze ratowali Oliwiera ;o
Jula musi się pogodzić z Maćkiem.
Rodział świetny choć bardzo smutny ;c
do następnego i zapraszam do siebie ;*
http://volleyball333.blogspot.com/
To prawda, smutno u mnie ;c
UsuńALe bedzie lepiej ;)
Dziękuję i pozdrawiam ;*
Szkoda mi się zrobiło Oliwiera mam nadzieje że z tego wyjdzie i sobie wytłumaczą i będzie wkońcu normalnie..!
OdpowiedzUsuńJula i Muzaj.. hm.. mam nadzieje że jednak nie odpuści i będzie walczył o julę oni tak do sibie pasują <3
Rozdział jak zwykle super nie mogę doczekać się następnego! :D
Ps. jak możesz informuj mnie ask.fm/Ewelinaaaaaaa
Ojeju dziękuję ;)
UsuńOczywiście, że cię poinformuję ;)
Pozdrawiam ;*
Świetny rozdział :) Żal mi Oliego i Muzaja :C Mam nadzieję, że bd lepiej . Pozdrawiam i wesołych :-*
UsuńDziękuję ;*
UsuńWesołych :)
Genialny, ale tak bardzo bardzo bardzo bardzo smutno :c Bardzo smutno :c Tak myślałam, że to Oliwer przeczyta ten pamiętnik :) (Jakby coś, to dzisiaj przeczytałam dwa rozdziały, więc skomentuje tutaj obydwa. A tak swoją drogą, poprzedni też był genialny) Tylko szkoda, że Oliwer w śpiączce jest wgl ma się wybudzić! A Muzaj taki troskliwy przyjaciel :D czekam na następny i wesołego alleluja, mokrego dyngusa i co tam się jeszcze życzy xd Do następnego :* Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńOjejejej dziękuję ;*
UsuńWesołych ;*
Rewelacyjne jest to twoje opowiadanie :) pozdrawia i wesołych świąt :*
OdpowiedzUsuńDziękuję ;)
UsuńWesołych ;*
Smutno mi. :(
OdpowiedzUsuń;/
UsuńBędzie lepiej :)
Wesołych mordko ;*