wtorek, 29 kwietnia 2014

Rozdział 20


Wsiadłam do samochodu. Od razu na twarzy Muzaja pojawił się zaciesz. Przez całą drogę śpiewaliśmy piosenki, które leciały w radiu. Gdy dojechaliśmy do szkoły Maciek uparł się, że mnie odprowadzi.
- O proszę.. A kogo my tu mamy? – spytała moja wspaniała koleżanka z klasy. Wróg numer one..  – Dziś przyszłaś z obstawą? No to może przestaniesz się już ślinić do Fabiana? – zapytała, a jej koleżaneczki ją poparły.
- Dziewczyno… Uruchom mózg, serio.. – popatrzył się na nią Maciek, a następnie zaczął się śmiać.
- Maciek daruj sobie. – roześmiałam się razem z nim. – Witaj w moim świecie. – powiedziałam i pociągnęłam go za rękę.
Gdy weszliśmy na korytarz, chyba każdego zaciekawiła osoba Maćka.. Zauważyłam Fabiana, który patrzył takim wzrokiem.. Chłopaki chyba się z niego nabijali..
- To przyjadę po ciebie, a potem może pizza? – zapytał przytulając mnie.
- Nie mogę. Muszę wracać do domu. Matka ma jakiś wywiad czy coś. Dziękuję, że mnie podwiozłeś. – zaśmiałam się.
- Do zobaczenia. – pocałował mnie w policzek.
Obróciłam się i poszłam usiąść pod klasę. Po kilku minutach rozpoczęła się lekcja. Na pierwszy ogień historia.
Piszemy sprawdzian. Nic nie umiem.. Zero. Uczyłam się, ale niczego nie pamiętałam. Obok mnie siedział Kamil. Wiem, że to oszustwo, kłamstwo, ale zaczęłam zaglądać do jego pracy. Gdy on to zauważył, jeszcze bardziej podsunął kartkę w moją stronę.
Po historii podziękowałam Kamilowi, bo wiele mi pomógł. Bez niego dostałabym jedynkę… Około 12.30 poszliśmy zjeść obiad. Oczywiście dyżur na stołówce przez tydzień miał Fabian i Kamil.
Podeszłam po swoją porcję, którą nakładał Fabian. Wolałabym do Kamila.. ale tak się ustawiłam… Gdy nakładał mi jedzenie na talerz.. „przypadkowo” mnie ochlapał.
- Co robisz? – spytałam wkurzona, gdy znowu mnie ochlapał.
- Ojej, bo księżniczka się popłacze? Ucieknie? Droga wolna. – roześmiał mi się prosto w twarz.
Myśli, że się go boję? Może to działa na inne laski, ale nie na mnie.. Wzięłam talerz i wysypałam zawartość kaszy z gulaszem na jego włosy, a potem szybkim ruchem ręki roztarłam mu to po twarzy.
- Pojebało cię? – zaczął „odgarniać” twarz.
- Oo.. teraz tak bardziej twarzowo. – zaczęłam się śmiać, a za mną cała stołówka. Zdecydowałam, że czas n a ucieczkę. Rzuciłam talerz i pobiegłam w stronę łazienki. Biegł za mną. Nie zdążyłam wpaść do łazienki, bo mnie dogonił.
- Nie pogrywaj sobie ze mną. – powiedział wściekły. Stałam przy ścianie. Swoje ręce położył na ścianie, zagradzając mi drogę ucieczki. Z twarzy spływał mu gulasz, co wywołało u mnie dziki śmiech.
W tej chwili zdjął z siebie swoją koszulkę i dokładnie wytarł nią swoją twarz. Potem rzucił ją w kąt. Staliśmy tak kilka sekund. Potem przybliżył się do mnie. Jego usta idealnie były skierowane w moje.
- Jebana egoistka. – przekręcił głowę do mojego usta, szepcząc mi te słowa. Odwrócił się i zaczął iść.
- Ja? To ty jesteś największym hipokrytą i skurwielem jakiego znam. – roześmiałam się z ironią.
W tej chwili odwrócił się, podszedł do mnie. Nagle objął mnie w pasie i zaczął namiętnie całować. Ta chwila była cudowna. Jeju.. Musiałam się otrząsnąć i pokazać, że jest mi obojętny.
- Pogięło cię? – odepchnęłam go.
Ten jedynie uśmiechnął się z satysfakcją i odszedł. Byłam na siebie zła, że tak dałam się podejść. I te jego kpiące spojrzenie..
Gdy się otrząsnęłam, po kilku minutach wyszłam z łazienki. Poszłam na kolejną lekcję. Weszłam do klasy i przeprosiłam za spóźnienie. Zauważyłam Fabiana w jakiejś innej koszulce. Usiadłam na swoje miejsce. Matematyka minęła szybko..
Przyszedł czas na w-f i zaliczenie czaczy. Na pierwszy ogień poszła Marta i Kuba. Potem ja z Kamilem. Zaliczyliśmy ją na 6. Nadszedł czas na Fabiana i Blankę.
Zatańczyli bardzo dobrze.. ale po czaczy z głośników zaczął lecieć jakiś hip – hop. Fabian od razu zaczął swój popis.. Robił różna triki, przewroty w górze.. Wszystkie dziewczyny piszczały, a każdy chłopak bił mu brawa. Na mnie też zrobiło to wrażenie. Na końcu jego „przedstawienia” nawet ja zaczęłam klaskać. Potem Fabian ukłonił się i poszedł do szatni.
Po lekcjach skierowałam się spacerkiem od razu do domu. Gdy szłam, nagle usłyszałam pisk opon. A następnie jakiś wóz mnie ochlapał.. Kurwa.. Czy ja mam z tyłu napis : Lubię błoto?
Spojrzałam z wyrzutem na samochód, który po jakimś czasie zwolnił. W środku siedział Fabian i jakiś chłopak za kierownicą. Zaczęli się ze mnie śmiać, a potem odjechali.
Wkurzona wpadłam do domu. Od razu poszłam pod prysznic. Owinęłam się ręcznikiem i włączyłam sobie telewizor. Akurat leciało jakieś głupie disco – polo. Humor mi się poprawił, więc zaczęłam śpiewać. http://www.youtube.com/watch?v=83AkVjbcT9Y Wróciłam do łazienki, żeby trochę ogarnąć ją przed przyjściem mamy. Nagle ktoś zaczął pukać w drzwi łazienki.
- Hej. – usłyszałam męski głos.
Odwróciłam się i przeżyłam szok. Przede mną stał Bartosz Kurek.. a zza drzwi wyłonił się Matt Anderson. Doskonale ich znałam.. Z telewizji.. Jezu.. ja tak stoję w ręczniku i słowa z siebie wydobyć nie mogę..
Nagle wchodzi moja mama. Patrzy na mnie z politowaniem i zaprasza gości do salonu. Ja w tym czasie przebieram się : http://allani.pl/zestaw/942219-jeansy-7-for-all-mankind i suszę włosy. Nagle słyszę wołania mamy.
Speszona schodzę na dół. Nieśmiało spoglądam na twarze gości, którzy witają mnie uśmiechem.
- Kochanie, posiedź z gośćmi przez kilka minut. Muszę na chwilę jechać do szpitala. Za moment wrócę. – mówi a ja przytakuję. Mama wychodzi a ja siadam przy stole.
- To może jeszcze raz. Ja jestem Bartek, a to jest Matt. -  mówi Kurek z wielkim zacieszem na twarzy.
Podajemy sobie dłonie. Również im się przedstawiam.
- Nie wiedziałem, że w Bełchatowie jest tyle ładnych dziewczyn. – odzywa się Matt po angielsku.
- No aż żałuję, że do tej Rosji pojechałem. – przytakuje z uśmiechem.
- Dobrze, że do Niemiec nie pojechałeś. – zaczynam się śmiać a oni za mną.
Rozmawia mi się z nimi bardzo dobrze. Dowiaduję się od Kurka, że niedługo ma być zgrupowanie w Spale. Mają grać jakieś mecze towarzyskie, w tym nasz reprezentacja.
I teraz trochę żałujesz.. że nie jesteś w Spale. Zawsze chciałaś odwiedzić ich na treningu. Byłaś zbyt nieśmiała, żeby przyjść i choćby popatrzeć na ich świetną grę.
- A ty umiesz grać w siatkówkę? – pyta Matt po angielsku.
- Tak trochę. – przytakuję.
- No to sportowa rodzina z was. – uśmiecha się Bartek.
Po chwili przychodzi mama. Przeprasza, że tak długo to trwało i zaczyna wywiad.
- Bartek powiesz nam co z tą twoją dziewczyną? Wiesz, że chodzą plotki, że masz już jakąś wybrankę.
- No właśnie, plotki. – zaczyna się śmiać. – Tak naprawdę, jestem człowiekiem mocno zapracowanym. A w Rosji jeszcze nie spotkałem żadnej takiej.. A właściwie sama się znajdzie, nie szukam. – robi dziwną minę, a następnie tajemniczo się uśmiecha.
- Matt a z tą miłością, jak jest u ciebie? – pyta mama, dolewając gościom kawy.
- Podobnie jak u Bartka. Jak na razie nie mam czasu na miłość. Chcę skupić się na karierze siatkarza. – mówi z uśmiechem.
- Bartek, nie żałujesz, że wyjechałeś? Tutaj byłeś bardzo znanym siatkarzem. W Rosji też tak jest, że ludzie podchodzą po autografy?
- Nie, w Rosji jestem mniej rozpoznawalny. Oczywiście już mnie tam kojarzą, ale w Polsce miałem cięższe życie. – mówi z uśmiechem.
- Matt, chciałbyś kiedyś zagrać na polskich parkietach Plusligi?
- Nie wiem, czy bym się odnalazł. Ale może kiedyś. – zaśmiał się. – Na razie jestem zadowolony z obecnego klubu. – przytaknął.
- Ostatnie pytanie do was obu. Którzy kibice lepsi? Polscy czy Rosyjscy?
- Z racji tego, że wychowałem się w Polsce, idę za swoimi. – roześmiał się Bartek.
- A ja.. z racji tego, że często zdarza mi się grać przeciwko Polsce.. i wiem, że mają świetnych kibiców, także jestem za Polską. – powiedział z uśmiechem.
- No to chłopaki, uważajcie na siebie. Ale chyba kibice z Rosji wybaczą wam ten wybór. – zaśmiała się mama.
Goście po woli zaczęli się zbierać. Mama kazała mi ich odprowadzić do samochodu. Ubrałam kurtkę i skierowałam się na zewnątrz.
- Mam nadzieję, że kiedyś się jeszcze zobaczymy. – mówi Matt.
- No ja liczę, że będziesz nam kibicowała na meczach. – uśmiecha się Kurek.
Żegnają się i wsiadają do samochodu. Wracam do domu. Mama mówi, że Oli o mnie pytał. Muszę z nim pogadać, ale tak cholernie się boję po tym wszystkim. Dowiaduję się, że on jest jeszcze słaby. Razem z mamą jadę do szpitala.
**************
Przepraszam za to na górze.
Miałam wczoraj dodać rozdział, ale nie miałam potem czasu. Wybaczcie :)
Pozdrawiam ;*
Komentujesz = motywujesz ;c

sobota, 26 kwietnia 2014

Rozdział 19


- Kiedyś grałam w plażówkę. – zaczęłam swoją historię. – Byłam w tym dobra. Grałam razem z Olim. Potem on mnie zostawił. Wolał grać w siatkówkę na hali. Pewnie myślał, że ze mną odniesie same porażki. – zaśmiałam się pod nosem. – Od tej pory.. lekko mówiąc mam „uraz’’ do mojego brata. – westchnęłam kończąc opowieść.
- Przecież mogłaś grać dalej. Nikt nie kazał ci rezygnować z gry. To, że twój brat przestał, to nie oznaczało twojego końca.
Zastanawiam się po kogo on stronie stoi…
- Mogłam. Ale zrozum. Grałam z nim od dziecka. Podziwiałam go. Był dla mnie autorytetem. Uwielbiałam te emocje po każdym zdobytym punkcie. Nie chciałam brać sobie kogoś innego.. Może to duma? Z mojej perspektywy miał i ma mnie gdzieś. – przytakuję.
- Spróbuj go zrozumieć.. – chrząka.
- Sporo już o tym rozmyślałam.. Zniszczył moje marzenia. Chciałam grać zawodowo.. Teraz to już przeszłość. – wstałam z ławki, podziwiając parę starszych ludzi.
- On cię kocha. Prawie codziennie opowiadał o tobie, w sumie to męczył nas tymi opowieściami. – zaśmiał się. – Każdy z nas zazdrościł mu takie siostry. Musisz spojrzeć na to z innej perspektywy.
To dało mi do myślenia. No chyba, że Muzaj kłamie.. Ale niby po co? Może tak naprawdę źle oceniłam Oliwiera? Najważniejsze, żeby się obudził.
- Może pójdziemy dziś do kina? – przerwał ciszę.
- Nie mam ochoty. Przepraszam. – patrzę na niego.
- Rozumiem. – lekko się uśmiecha i ponownie siada na ławce. – Widzisz? – kiwa głową na parę starszych ludzi i przyciąga mnie na swoje kolana, co u mnie wywołuje zdziwienie. Nie wiem jak mam się zachować. Nie znam go na tyle dobrze, żeby cokolwiek o tym sądzić..
- Kochają się. – uśmiecham się pod nosem.
- Mi też się takie coś marzy.. To znaczy.. Chciałbym być ze swoją wybranką do końca. O nic się nie kłócić, po prostu być szczęśliwym. – w Maćku chyba obudził się romantyk.
- Jesteś jeszcze młody.. Jesteś siatkarzem.. przystojnym.. Na pewno jakaś się znajdzie. – zaczynam się śmiać.
- No właśnie.. Każda poleci tylko na to, że jestem siatkarzem. – głośno wzdycha, a ja odwracam twarz w jego stronę.
- W sumie coś w tym jest. W dzisiejszych czasach słowo „miłość’’ traci znaczenie.  – lekko się uśmiecham. – Ale pewnie kandydatek na nazwisko pani Muzaj nie brakuje. – zaczynam się śmiać.
- Jakiegoś szczególnego nalotu, też nie widać. – odwzajemnia uśmiech.  – Zobacz jacy oni szczęśliwi. – ponownie zerka na ławę naprzeciwko.
- Pewnie wiele przeszli. – przytakuję. – Maciek, ale my się jedynie przyjaźnimy, prawda? – upewniam się.
- Tak. – potwierdza, po czym zaczyna mnie łaskotać.
- Muzaj, ty głupia pało! – zaczynam się śmiać.
- Ej, przeginasz. – śmieje się i łaskocze jeszcze bardziej.
Nagle obok nas przechodzi para zakochanych „staruszków”.
- Ach ta miłość. – śmieje się starszy pan.
- My też kiedyś tacy byliśmy. – zaczyna się śmiać, puszczając mi oczko. Razem z Muzajem zaczynamy się śmiać. Nagle dzwoni mój telefon. Chwytam za kieszeń i wyciągam komórkę. To mama. Mówi, żebym szybko przyjechała do szpitala. Rozłącza się. Mówię o tym wszystkim Muzajowi. Postanawiamy jak najszybciej tam jechać.
W drodze mam tysiące scenariuszy. Złych, dobrych.. Mam nadzieję, że to nie chodzi o to najgorsze.. Nerwowo zerkam na Maćka. Z ust Muzaja też znika uśmiech.
- Ej, spokojnie..  – mówi chyba sam mając obawy..
Lekko uśmiecham się w jego stronę. Wysiadamy z samochodu i dosłownie wbiegamy do szpitala. Na korytarzu widzę mamę.
- Co się stało? – pytam lekko dysząc.
- On.. poruszył ręką. – mówi mama, przytulając się do mnie.
Poczułam ulgę. Spojrzałam na Maćka. Też się cieszył. Koniecznie chciałam do niego wejść. Lekarz powiedział, że on mnie słyszy i, że to dobrze, jak do niego mówimy.
Weszłam do Sali. Z jednej strony cieszyłam się, że w końcu mój brat się obudzi. A z drugiej? Najgorsza będzie rozmowa.. Nie lubię takich momentów, rozmów. Nigdy nie wiem jak mam się zachować, co powiedzieć.
Położyłam się obok Oliwiera. Zaczęłam rozmyślać. O czym? O życiu, o wszystkim. Co będzie dalej, kiedy Oli się wybudzi i kiedy nastąpi poważna rozmowa, której się tak cholernie boję.. na to wszystko nie umiałam znaleźć odpowiedzi. Chyba zasnęłam.. Obudziły mnie jakieś odgłosy. Otworzyłam oczy i spojrzałam przed siebie. Nikogo nie było.. Pomyślałam sobie, że pewnie mi się to przyśniło..
Nagle usłyszałam głos Oliwiera, a raczej niewyraźne słowa, które wydobywały się z jego ust.
- Jula.. ja musimy.. – zaczął, ale od razu mu przerwałam. Kazałam mu odpoczywać. Widziałam, że jest słaby. Poszłam po lekarza. Matka od razu wpadła do środka, gdy się dowiedziała, że Oliwier się wybudził.
A ja? Już tam ni wróciłam. Brak odwagi. Wiem, że nie powinnam go zostawiać.. ale może nie chce mnie teraz widzieć, po tym co tam wypisywałam.
Muzaj musiał jechać na trening. Kazałam mu pozdrowić chłopaków. Siedziałam na korytarzu. Sama. Ojciec z matką nie wychodzili z jego sali nawet na sekundę. Rozumiem ich. Przecież to ich idealny, wspaniały synek.
Znowu? Twój brat się wybudził, a ty ciągle to samo. Nie możesz się pogodzić z faktem, że jesteś nikim w przeciwieństwie do twojego brata.
- Oliwier chce żebyś przyszła. – nagle z zza drzwi wyłania się matka. Siada obok ciebie.
- Ja muszę iść… Mam dużo zadane. Nie mogę zaniedbywać nauki. – tak, wiesz, że to żadne tłumaczenie..  – Jutro przyjdę. – rzucam i nie czekając na odpowiedź mamy, wychodzę ze szpitala.
Na zewnątrz biorę głęboki wdech i wydech. Ta rozmowa będzie mnie więcej kosztowała niż myślałam…
Autobusem wróciłam do domu. Odrobiłam lekcje i zaczęłam się uczyć na historię. Jutro mam sprawdzian. Potem poszłam zrobić sobie coś do jedzenia. Postawiłam na kanapki. Zrobiłam sobie herbatkę i zasiadłam przed telewizor. Obejrzałam kilka dennych seriali, a następnie skierowałam się do łazienki, aby wziąć prysznic. Po drodze odebrałam sms`a od Muzaja :
„ Te czuby też cię pozdrawiają ;) Twój tata poprosił mnie żebym cię odwiózł jutro do szkoły, bo on jedzie rano do Oliego. O której mam być?”
No tak.. Do mnie to już nie łaska zadzwonić..
„ O7.30 ;) Dziękuję Maciuś xd”
Poszłam pod prysznic. Tam miałam chwilę dla siebie. Przebrałam się w pidżamę i położyłam się do łóżka. Postanowiłam nie kontynuować już pisania pamiętnika.. Jak widać, przez niego były same problemy.. Około 23.00 zasnęłam.
Rano zjadłam śniadanie przygotowane przez moją mamę. Poszłam się ubrać :  http://allani.pl/zestaw/933361-933361-kolekcja-wiosna-lato-2014 Po chwili usłyszałam wołanie mamy, żebym zeszła do kuchni.
- Jula, od razu po szkole wracasz do domu. Będziemy mieli gości. Muszę przeprowadzić z kimś wywiad. – mówi po czym szybkim krokiem wychodzi z domu.
Przyzwyczaiłam się do tego. Cały dzień poza domem. Tylko czemu wywiad będzie przeprowadzała u nas? No cóż, musiałam wrócić na czas..
Nagle zawibrował mój telefon. To Muzaj z informacją, że czeka przed bramą. Założyłam buty i kurtkę, wzięłam torbę i skierowałam się do wyjścia.  
*******************
Uff, już po egzaminach :)
#MuzajTakiKochany
#OliwierSięObudził
#TajemniczyWywiad

Miło mi, że zobaczyłam tyle komentarzy pod poprzednim postem :)
Może sytuacja się powtórzy? :)
Jeśli piszecie jakieś blogi, to dawajcie linki, poczytam chętnie ;3
Komentujesz = motywujesz ;3
Pozdrawiaam ;*

czwartek, 24 kwietnia 2014

Rozdział 18


Dzwoni dzwonek. Cała moja klasa przychodzi pod halę. Fabian jedynie zmierzył mnie wzrokiem. Obok mnie usiadł Kamil.
- Hej. – powiedział i zaczął szukać czegoś w swoim plecaku. – Masz notatki. – powiedział dając mi jakieś kartki.
- Ale przecież.. mamy inne tematy.. z resztą ty się napracowałeś.. – pokiwałam głową.
- Mamy takie sam tematy bo dla nas z Kaśką zabrakło pytań. Bierz. – zaśmiał się.
- A Kaśka? – pytam unosząc brew.
- Sama podsunęła mi ten pomysł.
Wzięłam od niego notatki. Podziękowałam mu. Nagle podszedł do nas Fabian.
- Spadaj. – pokazał palcem na Kamila.
- Pogięło cię? – zaczął się śmiać mój wybawiciel od notatek.
- Nie słyszałeś cfelu? – pyta rzucając się na Kamila.
- Fabian co ty robisz? – próbuję interweniować, ale chłopaki wdają się w bójkę.. Tak, tylko kłopotów mi teraz brakowało.. Przyszedł jakiś nauczyciel i ich rozdzielił. Od razu poszli do pedagoga. Każdy patrzył na mnie jak na idiotkę. Jakby to była moja wina. A ja przecież nawet nie wiem o co chodziło Fabianowi. Że lubi się bić.. to można było się tego po nim spodziewać.
W-f mija szybko. Potem polski. Robimy zadania, gdy drzwi otwierają się. Do środka wchodzi pedagog z Fabianem i Kamilem. Obaj są wściekli. Pedagog każe im usiąść. Nauczycielka spogląda na nich z politowaniem, a następnie kontynuuje lekcje. Wszyscy szepczą między sobą. Spoglądają raz na Fabiana a raz na Kamila. Ja swój wzrok skupiam na notatkach.
Lekcje minęły szybko. Dowiedziałam się, że chłopacy muszą przez tydzień na stołówce wydawać obiad od jutra. Nie dziwię się, że się nie cieszyli.. Ja wolałam nie podchodzić ani do jednego, ani do drugiego..
Po szkole od razu pojechałam do szpitala. Wzięłam ze sobą zdjęcia. Na Sali pielęgniarka przygotowywała Oliego do operacji. Oczywiście był jeszcze nieprzytomny. Pielęgniarka zostawiła nas na chwilę samych.
- Przepraszam. Wiem, że mnie nie słyszysz.. Ale.. – i tu mi się głos załamał. Wyjęłam zdjęcia. Położyłam się obok niego na łóżku i zaczęłam mu opowiadać o każdym zdjęciu, przypominać historie z dzieciństwa. - Jak już wyjdziesz ze szpitala, to musimy jechać na rowery. A pamiętasz jak mi się kiedyś przebiło koło? I ty musiałeś prowadzić mój rower przez kilka kilometrów? – śmiałam się przez łzy.
- Jula.. musimy już przenieść Oliwiera na salę.. – powiedziała pielęgniarka, wyłaniając się z zza drzwi.
- Przeżyje tą operację? – powiedziałaś ochrypłym głosem schodząc z łóżka.
- Musimy mieć nadzieję, że tak. Mamy świetnego chirurga.. – mówi zbierając z łóżka zdjęcia.
Moi rodzice rozmawiają z lekarzem. Na korytarzu widzę Muzaja i kilku jego kolegów. Spoglądam bezradnie na Oliwiera, którego wiozą na salę operacyjną. Opieram się o ścianę i zjeżdżam w dół. Modlę się, żeby operacja się udała..
Przychodzi Czarna. Siada obok mnie. Razem z nią jest Włodarczyk. Podchodzi do nas z dwoma kubkami herbaty. Podaje mi go do rąk. Przypadkowo go upuszczam, po czym ląduje na podłodze.
- Przepraszam. – mówię prawie słyszalnie.
- Nic się nie stało. – mówi, wyciągając chusteczki. Zaczyna ścierać plamę z podłogi.
Postanawiam iść do łazienki. Mijam chłopaków ze Spały.
- Jula, trzymasz się jakoś? – wstaje jeden z nich.
- Tak, nie widać? –uśmiecham się mimowolnie i przechodzę dalej. Docieram do łazienki. Siadam pod ścianą. Zakrywam twarz dłońmi.
Mijają sekundy, minuty.. Czuję, że dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że mogę stracić kogoś ważnego. Nawet nie zdążyłam się z nim pogodzić..
Nagle ktoś wchodzi do łazienki. Lekko odwracam wzrok w jego stronę. Jedyny plus tej osoby, to.. że to nie Muzaj.
- Mogę? – pyta Włodarczyk. Nie oczekiwał chyba odpowiedzi, bo usiadł obok ciebie. – Chyba pokłóciliście się z Maćkiem.. – patrzy na mnie.
- I to, co było w pamiętniku też ci pewnie opowiedział? Żałosne. – wycieram z oczu łzy.
- Nie opowiadał.. Nic o sobie ostatnio nie mówi. Cały czas jest wkurzony, gra mu nie idzie.. Martwię się o niego. – głośno wzdycha.
- Po co mi to mówisz? – patrzę na niego. – Myślisz, że to przeze mnie?
- Nie powiedziałem tego. Po prostu może spróbowałabyś z nim porozmawiać?
Tak po prostu mam z nim rozmawiać? Nie zdążyłam nic odpowiedzieć, bo wbiegła Nikola z informacją, że skończyła się operacja. Od razu wybiegłam z łazienki. Rodzice rozmawiali z lekarzem.
- Operacja się skończyła. – mówi lekarz.
- Niemożliwe.. – mówi zirytowana Nikola, po czym zostaje zgaszona spojrzeniem Włodarczyka.
- Udało się? Mój syn żyje? – pyta mama.
- Udała się. Oliwier jest silny. Są bardzo duże szanse, że Oli się obudzi. – mówi z wielką ulgą w głosie lekarz.
Najchętniej zaczęłabym skakać ze szczęścia. Oczywiście czas pokarze. Od razu przytuliłam  się do Czarnej. Po chwili dołączył się do nas Włodarczyk i reszta chłopaków. Jedynie Muzaj stał z boku.
Najchętniej wskoczyłabyś mu na ręce. Był przy tobie w ciężkich chwilach. A ty? Potraktowałaś go jak śmiecia. Nie chcesz go mieszać więcej w swoje życie. Jesteś dla niego tylko problemem. Z resztą, chyba pogodził się z tym, że już się nie widujemy. Albo i nie..
- Dziewczyny ja muszę jechać.. – wstał z krzesła Wojtek. – Maciek możesz odwieść dziewczyny? – patrzy na przyjaciela.
- Jasne. – ten przytakuje.
- Poradzimy sobie. – mówię i kieruję się do wyjścia.
- Julaaa.. – zatrzymuje mnie Czarna. – Nie będę dymała 7 kilometrów na piechotę. – szepcze mi do ucha.
Wywracam oczami. Dałam się przekonać. Wsiadamy do jego auta. Czarną od razu podrzuciliśmy na dworzec. Pożegnałyśmy się.
Maciek odwiózł mnie do domu. Wiem, jak to może wyglądać.. Gadam z nim jak coś chcę.. Ale ja go nie prosiłam o to.
- Jesteś na mnie zły? – pytam, kiedy samochód się zatrzymuje obok mojej bramy.
- Tak. – szczery to on jest..
- Nie mogę cię mieszać w moje życie.. – głośno wzdycham.
- Nie rozumiesz, że tak jest jeszcze gorzej? Jeśli mnie nie lubisz, czy coś to mi to powiedz w oczy. Zniknę raz na zawsze. Myślałem, że jesteś bardziej dojrzała. – opiera ręce na kierownicy.
- Widocznie nie.. – mówię cicho i odpinam pas. Już chcę wysiąść, kiedy łapie mnie za rękę.
- Każda nasz rozmowa musi się tak kończyć? – patrzy na mnie, nadal trzymając moją dłoń.
- Przejdźmy się. – mówię wysiadając z samochodu.
Idziemy przez park, który znajduje się niedaleko od mojego domu. Czuję się dziwnie, bo przez całą drogę słychać jedynie szum drzew. Gdy dochodzimy do najbliższej ławki, siadamy na niej. Rozumiemy się bez słów.
- Jedno twoje słowo i zniknę.. – mówi Muzaj tak nagle.
- To już wiem.. – przytakuję patrząc na parę starszych ludzi siedzących naprzeciwko i trzymających się za rękę.
- To oznacza, że? – spojrzał pytająco.
- Jeśli ty chcesz się ze mną dalej przyjaźnić, to bardzo by mnie to ucieszyło. – uśmiecham się pod nosem.
Na te słowa, Muzaj przyciska mnie do siebie. Na reszcie wszystko powoli zaczyna się układać. Może nie jest idealnie, ale fajnie.
- Opowiesz mi tą akcję z pamiętnikiem? Jeśli nie chcesz, to zrozumiem.. Oliwier coś wspominał.. jak już wiesz kawałek czytałem.. ale nic poza tym. Oli był strasznie załamany, gdy mi o tym mówił… - wiedziałam, że to pytanie padnie.
W przyjaźni chyba chodzi o to, żeby być szczerym, tak? Nie lubię rozmawiać o swoich prywatnych sprawach, ale ta sytuacja tego wymaga. Decyduję się podzielić z nim swoją największą tajemnicą, czyli nienawiścią do brata..
***************

#FabianTakiNerwowy
#OperacjaUdana
#MuzajTakiPrzyjacielWow
Jak tam egzaminy? Dla mnie matematyka to była masakra xd
Podoba się?
Jezuu jakoś mało ostatnio komentujecie.
Kto jest ze mną komentuje ;)

poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Rozdział 17


- Nie musiałeś. – mówię siadając na ławce, która znajdowała się przy oknie.
- Spoko, to nie litość. – siada na kafelkach.
- Więc co? – dopytuję.
- Wyspałaś się? – w głosie słyszę ironię.
- Tak.. – przytakuję. – Idziemy do tej dyrektorki?
- Pojebało? – zaczyna się śmiać. – Chodź na kebsa, ja stawiam.
Zgadzam się. Poszliśmy do sklepiku i zamówiliśmy kebaby. Nie rozumiem go.. Przy mnie jest inny.. A przy kolegach? Zwykły egoista.
- Jutro obserwacje na chemii. – porusza charakterystycznie brwiami.
- Nie wiem, czy jutro będę. – mówię obojętnie.
- Czekaj.. – mówi i wyjmuje chusteczkę. – Ujebałaś się. – zaczyna się śmiać. Nachyla się, kciukiem obejmuje mój policzek i wyciera moją twarz. Czuję jego oddech. – Jeszcze tutaj. – nachyla się jeszcze bardziej.
On chyba robi to specjalnie.. Nasze usta dzielą milimetry. Po czym odsuwa się. Postanawiamy wrócić do klasy.
- Byliście u pani dyrektor? – pyta nauczycielka od razu po naszym wejściu.
- Tak. – odpowiada Fabian.
Nic nie mówię, tylko wracam na swoje miejsce. Siadam, po czym słyszę dzwonek na przerwę. Fabian od razu wypadł z klasy i poszedł do swoich kolegów.
Czyli wrócił ten „normalny” Fabian.
Reszta lekcji minęła bardzo szybko. Po szkole postanowiłam od razu jechać do szpitala. Na korytarzu widziałam tylko Magdę – jego dziewczynę. Siedziała na krześle i piłowała paznokcie.
- Chyba płakałaś, bo tusz ci się rozmazał. – mówi cały czas mi się przyglądając.
- Czy płakałam? Tutaj leży twój chłopak… mogłabyś raz ruszyć tym mózgiem.. którego nie masz.. – powiedziałam zirytowana samą obecnością tej typiary..
- Już z nim nie jestem.. Rozstaliśmy się przed wypadkiem.. Mam kogoś lepszego niż on.. – po tych słowach osłupiałam.. To może nie przeze mnie ten wypadek? Może to przez nią?
- To możesz już wypierdalać.. – powiedziałam powstrzymując się, żeby jej nie uderzyć..
Chyba się wystraszyła.. bo poszła sobie. Ona to ma tupet…
Przyszli rodzice. Matka nie wyglądała najlepiej. Kiedy ten koszmar się w końcu skończy? Dziś też nie weszłam do niego.. Jeszcze nie teraz. Zbyt mało czasu minęło.
Wracam do domu. Tam towarzyszy mi tylko cisza. Nagle dzwoni mój telefon. Szybko chwytasz za kieszeń i wyjmujesz go.. Z nadzieją, że to Muzaj? Przecież sama tego chciałaś. Nie odezwał się od tamtego momentu.
- Halo? – odbierasz, widząc, że dzwoni Czarna.
- Dlaczego nie powiedziałaś mi o Oliwierze? – mówi z pretensją.
- Przepraszam… Miałam dużo na głowie.. To wszystko jest tak cholernie skomplikowane.. – mówię.
Nagle słyszę dzwonek do drzwi.
- Zaczekaj, ktoś przyszedł. – mówię i idę otworzyć drzwi. I kogo tam widzę? Czarną. Na początku stoi wkurzona i nic nie mówi, po czym wita się ze mną i opowiada jak bardzo za mną tęskniła.
- Najważniejsze, że żyje… - mówię kończąc historię.
- Na pewno z tego wyjdzie.. – spogląda na mnie z pewną wątpliwością. Lekko przytakuję. Kieruję się do kuchni, żeby zrobić coś do jedzenia. Stawiam na kanapki. Nikola robi herbatę.
Jedząc towarzyszy nam cisza. Niekiedy słychać było jedynie stukot szklanek, które stawiałyśmy na stole.
- Przyjechałaś tu dla Oliwiera? – pytam zbierając talerze.
- Nie tylko. Tak przy okazji odwiedzić ciebie… - zaczęła się śmiać, a ja razem z nią. – No i Wojtka Włodarczyka.
- To jutro go odwiedzisz. Przenocujesz dziś u mnie. – deklaruję, po czym słyszę jej sprzeciwy.
Po długim namawianiu, zgodziła się. Postanawiamy obejrzeć jakiś film. Stawiamy na „Nad życie”. Na końcu ryczymy jak zwykle. Oglądamy już ten film chyba po raz setny. Nigdy nam się on chyba nie znudzi. Ostatnia scena filmu nie obejdzie się bez chusteczek..
Nikola bierze kąpiel, a ja ścielę łóżko. Słyszę, że przyszli rodzice. Od razu zbiegam na dół. Pytam co z nim. Mówią, że jutro ma jakąś operację. Mówią o jakimś guzie, który bez operacji sam nie zniknie.. I najgorsze.. Operacja jest zagrożona. On może tego nie przeżyć.. Mama opada bezradnie na krzesło. Ojciec podaje jej herbatę. A ja? Nie mogę tego wszystkiego ogarnąć. Przecież po południu było wszystko dobrze.. Dopiero teraz wykryli tego guza?
Wracam na górę. Tam widzę Nikolę, która siedzi na łóżku w mojej bluzce. Słyszała całą rozmowę.
- On nie może umrzeć.. – zaczyna.
- Nie umrze. – lekko się uśmiecham, a po policzkach płyną mi łzy. – Przecież nie zrobiłby nam tego.
Idę pod prysznic. Nie mogę dłużej udawać, że nie obchodzi mnie życie mojego brata. Gdyby można było cofnąć czas…
Razem z Nikolą kładziemy się spać. Byłam tak zmęczona, że od razu zasnęłam.
Jestem w szpitalu. Widzę jak wywożą go na halę. Nagle otwiera oczy i pyta czy mam zdjęcia. Kiwam głową i wyciągam je z kieszeni. Patrzę na fotografie z dzieciństwa. Byliśmy wtedy tacy mali. Bez problemów. Bawiliśmy się w najlepsze nie myśląc co będzie kiedyś.
Nagle z łóżka wstaje Oli i podchodzi do mnie.
- Nigdy, przenigdy nie zwątp w siebie.. We mnie.. – całuje mnie w czoło i z powrotem układa się na łóżku.
Budzę się cała spocona, zdyszana. Wstaje z łóżka. To tylko sen.. Zaglądam do szafki z moimi rzeczami i szukam zdjęć z dzieciństwa. Nikola też już nie śpi. Opowiadam jej mój sen, szukając fotografii. Kiedy już je znajduję przy piosence :   http://www.youtube.com/watch?v=11SeRtSOUmk oglądamy zdjęcia. Byliśmy tacy słodcy. Tak bardzo się kochaliśmy.
- Pamiętam, jak zawsze gdy coś popsułam zwalałam winę na niego. – śmieję się przez łzy.
- A potem dostawałaś w czapę. Pamiętam. – zaczęła się śmiać Nikola.
- Co dziś będziesz robiła? – pytam składając zdjęcia. Zamierzam wziąć je do szpitala.
- Umówiłam się z Wojtkiem, że pójdę do nich na trening. Mają go o 9.00 a potem gdzieś jedziemy.
- Jesteście razem? – unoszę brew.
- Nie e. On traktuje mnie jedynie jako przyjaciółkę.. – wzdycha. Rozumiem. Że u Czarnej jest inaczej. – A potem idę do szpitala.
Szczerze powiedziawszy nie miałam na nic ochoty. Czekałam tylko żeby ten dzień się skończył.. Dobrze się skończył.
Pakuję się i razem z Czarną schodzimy na śniadanie. Na stole widzę jajecznicę i kartkę od mamy. Od rana będzie w szpitalu.
Czarna odprowadza mnie do szkoły. Żegnam się z nią i wchodzę do środka. Na korytarzu spotykam swoją klasę. Witam się z kilkoma dziewczynami i siadam pod klasą.
- Uuu jaki dresik.. Mam się bać? – pyta ze śmiechem Fabian w otoczeniu kolegów, którzy zaczynają się ze mnie nabijać.
Nie obchodziło mnie to, serio. Jeśli ma to podnieść popularność Fabianowi.. Niech się pośmieje.
- Zabawny jak zawsze. – uśmiecham się sztucznie. Dzwoni dzwonek. Wstaję i staję obok drzwi.
- Jak brat? – pyta oddzielając się od grupy kolegów.
- I tak cię to nie obchodzi. Pytasz bo tak wypada. – mówię obojętnie.
- No tak. Taka świnia, cham i prostak jak ja… Co mnie to może obchodzić. – mówi z uśmiechem.
Nie odpowiadam. Wchodzę do klasy. Pierwsza jest chemia. Znów te głupie obserwacje. Siadamy razem z Fabianem i bierzemy się za zapisywanie notatek.
Nie mogę się skupić. Obraz jak na złość mi się zamazuje. Przecieram twarz rękoma.
- Ej, tylko znowu nie zaśnij. – mówi Fabian na całą klasę. Wszyscy patrzą na mnie, po czym zaczynają się śmiać.
Biorę swoje rzeczy i wychodzę. Nauczycielka nawet nie zwraca na to uwagi. Każdy ma prawo do chwili słabości.
Idę pod halę, gdzie mam kolejną lekcję. Co, słowa Fabiana cię zabolały? Nie to tylko pretekst, żeby stamtąd wyjść.
*******************

Jezu, nie wiem co to ma być. Sami oceńcie.
Ktoś was dziś oblał?
Ja od góry do dołu, przez chłopaków :D
Coś słabo komentujecie. Zdenerwałam się na was. Pisaliście mi na asku o rozdział. Więc proszę. ;)
Komentujesz = motywuejsz.
Kiedy następny? Zależy od was ;)
Pozdrawiam ;*
Macie mojego aska. ;)

http://ask.fm/Melodyjna15

piątek, 18 kwietnia 2014

Rozdział 16


Perspektywa Juli :
- Co ty tu robisz? – spytałam ochrypniętym głosem.
- Powinienem na ciebie nakrzyczeć. – nawet na mnie nie patrzył. Wcale mu się nie dziwię. Po chwili przypomniałam sobie to wszystko..
- Po co mnie ratowałeś? Po to żeby na mnie nakrzyczeć? – z oczu spływały mi łzy.
- Dlaczego tak uważasz? Coś ty najlepszego chciała zrobić? – złapał mnie za dłoń i mocno ją uścisnął.
- Najlepszego.. no właśnie. – pociągnęłam nosem.
- Nie możesz, nigdy więcej.. słyszysz? – otarł moje łzy.
- Co z nim? – zapytałam ledwo słyszalnym głosem.
- Nie myśl na razie o nim.. – przyciągnął mnie do siebie i wtulił w tors.
- Jak mam o nim nie myśleć? To mój brat, to przeze mnie. – spojrzałam mu głęboko w oczy.
- Obiecasz, że już nigdy…
- Tak. – przerwałam mu.
Nastała cisza. A jak wiadome.. to najgorsze co może być. Pewnie nie najlepiej.. Dlaczego nie chce mi nic powiedzieć?
- Jest w śpiączce. Tylko tyle wiem.. – spuszcza głowę.
Przez chwilę robi mi się słabo. Nie daruję sobie tego, jak..
Razem z Maćkiem jedziemy do szpitala. W samochodzie panuje cisza. Dopiero pod koniec drogi Muzaj próbuje nawiązać kontakt.
- To nie przez ciebie.. – patrzy na mnie, gdy stoimy na światłach.
- Nic nie wiesz. – nie odrywam wzroku od szyby.
- Wiem. – mówi i zjeżdża na pobocze.
Powiedział mu? Niemożliwe..
- Ty też go czytałeś? – patrzę na niego ze łzami w oczach.
- Fragment. – na te słowa odpinam pas i wysiadam z auta. Kieruję się przed siebie.. Muzaj idzie za mną.
- Jula, Oliwier nie wiedział co ma o tym myśleć.. A my się przyjaźnimy.. Chcieliśmy dobrze. – staje przede mną. Doigrałeś się Muzaj. Obrywasz w twarz. Stoisz osłupiony i łapiesz się za policzek.
Łapię taksówkę i jadę do szpitala. Tam spotykam rodziców. Są załamani. Oliwier nadal się nie wybudził. Siadasz na krześle. Sama już nie wiesz co masz robić ze swoim życiem. Najpierw straciłaś brata, potem przyjaciela…
Lekarz oznajmia, że można do niego wejść. Najpierw idą rodzice, a potem czas na mnie. Mam obawy.. ale wchodzę do środka. Biorę krzesło i siadam obok jego łóżka. Najgorsza jest myśl, że on się może już nie obudzić. Chyba wolałabym tutaj leżeć zamiast niego.. On ma przyszłość, karierę siatkarza.. Ba, rodzice go kochają.. Ja nie mam nic.
Nagle przeżywam szok. Słyszę jakiś odgłos z maszyn, do którego podłączony jest mój brat. Od razu podbiega pielęgniarka, po czym wybiega i woła lekarza.
- Proszę się odsunąć. – pielęgniarka wyprowadza mnie z Sali. Obok drzwi stoją rodzice. Są przerażeni. Matka krzyczy, nie wie co się dzieje. Z resztą ja też. Nic nie widzę, bo w oczach mam łzy. Przez szybę drzwi widzę jak lekarze „ratują” Oliwiera.
Po chwili wychodzi lekarz. Na korytarzu słyszę nawet swój oddech. Oznajmia nam, że Oliwier żyje. Odetchnęłam. Matka upadła na podłogę i dziękowała Bogu. To wszystko dzieje się tak szybko..
Nagle na korytarzu pojawia się Muzaj. Usiadł na krześle. Pocieszał moją matkę. Tłumaczył, że trzeba czekać.
Potem było już tylko lepiej. Lekarz powiedział, że Oliwier jest silny. Trzeba czekać.
- Twoja mama kazała mi cię odwieść do domu.. – podszedł Muzaj z kubkiem wody.
Tak jestem zbyt dumna, żeby kogoś posłuchać. Wolałabym wrócić na piechotę niż z nim.
- Możesz chodź na chwilę zapomnieć o tym cholernym pamiętniku? – pyta wkurzony i zgniata kubek w ręku.
Wybiegam do łazienki. Jest mi ciężko. Gdyby już nigdy się nie obudził.. Nie mogłabym żyć z myślą, że zabiłam własnego brata.
Po co weszłaś do tej sali? Przez ciebie o mało co nie umarł. Nie możesz już tam wchodzić.. To dla jego dobra.
- Chodź. Jutro musisz iść do szkoły. – słyszę za sobą głos Maćka.
- Nic nie muszę. – syknęłam.
- O nie, nie. To, że twój brat leży w szpitalu nie usprawiedliwia cię w opuszczaniu lekcji.
Ma rację. Czujesz się zmęczona. Ledwo co stoisz na nogach. Wsiadasz do samochodu. Kiedy słyszysz tą piosenkę w radiu :  http://www.youtube.com/watch?v=Q6ICop2Si2g zaczynasz głośno szlochać.
- Jula.. co jest? – spogląda na mnie.
- Przepraszam. Przeze mnie masz tylko problemy. Może usuń mój numer, ja twój.. i więcej już się nie widujmy.. – odpięłam pas.
- Co ty pleciesz? Nawet nie wiesz jak mnie tym ranisz.. Przestać się z tobą widywać? To najgorsze co mógłbym teraz zrobić. – opiera głowę o kierownicę. – Myślałem, że się przyjaźnimy. – po kilku sekundach spogląda na mnie.
- Ja nie mogę cię mieszać w moje życie.. – zmieszana wychodzę z auta.
Nie miałam innego wyboru. Najpierw Łukasz, potem Oliwier.. teraz Maciek? Lepiej się do nikogo nie przywiązywać.
Tak, wróciła dawna Jula. Skryta, małomówna. Wchodzę do domu. Sprzątam butelkę po alkoholu oraz tabletki. Idę wziąć prysznic, a następnie kładę się do łóżka.
Nie spałam całą noc. Próby zaśnięcia kończyły się płaczem, słuchaniem muzyki. Rano musiałam się spakować do szkoły. Byłam cholernie zmęczona. Spojrzałam w lustro. Podkrążone oczy, potargane włosy. Ubrałam się : http://allani.pl/zestaw/940138-legginsy-aaiko Rodziców nie było całą noc. Pewnie zostali w szpitalu. Postanowiłam jechać najpierw do szpitala. Najwyżej się spóźnię.
Po 30 minutach taksówką docieram do szpitala. Idę korytarzem. Tam spotykam rodziców.
- Co z nim? – pytam ojca.
- Bez zmian. – mówi prawie niesłyszalnie.
Podchodzę do drzwi. Nie odważę się wejść do środka.. po kilku minutach opuszczam szpital  i jak najszybciej jadę do szkoły.
Docieram 20 minut po dzwonku. Wchodzę do klasy i przepraszam za spóźnienie. Obok Fabiana było wolne miejsce. Nie chcę sobie robić większych kłopotów, więc omijam go i kieruję się do wolnego miejsca.
- Siadaj.-  słyszę jego głos. Cofam się i siadam obok niego. Wyjmuję zeszyty i książki.
- Mamy teraz fizykę. – słyszę głos Fabiana, który nie spuszcza ze mnie wzroku.
- No tak. – mówię ochrypłym głosem.
- Wyjęłaś matmę.. – po chwili spoglądam na książki. No tak.. szybko wymieniłam je na fizykę.
Byłam strasznie zmęczona. Obraz na tablicy mi się rozmazywał. Oparłam głowę o swoją rękę.
- Julio, może raczyłabyś się odezwać?
- Jula obudź się. – słyszę potrząsania Fabiana.
- Co się stało? – kurwa.. nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
- Do dyrektorki… - powiedziała pani Kamińska. – Na moich lekcjach spać?
- To moja wina.. Zanudziłem ją swoimi opowiadaniami. – stwierdził Fabian, po czym wszyscy zaczęli się śmiać.
Taki sukinsyn aż tak się dla mnie poświęca? Robi ze mnie pośmiewisko?
- Oboje do dyrektorki. – otwiera nam drzwi nauczycielka. Wychodzę na korytarz, a Fabian za mną.

****************
Ah ten Fabian :)
Podoba się? Miałam nie wstawiać tego rozdziału, tylko dopiero po świętach, ale jak widać mam bardzo dobre serduszko :D
Komentujeemy! ;)
Pozdrawiam ;*

środa, 16 kwietnia 2014

Rozdział 15


Siada obok mnie. Nic nie mówi. Otwiera zeszyt i coś pisze. Wyrywa kartkę i mi ją podaje.
„ Wiem, że mnie nie lubisz.. Ale damy radę? To tylko 31 dni ;) ‘’
Uśmiecham się pod nosem. Nic nie mówię, tylko odkręcam mikroskop w jego stronę. Widzę jak nachyla się i zaczyna obserwację. Po kilku sekundach odchyla się i przekazuje maszynę do mojego użytku.
- Eee tam.. To jakieś nudy. – głośno wzdycha. – Proszę pani, mogę do toalety? – pyta nauczycielki, która przytakuje.
Wiedziałam, że siedzenie z Fabiankiem na chemii, przysporzy mi samych problemów.
- Wymień się. – podchodzi jakaś dziewczyna.
- Yy? – spoglądam na nią pytająco.
- On i tak cię nie lubi. – prycha i odchodzi.
- Pozdro. – mówię sama do siebie.
Wraca Fabian. Reszta obserwacji mija nawet dobrze. Potem przyszedł czas na w-f. Dowiedziałam się, że będziemy się uczyć tańczyć cza – czy.
Nauczycielka od w-fu kazała nam się dobrać w pary. Pierwszy zagaił do mnie Patryk, więc się zgodziłam. Fabian tańczył z jakąś blondynką. Dokładnie to nie wiem.
Cały czas obserwował moje ruchy. Z resztą, ja też byłam ciekawa jak sobie radzi. I jak? Zajebiście tańczy.
- I raz, dwa, trzy. Cza cza! Raz, dwa, trzy! – powtarzała kolejno nauczycielka.
Nam szło to dobrze. Kilka minut przed dzwonkiem zrobiliśmy sobie odpoczynek. Widziałam jak Fabian porywał kilka dziewczyna do tańca, a tamte były wniebowzięte. Odwróciłam się spoglądając, jak kto tańczy. Kątem oka na trybunach dostrzegłam Oliwiera.. ?
Co on tu robi? Przecież wczoraj doszło między nami do ostrej wymiany. Nienawidzę go, i to co raz bardziej. Musiał przyjść przed chwilą…
- Patrzcie.. ciacho po prawej. – powiedziała Natala. Tak, chodziło im o mojego brata..
- No niezły jest… - zapatrzyła się Karola.
Nie reagowałam na to. Nie miałam ochoty nawet z nim rozmawiać.. ani przyznawać się do niego..
Dzwoni dzwonek. Chcę się wymknąć tak, aby nie spotkać brata.. To mi się jednak nie udaje.
- Jula… - zaczął zastawiając mi drogę.
- Czego chcesz? – spojrzałam na niego i chciałam  go minąć, ale to nie było takie łatwe.
- Mam tu coś chyba twojego. – pokazał na.. MÓJ PAMIĘTNIK…
- Oo.. znalazł się. – odetchnęłam i wyrwałam mu zeszyt z rąk.. – Zaraz.. ale chyba go nie czytałeś.. – przełknęłam ślinę.
- Pogadamy? – chrząknął Oliwier.
- A jednak.. – pokręciłam głową i chciałam uciec.. no chciałam go zabić po prostu.
- Nie wiedziałem co to. Przeczytałem pierwszą stronę.. Kiedy zobaczyłem, że większość to o mnie.. – zaczął.
- Zadowolony? Teraz już wiesz, co o tobie myślę. – powiedziałam dość spokojnie.
- Przecież wiesz, że to nie moja wina, że Łukasz… - zaczął ale ja nie mogłam tego słuchać.
- A kogo? Przestań, bo to robi się żałosne. – powiedziałam ze łzami w oczach.
Nie mogłam mu dać do zrozumienia, że jestem słaba, że nie wierzę w to co mówię. Przez ten cały czas tłumiłam to w sobie. Teraz nienawidzę go jeszcze bardziej. Dla mnie ten człowiek już nie istnieje. Nikt nie miał prawa się dowiedzieć co myślę. Więcej takiego błędu nie popełnię.
Wbiegłam do szatni po rzeczy. Gdy z niej wyszłam, Oliwiera już tam nie było. Odetchnęłam. Nadal byłam zła. Najbardziej na siebie. Wychodząc, na zakręcie w kogoś uderzyłam. To Fabian.
- Uważaj. – wrzasnął. Gdy zobaczył, że to ja, lekko się do mnie uśmiechnął. Nie miałam ochoty z nikim gadać. Spojrzałam na niego przepraszająco i odeszłam.
Przede mną jeszcze dwie lekcje. Siedzę na biologii. Nauczycielka tłumaczy jakieś układy, a ja ciągle mam w głowie scenę z moim bratem. I co teraz? Pewnie nigdy się już do mnie nie odezwie. Przecież tego chciałaś…
Nagle wchodzi pani dyrektor. Woła cię do swojego gabinetu. Wszyscy kumulują na tobie swój wzrok. Szepczą między sobą. A ty masz w głowie różne scenariusze. Może słyszała waszą kłótnię?
Idę za dyrektorką. Kiedy docieramy do jej gabinetu, każe mi usiąść.
- Posłuchaj.. Tylko spokojnie. – zaczyna się nie zaciekawię.
- Coś się stało? – pytam zdezorientowana.
- Twój brat.. – zaczyna, ale szybko jej przerywam.
- No tak, trochę się pokłóciliśmy. Ale to nic takiego. Nic się nie stało. – zaprzeczam.
- On jest w szpitalu.. Miał wypadek. – na te słowa zaczynam się śmiać. To jakiś żart?
- Niemożliwe.. – kręcę głową. W oczach czuję łzy. Wybiegam z gabinetu. Nie reaguję na wołania nauczycielki.
Nie wiem co mam ze sobą zrobić. Po tej kłótni nienawidziłam go.. ale w końcu to mój brat. I wiecie co jest najgorsze? Że ten wypadek to przeze mnie. Wszyscy mnie znienawidzą. Rodzice pewnie już wiedzą. A może Oli miał rację, że ten wypadek Łukasza to nie przez niego? To moja wina. Gdybym się z nim nie przyjaźniła.. A teraz Oliwier.
Czuję złość, strach. Wbiegam do łazienki. Nabieram w dłonie zimnej wody i opłukuję nią twarz. Siadam przy ścianie. Podkulam nogi pod twarz. Nawet nie zauważam, kiedy krople łez spadają na podłogę.
Nagle ktoś wchodzi do łazienki. Zaczną się przesłuchania..
- Nie rycz. – widzę Fabiana, który siada obok mnie.
- Tobie zawsze wszystko się udaje? Taki niby twardziel? – próbujesz się na nim wyżyć? Powodzenia.
- Gdybym był zwykłą pizdą, nie doszedłbym do tego co mam. – spogląda na mnie.
- Pocieszające. – pociągam nosem.
- Nie zamierzam nikogo pocieszać. Jedyne co mogę powiedzieć, to żebyś się nie poddawała, nigdy. – całuje mnie w czoło i odchodzi.
Pomógł? Nie. Ryczysz jeszcze bardziej. Postanawiasz wrócić do domu. Nic tu po tobie. W drodze do domu dzwoni twój telefon. To Muzaj. Zapomniałaś, że miałaś być dziś na treningu. Teraz nie masz na to głowy. O chwili sms`y od niego. Żadnego nie masz ochoty odczytać. Wyłączasz telefon.
Powinnaś być teraz w szpitalu. Nie masz na tyle odwagi, żeby spojrzeć mu w oczy. Martwisz się Oliwiera, ale przerasta cię to.
Po drodze o mało co, nie rozjeżdża cię samochód. Gwałtownie hamuje. W samochodzie widzisz atakującego Skry  - Alka. Od razu odwracasz wzrok i ruszasz do przodu. 
Gdy docierasz do domu nie masz na nic ochoty, na nic siły. Szukam po szafkach i znajduję 0,5 l wódki. Biorę je i siadam na kanapie. Od razu zaczynam smakować alkohol. Po kilku minutach czuję, że zatopiłam w nim smutek. Podnoszę się i kieruję się do szafki z lekami. W połowie drogi prawie się przewracam. Gdy wracam słyszę dzwonek do drzwi i wołania Maćka. Zaczynam się głośno śmiać. Wsypuję do ręki tabletki. Nagle drzwi się otwierają.
PERSPEKTYWA MUZAJA :
Tak cholernie się o nią martwię. Podobno Oli miał wypadek. Jula miała przyjść do nas na trening. Nie odbiera, nie odpisuje. Musiałem do niej przyjść.
Stoję kilkanaście sekund przed jej drzwiami. Nie otwiera mi. Może jej nie ma? Nagle słyszę jej śmiech. Postanawiam wejść do środka. Na szczęście nie zamknęła drzwi na klucz.
Gdy ją zobaczyłem prawie zamarłem. Wokół niej był alkohol i jakieś tabletki. Akurat coś połykała i popijała wódką. Domyśliłem się, co chce zrobić…
Podbiegłem do niej. Kazałem jej wypluć wszystko, a potem zwymiotować. Posłuchała. Pytałem co się stało, dlaczego chciała to zrobić. Odpowiedziała mi jedynie płaczem.
Postanowiłem jej nie męczyć. Dałem jej do picia wody. Zasnęła. Gdy się obudziła, wyglądała już trochę lepiej. Postanowiłem czegoś się dowiedzieć.
*************

no to się porobiło...
#JulaNieChceŻyć
#OliwierWszpitalu
#MuzajTakiDobryPrzyjaciel
Chcieliście rozdział, to go macie :)
Życzę wszystkim udanych egzaminów (Dla trzecioklasistów) oraz WESOŁYCH ŚWIĄT!
Komentujcie ;) Pozdrawiam ;*