Kochani!
Jezu jak ja tęsknię :c
Za Wami za pisaniem.
Wczoraj sobie tak siedzę i myślę, czy znów nie zacząć pisać.
Tylko w tym rzecz, że rozdział by był raz na tydzień :) Ale za to taki porządny, dobry rozdział :)
Mam już pomysł na nowy blog, tylko pytania do Was :)
1. Blog ma być smutny, czy wesoły? ;D
2. Ktoś to będzie wgl czytał?
Piszcie w komentarzu, czy jesteście ze mną ;)
Wtedy zdecyduje, czy rozdział powstanie ;)
A kto wie, może pierwsza notka już jutro? :)))
sobota, 27 września 2014
piątek, 29 sierpnia 2014
Epilog
KILKA MIESIĘCY PÓŹNIEJ:
- Co ty tu robisz? - spytałam Oliwiera, kiedy pierwszy raz od tamtegbo czasu mnie odwiedził.
- Wyjdźmy na zewnątrz. - poprosił, a ja na to przystałam.
Założyłam kórtkę, bo nadal było trochę zimno. U Alka mieszkało mi się dobrze, barodzo go kochałam. Nie wyobrażam sobie życia bez niego... Byliśmy u jego rodziców. Alek mówi, że polubili mnie, ale ja wiem swoje.. Nienawidzą mnie, bo `zabrałam` im ich jedynego, kochanego synka... Ale ja się tym nie przejmuję..
- Nie możesz być z Alkiem... - zaczął.
- Aaa.. bo ty tak mówisz? - powiedziałam zirytowana.
- Proszę cię, posłuchaj mnie, zerwij z nim..
- Bo? Mam cię gdzieś! Teraz sobie przypomniałeś, że żyję? No, dzięki.. - chciałam odejść, ale on mnie zatrzymał.
- Proszę, nie chcę żebyś cierpiała...
- To mnie zostaw! W co ty grasz? - pokręciłam głową.
- Ty i Alek jesteście rodzeństwem. - po tych słowach się roześmiałam.
- I co jeszcze wymyślisz?
- Tu masz dowody.. - podał mi zdjęcie.
Na fotografi byłam ja i jakiś mały chłopiec. Gdy przyjżałam się bliżej, stwietrdziłam, że to Alek..
- I co z tego? To tylko fotografia. Skąd to masz? - z oczu zaczęły mi lecieć łzy.
- Nie możecie być razem.. - przytulił mnie.
- Kurwa, gdy wszystko się układa, nagle się psuje... - powiedziałam z niedowierzaniem.
Posiedziałam chwilę na ławce, a następnie wbiegłam do domu.
- Jej, kotku zimno jesxt, chodź cię przytulę. - powitał mnie mój chłopak, a RACZEJ MÓJ BRAT...
- Zostaw mnie. - powiedziałam oschle..
Wiedziałam, że to nas obojga zaboli.. On nie zna prawdy, na pewno...
- Co jest? - spytał zszokowany.
- Nic. - warknęłam.
- Oliwier coś zrobił?
- Nie, to ja... - powiedziałam wymyślając kłamstwo.
- Przecież ja ci wszystko wybaczę.. - chciał mnie przytulić, ale ja się popłakałam.
Stałam tak kilka sekund. Alek był zszokowany.
- Zdradziłam cię. Właśnie teraz się z nim pieprzyłam.. - zabolało go to.. Ale wolałam mu naściemiać, niż żeby poznał prawdę.
- Nie mogłaś tego zrobić, na pewno... - pokręcił głową.
- Ja cię nie kocham, nigdy cię nie kochałam.. - tymi słowami dobiłam nie tylko jego, ale i siebie.
Widziałam, jak płacze. Usiadł na łóżku. W jednym momencie spieprzyłam nie tylko swoje życie ale i jego..
- Pójdę już.. - powiedziałam zachrypniętym głosem.
- Proszę cię, zostań.. - otarł łzy.
- Nie dam rady, przepraszam. Zasługujesz na kogoś lepszego.. - mówiąc to w sercu coś mnie ukuło.
- Na kogo? Julka, proszę cię.. teraz jestem zły, ale nie zostawiaj mnie, nie przeżyję tego.. - podszedł i wtulił mnie w swoją klatkę piersiową.
Wspomienia wróciły, każde chwile z nim spędzone. To koniec? Naszego związku? Naszej miłości? Porobiło się...
- Zostaw, proszę, znajdziesz inną. - wybiegłam z mieszkania.
Nie wiedziałam gdzie iść, co robić... Byłam na skraju załamania.. Słyszałam jak krzyczy za mną, że nie pozwoli mi odejść, że i tak będziedmy razem...
Wsiadłam w pierwszy lepszy autobus. Ludzie patrzyli na mnie jak na idiotkę. Kilka osób się nawet zapytało czy mi pomóc. Ja jedynie kręciłam głową.
Wysiadłam na jakiśm przystanku. Ściemiało się, a ja nie miałam dokąd pójść. Telefon nie przestawał dzwonić. Raz Alek, raz Oli i tak na przemian. W końcu odebrałam od Oliwiera.
- Czego? - syknęłam.
- Jak się czujesz?
- Świetnie, a teraz daj mi spokój. - nacisnęłam czerwoną słuchawkę.
Wykręciłam numer do Maćka. Czemu on? Może to też mój brat...
- Proszę cię, boję się, wszystko się spieprzyło.
- Gdzie jesteś? - zapytał wystraszony.
- Nie wiem, nie chcę wiedzieć, nie chcę być sama... - zaczęłam płakać.
- Proszę cię, powiedz gdzie jesteś. - po tych słowach zaczęłam się rozglądać i z boku zauważyłam tabliczkę, na której była poboczna miejscowość.
Tak i jeszcze ta cholerna burza... Usiadłam na drodze. Prawie nikt tamtędy nie przejeżdżał.
`Lubię gdy pada deszcz, bo wtedy nie widać moich łez.`
- Jula, co ty wyrabiasz? Alek do mnie wydzwania... - Muzaj wysiadł z samochodu.
- On mi tego nie wybaczy... Rozumiesz?
- Wsiądźmy.. - nalegał.
- Nie, jedź... - spojrzałam na niego.
- Nigdy. Posiedzę z tobą. - usiadł obok mnie. Zdjął swoją kurtkę i zrobił nad nami baldachim. - Jak zginiemy to razem. - uśmiechnął się.
- Chcę zginąć, teraz, już.. - wstałam.
- Bardzo rozsądnie. - wstał za mną.
- Czemu tędy nie jeżdżą żadne samochody? - rozłożyłam ręce.
- Jula, to nie jest śmieszne...
- No raczje nie. - przytaknęłam.
Nagle zauważyłam nadjeżdżający samochód.
- Puść. - krzyknęłam, gdy mnie objął.
- Ci.. już dobrze. - głaskał mnie po głowie.
- Nie rozumiesz, że przeze mnie ludzie tylko cierpią? Nie chcę tak dłużej...
- Pojedziesz do mnie i tak zostanie.. - zadecydował.
Zgodziłam się. Gdyby wiedział co planuję, nie zgodził by się.
`ALEK`
Wydawało się, że sytuacja się poprawiła. Już nawet poszedłem na trening, zostawiając ją samą. Gdy wróciłem ona tam była. Już nieżywa. Wtedy moje życie straciło sens. Kochałem ją całym sercem. Na widok Julki w wannie całej zakrwawionej sam chciałem się zabić... Jednak strach mi nie pozwolił, bałem się, cholernie... Miałem poczucie winy, że to przeze mnie. Mogłem postąpić inaczej, a tak? Zostawiła list, na kopercie napisała, że to do mnie i kazała otworzyć za rok, równy rok, od jej śmierci..
Tak też postąpiłem.
" Nie mogłam inaczej. I to nie twoja wina. Nie obwiniaj się. Gdziekolwiek bym po tym wszystkim była, to i tak by się skończyło. Miałam cholerne szczęście, że umarłam przy twoim boku. Nikogo tak nie kochałam jak ciebie, kretynie.. Kurcze, nawet list pożegnalny mi ine wychodzi...
Jedno możesz dla mnie zrobić. Znajdź sobie dziewczynę, która będzie ciebie warta. Która zadba o ciebie. Nie mogliśmy być razem, przepraszam. Nikogo tak nie kochałam, jak Ciebie.. Wiem, pocieszające...
Mam prośbę, zadbaj o Alka, niech myśli, że go zdradziłam. Niech mnie nawet dobrze nie wspomina.. Wolę, żeby mnie nienawidził, tak będzie najlepiej.
Kocham Cię całym sercem.
Jula"
Po tym liście nie byłem sobą. Minęły dwa lata. Żadnej dziewczyny nie pokochałem jak jej. Alek jakoś to wytrzymał. Znalazł sobie inną dziewczynę. Chodź każdy z nas przeżywał śmierć Julki. Wszyscy płakali słysząc jej imię. Siatkarze, rodzina, przyjaciele...
Może tak miało być? Może ta historia, przeżycia, osobowość, to nie mogło się udać?
`````````````````````````````````````````````````````````````````````````
BOŻE TO JUŻ KONIEC... WSZYSTKO SIĘ SKOŃCZYŁO.
ROZDZIAŁ
BLOG
PISANIE.
dziękuję Wam, że byliście ze mną zawsze, do końca.
Nie mówię NIE! Może kiedyś jeszcze wrócę, a może szybciej niż myślicie ;D
Przepraszam, że ten blog taki krótki.... ;/
Przepraszam za ten epilog.
Miałam łzy w oczach jak to pisałam, szczególnie końcówkę. Proszę o jedno - skomentuj jeśli czytałeś. To dla mnie ważne.
Kocham Was i już tęsknię.. ;///
- Co ty tu robisz? - spytałam Oliwiera, kiedy pierwszy raz od tamtegbo czasu mnie odwiedził.
- Wyjdźmy na zewnątrz. - poprosił, a ja na to przystałam.
Założyłam kórtkę, bo nadal było trochę zimno. U Alka mieszkało mi się dobrze, barodzo go kochałam. Nie wyobrażam sobie życia bez niego... Byliśmy u jego rodziców. Alek mówi, że polubili mnie, ale ja wiem swoje.. Nienawidzą mnie, bo `zabrałam` im ich jedynego, kochanego synka... Ale ja się tym nie przejmuję..
- Nie możesz być z Alkiem... - zaczął.
- Aaa.. bo ty tak mówisz? - powiedziałam zirytowana.
- Proszę cię, posłuchaj mnie, zerwij z nim..
- Bo? Mam cię gdzieś! Teraz sobie przypomniałeś, że żyję? No, dzięki.. - chciałam odejść, ale on mnie zatrzymał.
- Proszę, nie chcę żebyś cierpiała...
- To mnie zostaw! W co ty grasz? - pokręciłam głową.
- Ty i Alek jesteście rodzeństwem. - po tych słowach się roześmiałam.
- I co jeszcze wymyślisz?
- Tu masz dowody.. - podał mi zdjęcie.
Na fotografi byłam ja i jakiś mały chłopiec. Gdy przyjżałam się bliżej, stwietrdziłam, że to Alek..
- I co z tego? To tylko fotografia. Skąd to masz? - z oczu zaczęły mi lecieć łzy.
- Nie możecie być razem.. - przytulił mnie.
- Kurwa, gdy wszystko się układa, nagle się psuje... - powiedziałam z niedowierzaniem.
Posiedziałam chwilę na ławce, a następnie wbiegłam do domu.
- Jej, kotku zimno jesxt, chodź cię przytulę. - powitał mnie mój chłopak, a RACZEJ MÓJ BRAT...
- Zostaw mnie. - powiedziałam oschle..
Wiedziałam, że to nas obojga zaboli.. On nie zna prawdy, na pewno...
- Co jest? - spytał zszokowany.
- Nic. - warknęłam.
- Oliwier coś zrobił?
- Nie, to ja... - powiedziałam wymyślając kłamstwo.
- Przecież ja ci wszystko wybaczę.. - chciał mnie przytulić, ale ja się popłakałam.
Stałam tak kilka sekund. Alek był zszokowany.
- Zdradziłam cię. Właśnie teraz się z nim pieprzyłam.. - zabolało go to.. Ale wolałam mu naściemiać, niż żeby poznał prawdę.
- Nie mogłaś tego zrobić, na pewno... - pokręcił głową.
- Ja cię nie kocham, nigdy cię nie kochałam.. - tymi słowami dobiłam nie tylko jego, ale i siebie.
Widziałam, jak płacze. Usiadł na łóżku. W jednym momencie spieprzyłam nie tylko swoje życie ale i jego..
- Pójdę już.. - powiedziałam zachrypniętym głosem.
- Proszę cię, zostań.. - otarł łzy.
- Nie dam rady, przepraszam. Zasługujesz na kogoś lepszego.. - mówiąc to w sercu coś mnie ukuło.
- Na kogo? Julka, proszę cię.. teraz jestem zły, ale nie zostawiaj mnie, nie przeżyję tego.. - podszedł i wtulił mnie w swoją klatkę piersiową.
Wspomienia wróciły, każde chwile z nim spędzone. To koniec? Naszego związku? Naszej miłości? Porobiło się...
- Zostaw, proszę, znajdziesz inną. - wybiegłam z mieszkania.
Nie wiedziałam gdzie iść, co robić... Byłam na skraju załamania.. Słyszałam jak krzyczy za mną, że nie pozwoli mi odejść, że i tak będziedmy razem...
Wsiadłam w pierwszy lepszy autobus. Ludzie patrzyli na mnie jak na idiotkę. Kilka osób się nawet zapytało czy mi pomóc. Ja jedynie kręciłam głową.
Wysiadłam na jakiśm przystanku. Ściemiało się, a ja nie miałam dokąd pójść. Telefon nie przestawał dzwonić. Raz Alek, raz Oli i tak na przemian. W końcu odebrałam od Oliwiera.
- Czego? - syknęłam.
- Jak się czujesz?
- Świetnie, a teraz daj mi spokój. - nacisnęłam czerwoną słuchawkę.
Wykręciłam numer do Maćka. Czemu on? Może to też mój brat...
- Proszę cię, boję się, wszystko się spieprzyło.
- Gdzie jesteś? - zapytał wystraszony.
- Nie wiem, nie chcę wiedzieć, nie chcę być sama... - zaczęłam płakać.
- Proszę cię, powiedz gdzie jesteś. - po tych słowach zaczęłam się rozglądać i z boku zauważyłam tabliczkę, na której była poboczna miejscowość.
Tak i jeszcze ta cholerna burza... Usiadłam na drodze. Prawie nikt tamtędy nie przejeżdżał.
`Lubię gdy pada deszcz, bo wtedy nie widać moich łez.`
- Jula, co ty wyrabiasz? Alek do mnie wydzwania... - Muzaj wysiadł z samochodu.
- On mi tego nie wybaczy... Rozumiesz?
- Wsiądźmy.. - nalegał.
- Nie, jedź... - spojrzałam na niego.
- Nigdy. Posiedzę z tobą. - usiadł obok mnie. Zdjął swoją kurtkę i zrobił nad nami baldachim. - Jak zginiemy to razem. - uśmiechnął się.
- Chcę zginąć, teraz, już.. - wstałam.
- Bardzo rozsądnie. - wstał za mną.
- Czemu tędy nie jeżdżą żadne samochody? - rozłożyłam ręce.
- Jula, to nie jest śmieszne...
- No raczje nie. - przytaknęłam.
Nagle zauważyłam nadjeżdżający samochód.
- Puść. - krzyknęłam, gdy mnie objął.
- Ci.. już dobrze. - głaskał mnie po głowie.
- Nie rozumiesz, że przeze mnie ludzie tylko cierpią? Nie chcę tak dłużej...
- Pojedziesz do mnie i tak zostanie.. - zadecydował.
Zgodziłam się. Gdyby wiedział co planuję, nie zgodził by się.
`ALEK`
Wydawało się, że sytuacja się poprawiła. Już nawet poszedłem na trening, zostawiając ją samą. Gdy wróciłem ona tam była. Już nieżywa. Wtedy moje życie straciło sens. Kochałem ją całym sercem. Na widok Julki w wannie całej zakrwawionej sam chciałem się zabić... Jednak strach mi nie pozwolił, bałem się, cholernie... Miałem poczucie winy, że to przeze mnie. Mogłem postąpić inaczej, a tak? Zostawiła list, na kopercie napisała, że to do mnie i kazała otworzyć za rok, równy rok, od jej śmierci..
Tak też postąpiłem.
" Nie mogłam inaczej. I to nie twoja wina. Nie obwiniaj się. Gdziekolwiek bym po tym wszystkim była, to i tak by się skończyło. Miałam cholerne szczęście, że umarłam przy twoim boku. Nikogo tak nie kochałam jak ciebie, kretynie.. Kurcze, nawet list pożegnalny mi ine wychodzi...
Jedno możesz dla mnie zrobić. Znajdź sobie dziewczynę, która będzie ciebie warta. Która zadba o ciebie. Nie mogliśmy być razem, przepraszam. Nikogo tak nie kochałam, jak Ciebie.. Wiem, pocieszające...
Mam prośbę, zadbaj o Alka, niech myśli, że go zdradziłam. Niech mnie nawet dobrze nie wspomina.. Wolę, żeby mnie nienawidził, tak będzie najlepiej.
Kocham Cię całym sercem.
Jula"
Po tym liście nie byłem sobą. Minęły dwa lata. Żadnej dziewczyny nie pokochałem jak jej. Alek jakoś to wytrzymał. Znalazł sobie inną dziewczynę. Chodź każdy z nas przeżywał śmierć Julki. Wszyscy płakali słysząc jej imię. Siatkarze, rodzina, przyjaciele...
Może tak miało być? Może ta historia, przeżycia, osobowość, to nie mogło się udać?
`````````````````````````````````````````````````````````````````````````
BOŻE TO JUŻ KONIEC... WSZYSTKO SIĘ SKOŃCZYŁO.
ROZDZIAŁ
BLOG
PISANIE.
dziękuję Wam, że byliście ze mną zawsze, do końca.
Nie mówię NIE! Może kiedyś jeszcze wrócę, a może szybciej niż myślicie ;D
Przepraszam, że ten blog taki krótki.... ;/
Przepraszam za ten epilog.
Miałam łzy w oczach jak to pisałam, szczególnie końcówkę. Proszę o jedno - skomentuj jeśli czytałeś. To dla mnie ważne.
Kocham Was i już tęsknię.. ;///
sobota, 16 sierpnia 2014
Rozdział 54
- Kurek ty imbecylu! - wykrzyczałam goniąc go.
- Sama tego chciałaś! - powiedział Winiar śmiejąc się. - Trzeba było odmówić sobie patrzenia na nasze piękne ciałka.
- Winiar w samouwielbienie popadniesz. - roześmiał się Bartek. - No i co mi zrobisz? Nic nie zrobisz. - roześmiał się gdy go dogoniłam.
- Zdepczę cię. - walnęłam go w ramię krzywiąc się, bo mnie to zabolało, a on nawet nie drgnął. - Od małego lubiłam deptać takie glizdy jak ty. - roześmiałam się, a Kuraś zmrużył oczy.
- Grzczniej kolego! - krzyknął Karol wychodząc z hali.
- Że co niby? - uniosłam brew, odwracając się w jego stronę.
- No co ty? Nigdy nie oglądałaś W-11? - zapytał zakozony Kłos.
- Karollo cały sezon śledził. - poklepał mnie po plecach Andrzej.
- To dlatego taki podejrzliwy.. - pokiwałam głową.
- Ej, ej! - krzyknął Karol. - Posiedzisz trochę na pomorskiej.. - zaczął, ale wszyscy spojrzeliśmy na niego wzrokiem`zamilcz` i urwał w połowie.
Nagle z hali wyszedł Aleks i wziął mnie na bok.
- Załatwione. Pomieszkasz trochę u mnie.
- Nie jestem pełnoletnia, nie mogę. - pokręciłam głową, chodź ten powód był słaby... Sama nie wiem czemu nie byłam zachwycpna tym pomysłem.
- Załatwiłem to. Tak będzie lepiej miśku, - przytulił mnie. - Teraz pojedziemy po rzeczy.
- Nie wejdę tam. - spojrzałam na Alka.
- Spokojnie, Oliwier cię spakuje. - pogłaskał mnie po policzku.
Nie miałam wyjścia. Albo spanie u Alka, albo ulica.. Po 20 minutach dojechaliśmy pod `mój` dom.
- Poczekasz? Chcę pogadać z Olim.
- Poczekam. - pokiwał głową.
Stał przed bramą. Miał łzy w oczach.
- Dzięki. - powiedziałam oschle.
- Jula czekaj. - powiedział gdy chciałam odejść. Chyba nie miałam tyle odwagi, żeby z nim pogadać.
- Od kiedy wiedziałeś? - wykrzyczałam przez łzy.
- Chodź do parku, tam spokojnie pogadamy. - powiedział, a ja przystałam na jego propozycję.
Gdy szliśmy Oliwier okrył mnie bluzą. Od kiedy on taki dobry?
Usiedliśmy na ławce. On jak zwykle zaczął rozmowę.
- Miesiąc temu, może dwa sam dowiedziałem się przypadkiem. Chciałem ci powiedzieć od początku, ale wmówili mi, ze tak będzie lepiej dla naszej rodziny.
- Kpisz sobie? Naszej rodziny? To nigdy nie była rodzina. Nigdy z ojcem i matką nie miałam dobrych kontaktów.
- Wiem, zauważyłem. - przytaknął.
- Mogłeś mi powiedzieć.. - pociągnęłam nosem.
- Byłaś w Spale, musiałem sam się z tym pogodzić. Uwierz, mi też nie jest łatwo. Przykro mi, ale mam nadzieję, że nie urwiesz ze mną kontaktu?
- Zawsze będziesz moim bratem. - wtuliłam sie w niego i zaczęłam płakać.
Zapanowała cisza. Bałam się od niego oderwać. Nie wiedziałam, jak mam się po tym wszystkim zachowywać.
- Wiesz, chyba nigdy nie traktowałem cię jak siostrę.. - zaczął.
- Jako obcą osobę? - w końcu postanowiłam na niego spojrzeć.
- Nie to coś innego. - chyba nie umiał tego wytłumaczyć. - Byłaś dla mnie ważna.. Znaczy nadal jesteś. - zmieszał się.
- Do rzeczy. - powiedziałam poddenerwowana.
- Kocham cię, ale nie jak siostrę. - po tych słowach chciałam się odezwać, ale on kontynuował. - Czekaj. Potem ty. Gdy jeszcze nie wiedziałem, ze nie jesteś moją siostrą, a całkiem obcą mi osobą, radziłem z tym sobie. Tłumaczyłem sobie, że to tylko moja głupota, nic więcej. Że nie powinienem na ciebie patrzeć jak na kobietę, a po drugie jesteś z Alkiem. Przepraszam.
Po tym ja zamilkłam. Byłam w szoku. Chyba wolałabym o tym nie wiedzieć.
- Muszę iść. - wstałam i ruszyłam przed siebie.
- Jula, ale...
- Muszę..
- Tam zaparkował Alek. - na te słowa odwróciłam się i zobaczyłam, że Oliwier pokazuje ręką w przeciwnym kierunku niż szłam. Uśmiechnęłam się do niego i pognałam do mojego chłopaka.
Wsiadłam do samochodu i kazałam mu jechać. Nie pytał o nic i chyba to w nim było najlepsze. Wie, że jak będę chciała to i tak mu powiem. Po kilkunastu minutach drogi byliśmy już przed jego domem.
- Lepiej? - pyta gasząc silnik.
- Tak... - kiwam głową. - A Konstantin? Nie będzie zły, że zwalę wam się na głowę?
- On się ucieszył. Według niego w końcu w naszym mieszkaniu zapanuje porządek. - roześmiał się.
- Ejjj... - zaśmiałam się. - Może jeszcze mam wam gotować? - spytałam oburzona.
- Do tego pranie, poranna kawa... -zaczął wyliczać.
- A tak serio?
- Żaden problem. Serio się ucieszył. Przynajmniej nie będzie czuł się samotny, bo ma kontuzję. Całymi dniami siedzi w domu...
Po tych słowach weszliśmy do środka. Aleks pokierował mnie do wolnego pokoju. Tam rozpakowałam się, a następnie po wołaniach Alka zeszłam do kochni.
Mieszkanie było małe, ale przytulne. Wnętrze dość przestronne. Wszędzie panował bałagan.. Ja rozumiem treningi, potem są zmęczeni, ale na miłość Boską, to dwóch dorosłych facetów...
- Cześć. - uśmiechnęłam się na widok Konstantina.
- Cześć piękna. - zaśmiał się i mnie przytulił.
- Starczy tego. - Aleks podszedł i objął mnie od tyłu. Podniósł i przestawił na bok. - Siadaj, bo wystygnie. - na stole zobaczyłam naleśniki.
- No nie mów, że sam zrobiłeś. - nałożyłam sobie jednego.
- Aleks? On wodę na herbatę przypala. - zaśmiał się Kostek. -To Zuśka zrobiła. - po tycj słowach Aleks chrząknął.
- Ah Zuśka... - podparłam brodę ręką. - Też jakaś współlokatorka?
- Sąsiadka, czasem do nas wpada. - wyrwał się Atanasijević.
- Pewnie jakaś stara zrzęda, co? - zaśmiałam się.
- Czy ja wiem... Nawet ładna.. - Konstantin poruszył charakterystycznie brwiami. - Jest w naszym wieku. - kiwnął głową na Alka.
- No to możesz się koło niej zakręcić.. Chyba, że Alek zaklepał. - zaśmiałam się.
- Ej czemu Alek zawsze wyrywa wszystkie najfajniejsze laski? To nie fair. - udał obrażonego.
- Debil. - zaczął go wyzywać Aleks.
Po kolacji zadeklarowałam się, że pozmywam. Potem poszłam do swojego pokoju, aby przygotować się do szkoły.
Minęło kilka dni. Alka nie było cały czas w domu. Kiedy pytałam Konstantina dlaczego znika on na całe dnie unikał odpowiedzi. A ja sama nie chciałam naciskać na Alka.
- Może pójdziemy do kina w weekend? Fajny film grają. - zaproponowałam przeglądając internet.
- Zmączony jestem, może w następnym tygodniu.
- Aż po noc trenujecie? Może Nawrocki trochę przesadza,wykończysz się. - powiedziałam podirytowana.
- Zachowujesz się jak zazdrosna żona. - uśmiechnął się.
- A co mam o tym myśleć? Znikasz na całe dnie. - nie chciałam mu tego wypominać...
- Wiem, przepraszam.. Jutro ci wytłumaczę..
- Dziś.. - powiedziałam stanowczo.
- Jeżeli ma cię to uspokoić.. Dobra powiem ci. -westchnął. - Chcę, żebyś na święta wyjechała do mnie, do mojej rodziny. Przez te kilka dni załatwiałem wszystkie formalności. Miałem i mam nadzieję, że się zgodzisz. - powiedział jednym tchem.
- Do Serbii? - zaśmiałam się, a on przytaknął. - To dla ciebie ważne, prawda?
- Chcę, żebyś poznała całą moją rodzinę, miejsce, gdzie spędziłem całe dzieciństwo.. - zaczął opowiadać o Serbii jak nakręcony.
- Zgadzam się. I przepraszam, że tak wypytywałam. - zasmuciłam się.
- Nie szkodzi. To miało potrwać krócej, ale załatwiałem sobie tydzień wolnego.. I nie możesz sobie narobić zaległości w szkole.
No właśnie, jak w szkole? Ogólnie dobrze. Chyba z klasą jest lepiej. Polubiłam ich, oni mnie. Z Fabianem się omijam, ale to chyba rzadna nowość. Do Serbi mięliśmy udać się w pierwszy dzień świąt, tak żeby wigilię spędzić tu w Polsce. Z Oliwierem nie miałam od tamtego czasu kontaktu. Dzwoni, pisze...
Nagle ktoś zaczął dzwonić do drzwi. Otworzyłam je. Przede mną stała jakaś wysoka brunetka z talerzem w ręku.
- Przepraszam chyba pomyliłam mieszkania. - zmieszała się i zobaczyła na napisz na drzwiach. - Są może chłopcy?
- Chłopcy? - uniosłam brew. - Kim pani jest?
- Mieszkam tutaj obok. Przyniosłam im cos słodkiego.
- Dziękujemy, nie trzeba. - chciałam jej zamknąć drzwi przed nosem, ale nagle wepchnął się Cupko.
- Cześć Zuziu, wchodź. - zaprosił ją do środka.
Byłam wściekła. Do tego Aleks wyszedł w samych bokserkach. Śmiali się razem z nią, rozmawiali. Cała ta sytuacja mnie wkurzała.
- Muszę iść. - wstałam i poszłam do drzwi.
- Jula nie rób scen. - podszedł do mnie Aleks.
- A ty nie rób ze mnie kretynki. - powiedziałam i trzasnęłam drzwiami.
Wyszłam się przejść ulicami miasta. Był ranek więc Bełchatów był jeszcze mało ruchliwy. Potem skręciłam w boczną uliczkę. Nagle obok mnie pojawił się jakiś piesek.
- Cześć maleńki. - powiedziałam nie oglądając się za siebie i to był mój błąd. - Ale ty jesteś słodki. - zaczęłam go głaskać.
- O proszę, co za miłe spotkanie. - usłyszałam za sobą.
- No tak, jest 9.00 rano, co gorszego może mnie spotkać niż Bartman? Nic Zbyszku... - powiedziałam ironicznie odwracając się w jego stronę.
- Jak zwykle mile mnie przywitałaś. - zaśmiał się arogancko. - Chyba mój Bobek cię polubił. - ukcnął przy psie.
- Bobek? Kto tak psu ubliża.. - wyśmiałam go. - Chodź w sumie nic gorszego stać mu się nie może, skoro ty jesteś jego właścicielem. - sama nie wiem czemu nie mogłam powstrzymać się od docinek.
- Może wypijemy kawę? - zaproponował.
- Dobra, mam jeszcze jakieś 10 minut. - spojrzałam na telefon.
Kilka kroków dalej znajdowała się kawiarnia, do której poszliśmy.
- A co ty w ogóle robisz w Bełku? - zapytałam upijając łyk.
- Stęskniłem się za tobą. - uśmiechnął się cwaniacko.
- Pff...
- Miałem tu coś do załatwienia. Zatrzymałem się u Kurka.
- No właśnie, co u niego?
- Załamał się, bo dziewczyna go nie chce.. - westchnął. - A właśnie, może zabierzemy go do kina, czy coś? Może na jakieś zakupy? Wiesz, ty chyba lepiej sie na tym znasz...
- Wątpię, żeby Bartek lubił świąteczne zakupy... - zaśmiałam się.
- No to będzie pretekst.. powiedz, że nie masz z kim iść.. Już nawet ja się poświęce.. - o Bartmanie, dzięci ci za twą litość.
- Genialny plan. - przeciągnęłam pierwsze słowo.
- Czyli jesteśmy umówieni?
- Jutro?
- Jutro. - przytaknął.
Ustaliliśmy, że pójdziemy do centrum około 13.00. Oczywiście Zbyszek zadeklarował, że namówi Kurka...
Oczywiście pójdzie ze mną także Alek..
Wróciłam do domu. Jej już nie było.
- No przepraszam, ale to nie moja wina, że ona do nas przychodzi, przecież jej nie wypędzę... - powiedział skruszony siatkarz.
- Wybaczam. - pocałowałam go w usta. - Ale.. jutro idziesz ze mną i z chłopakami na zakupy...
- Jutro? O której?
- O 13.00.. - uśmiechnęłam się. - Pójdziesz prawda?
- Nie mogę... - westchnął.
- Bo? - oderwałam się od niego.
- Obiecałem naszej sąsiadce, że naprawię jej kran...
- Zuzi? Nie no.. no tak, bo przecież w Bełchatowie hydraulików nie ma... - powiedziałam ironicznie. - Dobra, napraw jej to dla świętego spokoju, może się potem odczepi, idiotka.. - ostatnie słowo powiedziałam pod nosem, ale chyba Aleks to usłyszał, bo się roześmiał.
Co z pieniędzmi? Miałam trochę oszczędności. No właśnie, trochę.. Muszę chyba podjąć się jakiejś pracy albo po szkole, albo w weekendy, bo nie chcę żeby Aleks za wszystko płacił..
Postanowiłam wejść do internetu i czegoś poszukać.. niestety nigdzie nie przyjmą niepełnoletniej dziewcyzny..
- Co robisz? - zapytał Cupko kładąc się na moim łóżku.
- Pracy szukam..
- Po co? - po tym pytaniu spojrzałam na niego, jak na kretyna. - Dobra, dobra. - roześmiał się. - Pomogę ci.. Muszę sie dowiedzieć co potrafisz... Chwila. - wstał i wziął ze stolika kartkę i długopis.
- Yyy? - spojrzałam na niego pytająco.
- Inteligentna.. ambitna.. - zaczął wypisywać.
- Piszesz moje dobre strony tak? - uniosłam brew.
- Chamska, opryskliwa.. - po tych słowach dostał poduszką w głowę.
- Dobra, już.... jak ta praca ma wyglądać? Masz jakieś konkretne predyspozycje?
- No nie mam...
- Jest coś co lubisz robić? - ciągnął dalej.
- Chyba nie...
- Konkretna kasa?
- Też chyba nie... - wzruszyłam ramionami..
- Od poniedziałku do piątku?
- Nieee...
- Mam! - powiedział uradowany.. -Chyba mogę ci pomóc. Ale daj mi czas do jutra. - powiedział i wstał.
- Tylko nie mów na razie Alkowi, ok?
- Masz moje słowo. - zaśmiał się i wyszedł.
*********************************
Witajcie po długiej przerwie!
od razu przepraszam za wszelkie błędy, które są w tym rozdziale ;)
hmm... cieszę się, że tak wielu z Was pyta o link do bloga na asku :)
jeśli macie jakieś pytania to śmiało ;d
http://ask.fm/Melodyjna15
dziękuję, żę jeszcze ze mną jesteście :)
Wasze komentarze mnie dopingują ;D
dziękuję ;*
pozdrawiam ♥
- Sama tego chciałaś! - powiedział Winiar śmiejąc się. - Trzeba było odmówić sobie patrzenia na nasze piękne ciałka.
- Winiar w samouwielbienie popadniesz. - roześmiał się Bartek. - No i co mi zrobisz? Nic nie zrobisz. - roześmiał się gdy go dogoniłam.
- Zdepczę cię. - walnęłam go w ramię krzywiąc się, bo mnie to zabolało, a on nawet nie drgnął. - Od małego lubiłam deptać takie glizdy jak ty. - roześmiałam się, a Kuraś zmrużył oczy.
- Grzczniej kolego! - krzyknął Karol wychodząc z hali.
- Że co niby? - uniosłam brew, odwracając się w jego stronę.
- No co ty? Nigdy nie oglądałaś W-11? - zapytał zakozony Kłos.
- Karollo cały sezon śledził. - poklepał mnie po plecach Andrzej.
- To dlatego taki podejrzliwy.. - pokiwałam głową.
- Ej, ej! - krzyknął Karol. - Posiedzisz trochę na pomorskiej.. - zaczął, ale wszyscy spojrzeliśmy na niego wzrokiem`zamilcz` i urwał w połowie.
Nagle z hali wyszedł Aleks i wziął mnie na bok.
- Załatwione. Pomieszkasz trochę u mnie.
- Nie jestem pełnoletnia, nie mogę. - pokręciłam głową, chodź ten powód był słaby... Sama nie wiem czemu nie byłam zachwycpna tym pomysłem.
- Załatwiłem to. Tak będzie lepiej miśku, - przytulił mnie. - Teraz pojedziemy po rzeczy.
- Nie wejdę tam. - spojrzałam na Alka.
- Spokojnie, Oliwier cię spakuje. - pogłaskał mnie po policzku.
Nie miałam wyjścia. Albo spanie u Alka, albo ulica.. Po 20 minutach dojechaliśmy pod `mój` dom.
- Poczekasz? Chcę pogadać z Olim.
- Poczekam. - pokiwał głową.
Stał przed bramą. Miał łzy w oczach.
- Dzięki. - powiedziałam oschle.
- Jula czekaj. - powiedział gdy chciałam odejść. Chyba nie miałam tyle odwagi, żeby z nim pogadać.
- Od kiedy wiedziałeś? - wykrzyczałam przez łzy.
- Chodź do parku, tam spokojnie pogadamy. - powiedział, a ja przystałam na jego propozycję.
Gdy szliśmy Oliwier okrył mnie bluzą. Od kiedy on taki dobry?
Usiedliśmy na ławce. On jak zwykle zaczął rozmowę.
- Miesiąc temu, może dwa sam dowiedziałem się przypadkiem. Chciałem ci powiedzieć od początku, ale wmówili mi, ze tak będzie lepiej dla naszej rodziny.
- Kpisz sobie? Naszej rodziny? To nigdy nie była rodzina. Nigdy z ojcem i matką nie miałam dobrych kontaktów.
- Wiem, zauważyłem. - przytaknął.
- Mogłeś mi powiedzieć.. - pociągnęłam nosem.
- Byłaś w Spale, musiałem sam się z tym pogodzić. Uwierz, mi też nie jest łatwo. Przykro mi, ale mam nadzieję, że nie urwiesz ze mną kontaktu?
- Zawsze będziesz moim bratem. - wtuliłam sie w niego i zaczęłam płakać.
Zapanowała cisza. Bałam się od niego oderwać. Nie wiedziałam, jak mam się po tym wszystkim zachowywać.
- Wiesz, chyba nigdy nie traktowałem cię jak siostrę.. - zaczął.
- Jako obcą osobę? - w końcu postanowiłam na niego spojrzeć.
- Nie to coś innego. - chyba nie umiał tego wytłumaczyć. - Byłaś dla mnie ważna.. Znaczy nadal jesteś. - zmieszał się.
- Do rzeczy. - powiedziałam poddenerwowana.
- Kocham cię, ale nie jak siostrę. - po tych słowach chciałam się odezwać, ale on kontynuował. - Czekaj. Potem ty. Gdy jeszcze nie wiedziałem, ze nie jesteś moją siostrą, a całkiem obcą mi osobą, radziłem z tym sobie. Tłumaczyłem sobie, że to tylko moja głupota, nic więcej. Że nie powinienem na ciebie patrzeć jak na kobietę, a po drugie jesteś z Alkiem. Przepraszam.
Po tym ja zamilkłam. Byłam w szoku. Chyba wolałabym o tym nie wiedzieć.
- Muszę iść. - wstałam i ruszyłam przed siebie.
- Jula, ale...
- Muszę..
- Tam zaparkował Alek. - na te słowa odwróciłam się i zobaczyłam, że Oliwier pokazuje ręką w przeciwnym kierunku niż szłam. Uśmiechnęłam się do niego i pognałam do mojego chłopaka.
Wsiadłam do samochodu i kazałam mu jechać. Nie pytał o nic i chyba to w nim było najlepsze. Wie, że jak będę chciała to i tak mu powiem. Po kilkunastu minutach drogi byliśmy już przed jego domem.
- Lepiej? - pyta gasząc silnik.
- Tak... - kiwam głową. - A Konstantin? Nie będzie zły, że zwalę wam się na głowę?
- On się ucieszył. Według niego w końcu w naszym mieszkaniu zapanuje porządek. - roześmiał się.
- Ejjj... - zaśmiałam się. - Może jeszcze mam wam gotować? - spytałam oburzona.
- Do tego pranie, poranna kawa... -zaczął wyliczać.
- A tak serio?
- Żaden problem. Serio się ucieszył. Przynajmniej nie będzie czuł się samotny, bo ma kontuzję. Całymi dniami siedzi w domu...
Po tych słowach weszliśmy do środka. Aleks pokierował mnie do wolnego pokoju. Tam rozpakowałam się, a następnie po wołaniach Alka zeszłam do kochni.
Mieszkanie było małe, ale przytulne. Wnętrze dość przestronne. Wszędzie panował bałagan.. Ja rozumiem treningi, potem są zmęczeni, ale na miłość Boską, to dwóch dorosłych facetów...
- Cześć. - uśmiechnęłam się na widok Konstantina.
- Cześć piękna. - zaśmiał się i mnie przytulił.
- Starczy tego. - Aleks podszedł i objął mnie od tyłu. Podniósł i przestawił na bok. - Siadaj, bo wystygnie. - na stole zobaczyłam naleśniki.
- No nie mów, że sam zrobiłeś. - nałożyłam sobie jednego.
- Aleks? On wodę na herbatę przypala. - zaśmiał się Kostek. -To Zuśka zrobiła. - po tycj słowach Aleks chrząknął.
- Ah Zuśka... - podparłam brodę ręką. - Też jakaś współlokatorka?
- Sąsiadka, czasem do nas wpada. - wyrwał się Atanasijević.
- Pewnie jakaś stara zrzęda, co? - zaśmiałam się.
- Czy ja wiem... Nawet ładna.. - Konstantin poruszył charakterystycznie brwiami. - Jest w naszym wieku. - kiwnął głową na Alka.
- No to możesz się koło niej zakręcić.. Chyba, że Alek zaklepał. - zaśmiałam się.
- Ej czemu Alek zawsze wyrywa wszystkie najfajniejsze laski? To nie fair. - udał obrażonego.
- Debil. - zaczął go wyzywać Aleks.
Po kolacji zadeklarowałam się, że pozmywam. Potem poszłam do swojego pokoju, aby przygotować się do szkoły.
Minęło kilka dni. Alka nie było cały czas w domu. Kiedy pytałam Konstantina dlaczego znika on na całe dnie unikał odpowiedzi. A ja sama nie chciałam naciskać na Alka.
- Może pójdziemy do kina w weekend? Fajny film grają. - zaproponowałam przeglądając internet.
- Zmączony jestem, może w następnym tygodniu.
- Aż po noc trenujecie? Może Nawrocki trochę przesadza,wykończysz się. - powiedziałam podirytowana.
- Zachowujesz się jak zazdrosna żona. - uśmiechnął się.
- A co mam o tym myśleć? Znikasz na całe dnie. - nie chciałam mu tego wypominać...
- Wiem, przepraszam.. Jutro ci wytłumaczę..
- Dziś.. - powiedziałam stanowczo.
- Jeżeli ma cię to uspokoić.. Dobra powiem ci. -westchnął. - Chcę, żebyś na święta wyjechała do mnie, do mojej rodziny. Przez te kilka dni załatwiałem wszystkie formalności. Miałem i mam nadzieję, że się zgodzisz. - powiedział jednym tchem.
- Do Serbii? - zaśmiałam się, a on przytaknął. - To dla ciebie ważne, prawda?
- Chcę, żebyś poznała całą moją rodzinę, miejsce, gdzie spędziłem całe dzieciństwo.. - zaczął opowiadać o Serbii jak nakręcony.
- Zgadzam się. I przepraszam, że tak wypytywałam. - zasmuciłam się.
- Nie szkodzi. To miało potrwać krócej, ale załatwiałem sobie tydzień wolnego.. I nie możesz sobie narobić zaległości w szkole.
No właśnie, jak w szkole? Ogólnie dobrze. Chyba z klasą jest lepiej. Polubiłam ich, oni mnie. Z Fabianem się omijam, ale to chyba rzadna nowość. Do Serbi mięliśmy udać się w pierwszy dzień świąt, tak żeby wigilię spędzić tu w Polsce. Z Oliwierem nie miałam od tamtego czasu kontaktu. Dzwoni, pisze...
Nagle ktoś zaczął dzwonić do drzwi. Otworzyłam je. Przede mną stała jakaś wysoka brunetka z talerzem w ręku.
- Przepraszam chyba pomyliłam mieszkania. - zmieszała się i zobaczyła na napisz na drzwiach. - Są może chłopcy?
- Chłopcy? - uniosłam brew. - Kim pani jest?
- Mieszkam tutaj obok. Przyniosłam im cos słodkiego.
- Dziękujemy, nie trzeba. - chciałam jej zamknąć drzwi przed nosem, ale nagle wepchnął się Cupko.
- Cześć Zuziu, wchodź. - zaprosił ją do środka.
Byłam wściekła. Do tego Aleks wyszedł w samych bokserkach. Śmiali się razem z nią, rozmawiali. Cała ta sytuacja mnie wkurzała.
- Muszę iść. - wstałam i poszłam do drzwi.
- Jula nie rób scen. - podszedł do mnie Aleks.
- A ty nie rób ze mnie kretynki. - powiedziałam i trzasnęłam drzwiami.
Wyszłam się przejść ulicami miasta. Był ranek więc Bełchatów był jeszcze mało ruchliwy. Potem skręciłam w boczną uliczkę. Nagle obok mnie pojawił się jakiś piesek.
- Cześć maleńki. - powiedziałam nie oglądając się za siebie i to był mój błąd. - Ale ty jesteś słodki. - zaczęłam go głaskać.
- O proszę, co za miłe spotkanie. - usłyszałam za sobą.
- No tak, jest 9.00 rano, co gorszego może mnie spotkać niż Bartman? Nic Zbyszku... - powiedziałam ironicznie odwracając się w jego stronę.
- Jak zwykle mile mnie przywitałaś. - zaśmiał się arogancko. - Chyba mój Bobek cię polubił. - ukcnął przy psie.
- Bobek? Kto tak psu ubliża.. - wyśmiałam go. - Chodź w sumie nic gorszego stać mu się nie może, skoro ty jesteś jego właścicielem. - sama nie wiem czemu nie mogłam powstrzymać się od docinek.
- Może wypijemy kawę? - zaproponował.
- Dobra, mam jeszcze jakieś 10 minut. - spojrzałam na telefon.
Kilka kroków dalej znajdowała się kawiarnia, do której poszliśmy.
- A co ty w ogóle robisz w Bełku? - zapytałam upijając łyk.
- Stęskniłem się za tobą. - uśmiechnął się cwaniacko.
- Pff...
- Miałem tu coś do załatwienia. Zatrzymałem się u Kurka.
- No właśnie, co u niego?
- Załamał się, bo dziewczyna go nie chce.. - westchnął. - A właśnie, może zabierzemy go do kina, czy coś? Może na jakieś zakupy? Wiesz, ty chyba lepiej sie na tym znasz...
- Wątpię, żeby Bartek lubił świąteczne zakupy... - zaśmiałam się.
- No to będzie pretekst.. powiedz, że nie masz z kim iść.. Już nawet ja się poświęce.. - o Bartmanie, dzięci ci za twą litość.
- Genialny plan. - przeciągnęłam pierwsze słowo.
- Czyli jesteśmy umówieni?
- Jutro?
- Jutro. - przytaknął.
Ustaliliśmy, że pójdziemy do centrum około 13.00. Oczywiście Zbyszek zadeklarował, że namówi Kurka...
Oczywiście pójdzie ze mną także Alek..
Wróciłam do domu. Jej już nie było.
- No przepraszam, ale to nie moja wina, że ona do nas przychodzi, przecież jej nie wypędzę... - powiedział skruszony siatkarz.
- Wybaczam. - pocałowałam go w usta. - Ale.. jutro idziesz ze mną i z chłopakami na zakupy...
- Jutro? O której?
- O 13.00.. - uśmiechnęłam się. - Pójdziesz prawda?
- Nie mogę... - westchnął.
- Bo? - oderwałam się od niego.
- Obiecałem naszej sąsiadce, że naprawię jej kran...
- Zuzi? Nie no.. no tak, bo przecież w Bełchatowie hydraulików nie ma... - powiedziałam ironicznie. - Dobra, napraw jej to dla świętego spokoju, może się potem odczepi, idiotka.. - ostatnie słowo powiedziałam pod nosem, ale chyba Aleks to usłyszał, bo się roześmiał.
Co z pieniędzmi? Miałam trochę oszczędności. No właśnie, trochę.. Muszę chyba podjąć się jakiejś pracy albo po szkole, albo w weekendy, bo nie chcę żeby Aleks za wszystko płacił..
Postanowiłam wejść do internetu i czegoś poszukać.. niestety nigdzie nie przyjmą niepełnoletniej dziewcyzny..
- Co robisz? - zapytał Cupko kładąc się na moim łóżku.
- Pracy szukam..
- Po co? - po tym pytaniu spojrzałam na niego, jak na kretyna. - Dobra, dobra. - roześmiał się. - Pomogę ci.. Muszę sie dowiedzieć co potrafisz... Chwila. - wstał i wziął ze stolika kartkę i długopis.
- Yyy? - spojrzałam na niego pytająco.
- Inteligentna.. ambitna.. - zaczął wypisywać.
- Piszesz moje dobre strony tak? - uniosłam brew.
- Chamska, opryskliwa.. - po tych słowach dostał poduszką w głowę.
- Dobra, już.... jak ta praca ma wyglądać? Masz jakieś konkretne predyspozycje?
- No nie mam...
- Jest coś co lubisz robić? - ciągnął dalej.
- Chyba nie...
- Konkretna kasa?
- Też chyba nie... - wzruszyłam ramionami..
- Od poniedziałku do piątku?
- Nieee...
- Mam! - powiedział uradowany.. -Chyba mogę ci pomóc. Ale daj mi czas do jutra. - powiedział i wstał.
- Tylko nie mów na razie Alkowi, ok?
- Masz moje słowo. - zaśmiał się i wyszedł.
*********************************
Witajcie po długiej przerwie!
od razu przepraszam za wszelkie błędy, które są w tym rozdziale ;)
hmm... cieszę się, że tak wielu z Was pyta o link do bloga na asku :)
jeśli macie jakieś pytania to śmiało ;d
http://ask.fm/Melodyjna15
dziękuję, żę jeszcze ze mną jesteście :)
Wasze komentarze mnie dopingują ;D
dziękuję ;*
pozdrawiam ♥
wtorek, 5 sierpnia 2014
Rozdział 53
PERSPEKTYWA
ALKA:
Tak nagle
zechciała się ze mną spotkać. Może się stęskniła? Tak cholernie mi na niej
zależy. Ja wiem, że ona boi się związku, dlatego muszę o nią zadbać.
Przyszedłem
tam, gdzie się umówiliśmy. Czekała na mnie na naszej ławce. Obok niej stała
butelka wódki. Wtedy miałem pewność, że coś się stało..
- Teraz
wyglądam jak jakiś żul. – roześmiała się przez łzy.
- Chodź
odwiozę cię do domu. – chwyciłem ją za rękę, ale wyrwała się.
- Muszę ci
coś powiedzieć…
- Jutro.
Będziesz trzeźwa, to pogadamy. – wziąłem butelkę wódki i wrzuciłem ją do kosza.
- Nie.
Teraz. – wstała i prawie by runęła, gdybym ją nie złapał. Posadziłem ją z
powrotem na ławce. – Zdradziłam cię… Całowałam się z Fabianem.. Uprzedzę twoje
pytanie.. Wtedy byłam trzeźwa. – po tych słowach usiadłem na ławce.
Nic nie mówiłem, zbierałem myśli. Zabolało mnie
to.
- Powiedz
coś, nakrzycz na mnie.. – zaczęła jeszcze bardziej płakać.
Nic nie
powiedziałem. Nie chciałem jej skrzywdzić, lub powiedzieć czego, czego potem
będę żałował. Wstałem i szybkim krokiem skierowałem się do samochodu.
Nie
powinienem zostawiać jej w taki stanie. Ale męska duma pokierowała mną inaczej.
Wziąłem telefon i zadzwoniłem do Oliwiera, żeby po nią przyszedł. Sam
pojechałem do jakiegoś baru. Musiałem odreagować.
PERSPEKTYWA
JULII:
Czego ty
się spodziewałaś? W ramiona ci się rzuci? Powie, że nic się nie stało? Że
zdarza się?
Czułam się
okropnie, zawiodłam go. Nagle przed sobą zobaczyłam Oliwiera.
- Nie pij
tego gówna. – usiadł obok mnie.
- Bo? Taki
z ciebie brat? – na te słowa się zmieszał.
- Chodź. –
powiedział po chwili i mnie przytulił.
Poczułam
jak mnie całuje w głowę, po szyi. Dla mnie to było bardzo dziwne.. Może to
przez alkohol?
Po kilku
minutach byłam już w domu. Oczywiście miałam przypał za ten alkohol, ale teraz
to mnie nie interesowało.
Następnego
dnia obudziły mnie jakieś krzyki. Wstałam, aby sprawdzić co się dzieje.
- Raz nie
możesz być szczery? Nawet największy idiota by się domyślił, że ta nasza
rodzinka to fikcja. – usłyszałam głos Oliwiera.
- Cicho
bądź, przecież jest normalnie, tak? – uciszył go ojciec.
- Nie wyjdę
póki nie poznam prawdy. – wyszłam z za drzwi.
- Jeszcze
nie czas na to. – ojciec spojrzał na matkę.
- A kiedy?
Rok, dwa? Czy ty się słyszysz? – obstał za mną Oli.
- Ja już
dłużej tak nie mogę. Powiedzmy jej. – odezwała się matka.
- Siadaj. –
wydał rozkaz ojciec.
- Postoję.
- Może
lepiej ja to powiem… - wtrąciła się mama.
- Jak
chcesz. – wzruszyła ramionami ojciec.
Zapanowała
cisza. Matce poleciały łzy z oczu..
- Nie
jesteśmy twoimi biologicznymi rodzicami. – po tych słowach się roześmiałam.
- To żart?
– spojrzałam na nich, a Oliwier pokręcił przecząco głową.
- Gdy miała
3 latka twoi biologiczni rodzice cię nam oddali. – powiedział ojciec. Jakoś
przejęty zbytnio to on nie był…
- A Oliwier?
– spojrzałam na niego.
- On jest
naszym synem. – przytaknęła matka.
-Dlaczego
przez tyle lat to ukrywaliście? – zaczęłam płakać. Nikt nie chciałby się
dowiedzieć, że nie ma rodziców..
- Dla
twojego dobra… - matka chciała mnie przytulić, ale ja się odsunęłam.
- Brzydzę
się wami. – pokręciłam głową.
- Jula,
zawsze masz w nas wsparcie. – odezwał się OIi.
-
Wiedziałeś?
Zapanowała
cisza.
- Mogłeś mi
powiedzieć.. Już rozumiem to wczoraj w parku. – roześmiałam się przez łzy.
Wybiegłam
do pokoju. Przebrałam się, wzięłam telefon i kasę, a następnie wybiegłam z
domu.
Gdzie
teraz? Nie wiem, ale na pewno tam nie wrócę. Pewnie teraz sobie pomyślicie, że
powinnam im dziękować, że mnie przygarnęli, że zapewnili mi dobre warunki, ale
nigdy się nie pogodzę z tym, że prawda wyszła dopiero po 16 latach…
Postanowiłam
jechać na halę. Próbowałam się dodzwonić do Alka, że jadę, ale nie odbierał,
nie odpisywał…
Nie weszłam
na halę, siedziałam na ławce… Nie starczyło mi odwagi, a do tego byłam w takim
stanie.
Znów
sięgasz po alkohol. Znów siedzisz na ławce i wspominasz wszystko co się
wydarzyło. Masz żal do wszystkich, nawet do siebie.
- Jula, co
ty wyrabiasz? – słyszę znajomy głos, jakby przez mgłę. Tak, to Maciek.
- Co, też
coś przede mną ukrywasz? Mów, już nic mnie nie zdziwi..
-
Pokłóciliście się z Alkiem? – usiadł obok mnie i zabrał mi butelkę.
- Nie o to
chodzi… Jak tam z Czarną? – po alkoholu jesteś bardzo, bardzo złośliwa..
- Dobrze… -
przytaknął.
- Czemu
każdy uważa, że ona jest suką? – nie pij więcej i zamknij się…
- Ty tak
uważasz? Bo ja nie. – widziałam, że się wkurzył..
- Nie wiem.
– oparłam się o jego ramię.
Przytulił
mnie.. I wiecie co? Zrobiło mi się lepiej.
-
Przepraszam. –powiedziałam skruszona.
- Rozumiem,
przecież nie pijesz bez powodu, prawda?
Przytaknęłam
i opowiedziałam mu o wszystkim co się działo ostatnio, O Fabianie, Aleksie, o
rodzicach, a raczej byłych rodzicach, których nigdy nie było..
- Nie wrócę
tam. – pokręciłam głową.
- Pomogę
ci, ale może lepiej pogadaj z Alkiem, bo nie chcę żeby miał do mnie wonty. –
kiwnął głową na Alka, który szedł w naszym kierunku.
- Co tu
robisz? – zapytał wkurzony, ale gdy zobaczył w jakim jestem stanie, wziął mnie
na ręce i zaniósł do szatni.
Widziałam,
że był zły. Nie miałam ochoty opowiadać po raz kolejny całej historii.
Powiedziałam tylko w skrócie, że nie mam gdzie spać, bo ja tam nie wrócę.
-
Zostaniesz u mnie… - przytaknął.
- Przestań
i tak mi nie pozwolą…
- Pogadam z
nimi. – westchnął.
-
Wybaczyłeś mi? – wtuliłam się w niego.
- Musisz
się przespać. Zaraz skończę trening, to pojedziemy do mnie. – powiedział unikając
odpowiedzi.
- Czyli
nie.. – westchnęłam, a on się lekko uśmiechnął.
Trochę mi
się nudziło, gdyż trening trwał jeszcze jakąś dobrą godzinę. Usiadłam sobie w koncie
szatni pod ścianą i czekałam na Alka. Nagle do szatni zaczęli schodzić się
chłopaki Zaczęli się rozbierać do kąpieli. Ja siedziałam w szoku. Nagle kichnęłam..
- Kurde,
Wrona nie krakaj. – zaśmiał się Karol do Andrzeja.
- To nie ja
pacanie. – fuknął Wrona.
Postanowiłam
się wyłonić. Chłopaki stali w szoku… zakrywali co tylko się da…
- Co tu
robisz? – spytał lekko zdenerwowany Winiar.
- Spokojnie i tak nie było na co patrzeć. – roześmiałam
się i wybiegłam na zewnątrz.
Chłopaki
byli wkurzeni, widziałam to po ich spojrzeniu. Gdy czekałam na Alka, chłopaki
wychodzili po kolei. Jego ani śladu. Nagle wszyscy zebrali się w kupie..
Potem
zobaczyłam jak Kurek z Winiarem podbiegają do mnie i zza siebie wyciągają kubły
z wodą. Po chwili byłam już cała mokra..
*****************************
Kto jest ze mną? ;)
Pozdrawiam.
czwartek, 31 lipca 2014
Rozdział 52
- Wszyscy
są tacy sami. Cholerni egoiści. – powiedziałam rozdrażniona wsiadając do
samochodu.
-
Dzięki. – roześmiał się.
- Ty nie. –
pocałowałam go w policzek. – Najchętniej uciekłabym gdzieś daleko. Tam, gdzie
nie spotkałabym nikogo znajomego. – zaczęłam głośno myśleć.
- Chciałbym
cię zabrać kiedyś w takie jedno miejsce.. – złapał mnie za rękę.
- Możemy
kiedyś jechać. – wzruszyłam ramionami. – Daleko to od Bełka?
- Za
granicą. – uśmiechnął się. – Kiedyś cię tam zabiorę. – pocałował moją dłoń.
Aleks
odwiózł mnie do domu, gdyż po `pierwszym` dniu szkoły, kompletnie nie miałam na
nic ochoty. Aleks był kochany. Powoli się do niego przekonuję.
Gdy tylko
weszłam do domu, mama wysłała mnie do sklepu. Oczywiście wybrałam supermarket.
Wzięłam wózek i zaczęłam do niego wkładać potrzebne rzeczy. Gdy skręcałam
przywaliłam komuś w wózek.
- Sorry. –
powiedziałam nie patrząc na osobę przede mną. Myślałam, że spalę się ze wstydu.
- Cześć. –
usłyszałam znajomy głos i dopiero wtedy pozwoliłam sobie spojrzeć na osobę, za
którą tęskniłam.
- Cześć. –
powiedziałam w stronę Muzaja.
Już nie
jest tak jak dawniej. Nie uśmiechacie się na swój widok. Próbujecie zgubić
swoje spojrzenia, tak aby na siebie nie patrzeć.
- Chciałaś
pogadać. – powiedział po chwili.
- Za 20
minut w parku? – spytałam, a on przytaknął.
Gdy
zrobiłam zakupy przebrałam się : http://allani.pl/zestaw/952944-952944-kolekcja-wiosna-lato-2014 i poszłam na umówione spotkanie.
Siedział na
naszej ławce, bo chyba mogę tak jeszcze powiedzieć.
- Długo
czekasz? – przysiadłam się.
- Nie.. –
zaprzeczył.
- Dzięki,
że usprawiedliwiłeś mnie przed Alkiem.. – spuściłam głowę w dół.
-
Powiedziałem po prostu prawdę. – spojrzał na mnie.
Po dłuższej
ciszy wstałam i chciałam iść, ale mnie zatrzymał.
- No
przepraszam, nie idź. – złapał mnie za rękę. – Chcę żeby było jak dawniej.
- Nigdy tak
nie będzie, choćbyśmy oboje chcieli… - oczy zaszły mi łzami.
Zauważył,
że z oczu lecą mi łzy. Przytulił mnie. Czemu nie czułam tego, co przy Alku? To
było coś innego. Jest dla mnie ważny, bardzo… Ale nie przyznasz się przecież.
- Nie
płacz. – uśmiechnął się. – Przecież nie umarłem.
- Czemu mam
właśnie takie uczucie? – pociągnęłam nosem.
Nagle zaczął
dzwonić jego telefon. Przeprosił i odszedł na bok. Gdy odebrał, przywitał się z
Czarną.
- Jesteś z
nią? – zapytałam gdy powrócił na ławkę.
- Tak. –
przytaknął i czekał na moją reakcję.
Moja
reakcja skończyła się na tym, że powiedziałam, że muszę iść.. i poszłam.
I najgorsza
jest ta głupia nadzieja. Uświadomiłaś sobie, że może coś by mogło być, ale
on cię nie kocha, albo nigdy nie kochał.
Wracasz do
domu. Mama w pracy, ojciec gdzieś pojechał. Oliwier też poza domem. Zaczynasz
się uczyć, ale i tak nic z tego nie będzie. Nie możesz się skupić.
Bierzesz
album i zaczynasz oglądać zdjęcia. Za wiele ich nie ma, ale wspomnienia
wracają.
-
Wspominasz? – słyszysz głos Oliwiera, który od jakiegoś czasu jest w twoim
pokoju.
-
Zastanawia mnie jedno. Czemu nie ma moich zdjęć kiedy byłam mała? Takich do 2-3
lat? Twoich jest tutaj pełno. – zaczęłam przewracać kolejne strony z nadzieją,
że może coś przeoczyłam.
- Nie wiem.
– wzruszył ramionami.
- Wiesz,
ale przecież mi nie powiesz, bo starzy ci zabronili. – patrzę mu w oczy.
- To
prawda, że Maciek jest z Czarną? – zmienił temat.
- Taa.. –
westchnęłam.
- Szmata..
– rzucił.
- Oliwier,
ja nie wyzywam twoich kumpli… - podniosłam głos.
- No ale
zobacz. Najpierw zarywała do mnie, potem do chłopaków, a na końcu do Maćka. –
zaczął wymieniać.
- To jej
życie…
- No ale
jeszcze z Maćkiem, z moim szwagrem? – roześmiał się, a ja zmierzyłam go
wzrokiem.
- Ja mam
Alka i on mi wystarcza. – gdy to powiedziałam, to on się jeszcze bardziej
roześmiał. – Coś śmiesznego powiedziałam?
- Znam cię,
nie kochasz go. – zaprzeczył pewny siebie.
- Ty wiesz
lepiej, pff.. – powiedziałam i wyszłam do kuchni zrobić sobie coś do jedzenia.
Rano
ubrałam się : http://allani.pl/zestaw/933361-933361-kolekcja-wiosna-lato-2014 i po 30 minutach byłam już w szkole. Przywitałam się
z Kaśką i usiadłyśmy pod klasą.
- Cały czas
się na ciebie gapi. – szturchnęła mnie.
- Kto? –
uniosłam brew.
- Fabian.
- Ajjj.. –
złapałam się za głowę.
- Co ci?
- Boli,
twoja głupota.- roześmiałam się.
Tak
naprawdę patrzył się, ale ja po wczorajszym miałam go dość. Nagle dostałam
sms`a.
„ Przyjdź
do bufetu za 5 min”
To od
Fabiana. I on serio myśli, że przyjdę?
Zaraz po
dzwonku weszłam do klasy. Jego nie było. Widocznie naprawdę na mnie tam czekał.
Mówi się trudno…
Nagle drzwi
do sali się otworzyły i wszedł Fabian.
- Pani
dyrektor kazała mi przyprowadzić do siebie Julę. – powiedział, a ja wiedziałam,
że to kłamstwo z jego strony. Ale musiałam wyjść z nim…
- Po co to
wszystko? Ta szopka? – spytałam wkurzona po wyjściu z klasy.
- Ciszej…
Pogadajmy. – pociągnął mnie za sobą.
- Czekaj.. –
zatrzymałam się. – Sprawdź czy kolegów twoich tutaj nie ma.. No co oni by sobie
pomyśleli.. Stracił byś w ich oczach. – powiedziałam ironicznie.
- To nie
tak.. – zaczął ale nie dokończył.
Nagle usłyszeliśmy
czyjeś głosy. Rozpoznałam, że to pani dyrektor i nasza nauczycielka, z którą
teraz mamy biologię.
- Szybko. –
powiedział Fabian i wepchnął mnie do jakiegoś pomieszczenia ze szczotkami, a po
chwili znalazł się obok mnie. Było tam tak ciasno, że staliśmy ramię w ramię.
Mało tego, tam nie było oświetlenia.
Nauczycielki
coś tam między sobą pogadały, a
następnie zrobiła się cisza.
- Możemy
już wyjść. – powiedziałam szeptem.
- Czekaj jeszcze
chwilkę. – czułam, że mnie obejmuje.
Znowu
stałam zagubiona. Czy mi się to podobało? Tak.
- Czemu to
robisz? – spytałam, kiedy mnie całował.
Nie odpowiedział.
Po chwili zaczął zdejmować moją bluzkę, ale ja się opamiętałam.
Wyskoczyłam
jak oparzona z tego pomieszczenia i od razu pokierowałam się do łazienki. Tam
ledwo łapałam oddech. Czemu nie mogłam się powstrzymać? Czemu to takie trudne?
Muszę
Alkowi o tym powiedzieć.. ale on mnie zostawi, tak bardzo się tego boję.
-
Jula.. –wpadł za mną.
-Wyjdź,
proszę.. – niemalże wypchnęłam Fabiana z łazienki.
- Przecież
nic się nie stało. – przytulił mnie na siłę.
- Ale ja
mam chłopaka… - w oczach miałam łzy.
- Przecież
wiem, że na mnie lecisz, maleńka. – pogłaskał mnie po głowie, a następnie
wyszedł.
Po szkole
postanowiłam pogadać z Alkiem. Nie umiałabym tego przede nim ukryć. Umówiłam
się z nim w parku. Sama byłam tam jakąś godzinę przed czasem. Kupiłam alkohol i
postanowiłam na odwagę wypić łyk - dwa, góra pół butelki..
********************
Ojejejej ale się dzieje w tym blogu ;D
Nie nudzi Was jeszcze? ;)
Mało Was ale zostali najlepsi :D
Komentujcie, bo to motywuje :)
Pozdrawiam ♥
niedziela, 27 lipca 2014
Rozdział 51
Siedziałam
przy fontannie. Sama nie wiem czy miałam na niego czekać. Nic nie odpisał. Może
w ogóle nie przeczytał tej wiadomości? Ale jak nie on, to kto ma mi teraz
pomóc…?
- Wsiadaj.
– podjechał jakiś samochód. Tak, to Aleks.
Wsiadłam i
zapięłam pasy. Otarłam łzy, bo ledwo co widziałam Atanasijević`a.
- Gdzie
jedziemy? – pociągam nosem.
-
Zobaczysz. – uśmiechnął się i złapał mnie za rękę. Kciukiem, delikatnie po niej
przejechał.
- Nie
pytasz co się stało?
- Wszystko
w swoim czasie. Jak będziesz chciała to sama mi powiesz, prawda słońce? –
zaśmiał się.
Droga się
nie kończyła. Zauważyłam, że wyjechaliśmy z Bełchatowa. Przez połowę drogi
pytałam, gdzie my w ogóle jedziemy, ale Aleks był nieugięty.
- Gdzie
jesteśmy? – gdy wysiadłam przed sobą zobaczyłam jakiś duży budynek.
- W domu
dziecka. – gdy to powiedział, chciałam
się zawrócić do samochodu, ale on mnie powstrzymał. – Nie lubisz dzieci?
- Ogólnie
lubię.. ale nie mam nastroju do bawienia się w niańkę. – skrzywiłam się.
- Im wystarczy
twoja obecność. Ucieszą się. Pomóż mi wyjąć zabawki z samochodu. – powiedział i
skierował się do bagażnika.
- Alek, po
co my tu jesteśmy? Nie rozumiem.. – wzruszyłam ramionami.
- Musisz
zapomnieć o problemach. Inni mają większe problemy… Na przykład dzieci z
sierocińca. One nawet rodziców nie mają… - pogłaskał mnie po policzku, a
następnie w niego pocałował.
- Przecież
wiem.. Czyli uważasz mnie za rozpieszczoną dziewuchę, tak?
- Nie.
Chodź. Jak ci się nie spodoba, to wyjdziemy, obiecuję. – położył ręce na moich
biodrach.
Przystałam
na ten układ. Wyciągnęłam duży worek z zabawkami, a Aleks drugi, a następnie
weszliśmy do środka.
Na widok
Alka wszystkie dzieci niemalże rzuciły się na niego. A ja? Stałam skrępowana z
boku i patrzyłam na niego z uśmiechem.
- Dzień
dobry Alku, cieszymy się, że przyjechałeś. – powiedziała jakaś starsza kobieta,
wyłaniając się z zza rogu.
- Też się
cieszę. To jest moja dziewczyna – Julka. – podszedł do mnie i złapał mnie za
rękę.
- Dzień
dobry. – uśmiechnęłam się.
- Uuuu Aleks
ma dziewczynę.. – powiedział jakiś chłopiec, a dzieci od razu zaczęły się
cieszyć, śmiać i nie wiem co tam jeszcze..
Aleks
zaczął się śmiać. Potem poszliśmy pobawić się z dzieciakami. Chyba mój nastrój
się poprawił. Aleks miał rację, inni mają gorzej a i tak na pierwszy rzut oka
są szczęśliwi. Nawet małe gesty wywoływały uśmiech na ich twarzy.
Pożegnaliśmy
się ze wszystkimi. Z powrotem wsiedliśmy do samochodu.
- Dziękuję.
– pocałowałam go w policzek.
- To
jeszcze nie koniec. – zaśmiał się. Odpalił silnik i zaczęliśmy gdzieś jechać.
Tym razem
już po 10 minutach byliśmy na miejscu. Był tam mały wodospad, a obok kamienie.
Miejsce było cudowne.
- Jak
znalazłeś takie miejsce? Tu jest ślicznie. – zaczęłam rozglądać się dookoła.
- Gdy
przyjechałem do Bełka miałem zły okres w życiu. Cały czas chciałem być sam, jak
najdalej od wszystkiego. I natrafiłem na to miejsce. Chociaż dawno tu nie
byłem. Obiecałem sobie, że o tym miejscu powiem tylko wyjątkowej osobie. – gdy
to powiedział, znów zrobiło mi się smutno. Ja nawet nie wiem czy go kocham…
- Dziękuję.
Chociaż, ile razy można dziękować. – roześmiałam się dla niepoznaki i go
przytuliłam.
Usiedliśmy
na kamieniach. Zaczęliśmy się oblewać wodą. Aleks dużo opowiedział mi o swoim
dzieciństwie. Gdy chciał żebym ja coś opowiedziała, zmieniałam temat.
- Nie
odbierzesz? – zapytał, gdy zaczął dzwonić mój telefon. To mama..
- Nie. –
schowałam go z powrotem do kieszeni.
- To jak,
powiesz mi co się dziś stało? – objął mnie ramieniem.
- W sumie
to nie wiem.. Rodzicie coś przede mną ukrywają, Oliwier chodzi wkurzony… - gdy
przypomniałam sobie Oliwiera, jak płakał, to głos mi się załamał.
- Z czasem
na pewno się dowiesz. Nawet jeśli coś przed tobą ukrywają. – powiedział i
wstał.
- Gdzie idziesz?
Musimy już iść? – uśmiech zniknął z mojej twarzy.
- Nie
musimy. – powiedział i wziął mnie na ręce. – Lepiej wyciągnij telefon. –
zaśmiał się, a ja domyśliłam się co planuje…
-
Atanasijević pożałujesz tego! – roześmiałam się, kiedy wrzucił mnie w strumień
rzeczki.
- Czekam na
karę. – powiedział i wszedł do wody.
- Ciesz
się, że jestem łaskawa i wybaczam ci ten wybryk. – chrząknęłam.
- Jak to
dobrze, że mam taką wspaniałą dziewczynę. – zbliżył się do mnie żeby mnie
pocałować.
Po 30
minutach byliśmy już z powrotem w Bełchatowie. Wykąpałam się i poszłam spać.
Rano ubrałam się : http://allani.pl/zestaw/945927-945927-kolekcja-wiosna-lato-2014 i zaczęłam ogarniać do szkoły.
Gdy szłam
do kuchni usłyszałam dziwną rozmowę rodziców…
- Może dziś
jej powiemy? – zapytał ojciec.
- Daj
spokój.. Znienawidzi nas. Zresztą ciszej, bo usłyszy i co wtedy będzie? –
uciszyła go.
-
Spokojnie, udawajcie, że mnie nie ma… - przeszłam obok nich. Założyłam buty i
wyszłam do szkoły. Postanowiłam jechać autobusem.
Od rana
miałam zły humor. Nie żebym się nie przejmowała, że rodzice mają jakieś
tajemnice… Teraz nie wiem czy na pewno chcę wiedzieć co oni ukrywają…
- Cześć.. –
usłyszałam za sobą, ale dość niewyraźnie. Pomyślałam, że to nie do mnie.
- Już mnie
nie znasz? Czy może ten twój siatkarzyna kazał ci z nikim nie rozmawiać? – tak,
to był Fabian. Tylko jego brakowało… a tak naprawdę zapomniałam o jego
istnieniu…
- Cześć. –
odkręciłam się do niego mimowolnie…
No tak,
pierwszy dzień w szkole i jakieś konflikty? Muszę się powstrzymać..
- Dzisiaj idziemy na w-fie na basen.. – powiedział, a ja ledwo co się nie udusiłam.
- Dzisiaj idziemy na w-fie na basen.. – powiedział, a ja ledwo co się nie udusiłam.
-To już
dziś? – no tak, kiedyś nauczycielka mówiła nam, że będziemy chodzić na basen..
Nawet stroje kąpielowe wcześniej zostawiliśmy w swoich szafkach.
- Jakiś
problem? – uśmiechnął się najbardziej irytująco, jak tylko potrafił.
- Nie, nic.
– zaprzeczyłam.
- Fabianku
popływaj dziś ze mną. – powiedziała jakaś dziewczyna biegnąc w jego stronę, a
za nią jeszcze kilka.
- Nie, to
on ze mną będzie pływał.. – zaczęły się kłócić pomiędzy sobą, a ja stałam i po
prostu śmiałam im się w twarz.
- Ej,
dziewczyny… już, cisza! – próbował załagodzić konflikt. – Przykro mi, ale ja
dziś pływam z Julą. – gdy to usłyszałam zaczęłam kasłać.
- No chyba
nie.. – roześmiałam się.
Wiem, że
zrobiłam z niego debila, ale wkurzał mnie ten pewny siebie idiota. Był jeszcze
jeden problem… Nie umiem pływać.. ale przecież nie muszę pływać.. posiedzę
sobie w jakuzii.
Nadszedł
w-f. Do basenu mięliśmy kilka kroków. Przebrałam się w strój : http://www.strojevenus.pl/informacje/276833095_courtney
i zamknęłam swoją szafkę.
Trochę
dziwnie się czułam, bo wszyscy chłopacy się na mnie gapili. Oczywiście wszystkie
dziewczyny się uganiały za Fabianem. Myślałam, że już im przeszło…
- A ty nie
pływasz? – zapytał Kamil.
- Niee… nie
lubię.. – uśmiechnęłam się.
- Jak
chcesz. – wzruszył ramionami.
Nagle
poczułam, że ktoś mnie popchnął iż hukiem zaczęłam lecieć do wody. Kątem oka
zauważyłam Fabiana.
- Ona nie
umie pływać, zróbcie coś! – krzyknęła Kaśka.
Prawie się
dusiłam wodą, spadałam na dno.
Nagle ktoś
wskoczył do wody i mnie z niej wyciągnął. To Fabian.. Położył mnie na płytkach
i zaczął do mnie mówić.
- Sztuczne
oddychanie jej zrób. – usłyszałam śmiech kolegów.
On to wziął
za poważnie.. bo po chwili poczułam jego usta. To nie było do końca sztuczne oddychanie,
bo on mnie pocałował.. i to namiętnie.
Nie
wiedziałam, co się ze mną dzieje.. Otworzyłam oczy. Zobaczyłam, że wszyscy nade
mną stoją.
- W
porządku? – zapytała nauczycielka od w-fu.
- Tak,
chyba tak.. – powiedziałam lekko oszołomiona i od razu poszłam do łazienki.
Nauczycielka kazała komuś iść ze mną, ale ja powiedziałam, że sobie poradzę.
Okryłam się
ręcznikiem. Byłam cała roztrzęsiona.
- Nie
wiedziałem, że nie umiesz pływać. – usłyszałam Fabiana.
Odwróciłam
się w jego stronę.. Kompletnie nie wiedziałam, jak się zachować.. po tym
pocałunku.
- Spoko. –
powiedziałam przelotnie i chciałam wyjść z łazienki, ale mnie zatrzymał.
- Nie
żałuję, że cię pocałowałem. – pogłaskał mnie po policzku, a ja popatrzyłam na
niego z żalem i bez słowa wyszłam.
Czułam się
źle.. w stosunku do Alka najbardziej. Mogłam zareagować.
Gdy wyszłam
ze szkoły, znowu natknęłam się na Fabiana. Czy on się nie odczepi?
- Oj no
dobra, przepraszam. – dogonił mnie.
- Nie rób
tak nigdy… - spojrzałam na niego.
- Fabian
idziesz? – podbiegli jego koledzy.
- Czekaj,
szanowna księżniczka Julia, chce ode mnie lekcje, niedoczekanie jej. – roześmiał się, a jego koledzy zaraz za nim.
Bez słowa
odeszłam. On chyba lubił upokarzać dziewczyny..
Nagle
podjechał jakiś samochód. Poznałam, że to Alek. Od razu do niego wsiadłam.
****************
Taki trochę romantyczny ten rozdział ;D
Czytacie? ;)
Komentujcie, bo chcę zobaczyć ile was jest, bo mam pewien pomysł ;D
środa, 23 lipca 2014
Rozdział 50
- A czemu
ty nie jesteś na zgrupowaniu? – zmieniłam temat i podniosłam się z łóżka.
- Mam
kontuzję. Wracam do Bełchatowa. – powiedział i założył koszulkę. – Nie chcę o
tym mówić.. – przerwał mi, kiedy zapytałam co się stało.
- Jasne… -
zmieszałam się.
- Połóż się
spać. Jutro wcześnie wyjeżdżamy. – nakazał Aleks.
- A ty
gdzie będziesz spał? - spojrzałam na
niego.
- Nie
wiem.. – wzruszył ramionami. – O, na przykład tu. – pokazał na obszar podłogi i
usiadł na niej.
-
Zwariowałeś. – roześmiałam się. – Łóżko jest duże…
- Obiecuję,
że nie zrobię nic.. Chyba, że za twoją zgodą. – roześmiał się i położył obok
mnie. – Cieszę się, że cię mam przy sobie. – pogłaskał mnie po policzku. –
Jula? – zapytał tak nagle.
- Hm? –
zaśmiałam się.
- Ty się
mnie boisz? – objął mnie.
- Nie..
tylko nigdy nie miałam chłopaka. Bałam się związków. Kiedyś byłam blisko z
jednym chłopakiem… To znaczy wiesz… Po prostu dobrze się dogadywaliśmy.. Ale
nigdy nie myślałam o związku. Nie wiedziałam, czy będę umiała się zachować..
Trochę się zmieniłam. – uśmiechnęłam się.
- Ok,
rozumiem. Nie będę naciskał. Tylko mam nadzieję, że przekonam cię do siebie… -
zaczął mnie łaskotać.
- Głupek. –
zaczęłam się śmiać.
Nagle
usłyszałam jakieś szmery za drzwiami. Pomyślałam, że mi się wydaje.. Nawet nic
nie mówiłam Alkowi. Nagle głosy stały się głośniejsze.
- No daj mi
tą szklankę, też chcę posłuchać.
- Zostaw to
kretynie!
- Alek.. –
po cichu się zaśmiałam, a on wstał. Podszedł do drzwi i szybkim ruchem je
otworzył, tak, że wszyscy co tam stali, runęli na ziemię.
- Ignaczak
tłumacz się. – powiedziałam surowym tonem.
- Bo ja
miałem koszmar, bałem się, tak bardzo. – Igła wpadł w teatralny rozpacz.
- Co? –
Karol spojrzał na Igłę jak na idiotę.
- No co co?
Siadajcie to wam opowiem. – Krzysiek wepchnął nas wszystkich do środka.
Usiedliśmy
na łóżku. Ja oczywiście wtulona w Alka. Ignaczak zmierzył go wzrokiem, po czym
zaczął swoją historię.
- No nie
uwierzycie. – nadal rozpaczał. Śnił mi się Przedpełski. – przełknął ślinę.
- Tylko nie
on. – Wrona udał przestraszonego, a ja wybuchłam śmiechem.
Kiedy
spotkałam się ze srogim spojrzeniem Krzysztofa, od razu umilkłam.
- Nie
przerywaj, nie w takiej chwili… - Igła złożył ręce do Boga. – To było straszne…
- I w czym
to było straszne? – spytał Aleks.
- Sama
osoba tej.. osoby. – pogubił się Ignaczak. – Tak czy siak to na tyle, my już
uciekamy.
- Nie tak
szybko… - zatrzymałam ich. – Mama nie nauczyła, że nie ładnie podsłuchiwać?
- Ale
wiesz, że my to wszystko dla ciebie. – przytulił mnie Karol.
Potem
wyściskali mnie wszyscy tam obecni. Gdy już zostałam sama z Alkiem, to z
powrotem wróciliśmy do łóżka.
Rano
wstałam pierwsza. Wiadome, że dziewczyna potrzebuje więcej czasu na ogarnięcie
sytuacji.
Poszłam do
łazienki. Przebrałam się : http://allani.pl/zestaw/948360-948360-kolekcja-wiosna-lato-2014 i zaczęłam pakować swoje rzeczy. Gdy już to zrobiłam,
postanowiłam obudzić Alka.
Usiadłam
obok niego i lekko pocałowałam go w usta. Po tym wszystkim zobaczyłam, jak się
uśmiecha, choć ma zamknięte oczy.
- Idiota. –
roześmiałam się i zaczęłam go bić poduszką.
- Powtórz.
– roześmiał się.
- Idiota. – walnęłam go w łeb.
- Niee, to
wcześniejsze. – domyśliłam się, że chodzi o pocałunek.
-
Atanasijević rusz ten tyłek, bo autokar odjedzie bez nas. – wstałam, ale szybko
runęłam na łóżko, gdyż mnie obezwładnił. Teraz znajdowałam się nad nim.
- Kocham
cię. – złapał mnie za biodra i zaczął całować.
Gdy się od
siebie oderwaliśmy, bez słowa wzięłam swoją walizkę i wyszłam na zewnątrz. Tam
jeszcze raz pożegnałam się ze wszystkimi. Dziewczyny już siedziały w autokarze.
- Czyli
jednak Rosja? – spytałam Kurka, gdy się z nim żegnałam.
- Nie wiem.
Plany mi się skomplikowały. Jak na razie to Bełchatów, potem zobaczymy. –
uścisnął mnie.
- Trzymaj
się Kurek. – pocałowałam go w policzek.
- Za co to?
– zapytał z uśmiechem.
- Bo cię
lubię? – roześmiałam się.
- Ja ciebie
też. – przybiłam z nim żółwika.
Wzięłam
walizkę i skierowałam się do autokaru. Tam usiadłam oczywiście z Alkiem.
Przez jego
towarzystwo droga minęła mi szybko. Z nim nie można się nudzić… Czasem się
zastanawiam, czy on nie jest trochę psychiczny. Ale tak pozytywnie.
Od razu
razem z tatą pojechaliśmy do domu. Tam czekał już na mnie Oliwier. Nie był w
nastroju. W ogóle był dla mnie niemiły.
Jutro do
szkoły. Na samą myśl o szkole, o mojej wspaniałej klasie chciało mi się
wymiotować.
Zeszłam na
kolację. Udawana kochana rodzinka – przedstawienie czas zacząć.
- Kochanie
podaj mi masło. – powiedziała mama do Oliwiera.
- To sama sobie
weź. – zignorował ją.
Nastała
cisza. Nie wiedziałam o co chodzi.
- Przeproś
mamę. – odezwał się tata.
- Nie mam
zamiaru. – roześmiał się chamsko. Wstał od stołu i poszedł do swojego pokoju.
- Dziękuję
za miłą, jak zwykle kolację. – zrobiłam to samo co Oliwier.
Poszłam do
swojego pokoju. Spakowałam się do szkoły. Potem postanowiłam odwiedzić Oliwiera
i dowiedzieć się czemu tak się zachowuje.
- Mogę? –
zajrzałam do pokoju, w którym grała głośna muzyka.
- Nie mogę
mieć trochę prywatności w tym domu? – wrzasnął na mnie.
- Dobra nie
unoś się. Przeginasz… Nie musiałeś tak na nią naskakiwać. – weszłam do jego
pokoju.
- Bo? To
chyba moje życie.. A ona sobie zasłużyła, w ogóle sobie zasłużyli na takie
traktowanie. – po tych słowach umilkłam. – Nie mam czasu.. Później pogadamy. –
podgłosił muzykę i czekał aż ja wyjdę.
- O co
chodzi… Stało się coś, jak mnie nie było? – przełknęłam ślinę.
- Nic... –
odkręcił się do mnie tyłem.
Miał żal do
nich, tylko za co? Nie ogarniałam tej rodziny. W ogóle miałam z nimi słaby
kontakt. Z Oliwierem przed wyjazdem było ok.
- Powiedz,
czy to chodzi o to, że nie będziesz mógł grać? – wpadłam do jego pokoju, ale trochę
mi się głupio zrobiło, bo zobaczyłam jak płacze…
- Będę
mógł. – momentalnie się odwrócił.
- Oli… co
jest? – podeszłam i go przytuliłam.
- Nic, nie
ważne, nie pytaj, proszę. – wtulił się we mnie.
- Chodzi o
rodziców? – wyszeptałam, ale odpowiedzi nie dostałam.
Byłam
przerażona. Ostatni raz widziałam go takiego, jak się dowiedział, że nie będzie
mógł grać. Coś było nie tak. Czemu tu nikt nie chce mi nic powiedzieć? A
właśnie, może spróbuję pogadać z rodzicami..
Zeszłam do
kuchni, gdzie oboje zmywali talerze.
- Czemu
Oliwier tak się do was zwraca? Przecież zawsze to on był waszym pupilkiem.. –
zaczęłam, a mamie wypadł talerz z rąk.
-
Przechodzi trudny okres, przejdzie mu. – mruknął tata i wziął się za zbieranie
szkła.
- Mamo? –
zwróciłam się do niej.
- Tata ma
rację, przejdzie mu. – w jej oczach zobaczyłam łzy.
Sytuacja
jest nie do wytrzymania. Łapię telefon i wybiegam z domu. Postanawiam zadzwonić
do Alka, żeby mnie stąd zabrał. To chyba jedyna osoba z którą mogę pogadać… Bo
przecież chłopaki jeszcze w Spale…
*********************
Rozdział intrygujący ;p
Będzie się działo, ojjj ^^
Czytacie?
Kto jest jeszcze ze mną?
Bo blog nie będzie długi.. już to mówiłam chyba :)
Komentujemyy ;*
sobota, 19 lipca 2014
Rozdział 49
-
Niespodzianka! – dobiegły mnie głosy siatkarzy.
Na hali
zobaczyłam sprzęt do muzyki, a po chwili rozległa się już po całej hali. Z boku
stał stolik z alkoholem i przekąskami.
- Nie
musieliście. – przytulałam wszystkich po kolei.
Niektórych
już pewnie nie zobaczę… A przywiązałam się do nich, do ich stylu życia, nawet
do nadal dla mnie dziwnego Zagumnego…
- Wasze
zdrowie. – Zibi uniósł kieliszek szampana w górę.
Widziałam,
że był już wcięty. Ale chyba każdy ma swój rozum, prawda?
- Chciałabym
wam podziękować za te 7 dni. Polubiłam was… - powiedziała Kaśka.
- Cieszę
się, że przynajmniej z kilkoma będę mogła się widywać, bo przecież też z
Bełchatowa. – mówiłam i nagle odwróciłam się, by wytrzeć łzy.
- Nie
płacz.. jeszcze nie raz ze sobą zagramy. – przytulił mnie Kurek.
- Przecież
my często jesteśmy u was.. często wam spuszczamy lanie… - Igła zaśmiał się w
stronę Kłosa.
- Haha,
pomarzyć możesz.. Za marzenia nic nie płacisz.. – wyśmiał go Andrzej.
Na hali
zobaczyłam Czarną.. Dopiero teraz? Chyba przed chwilą przyszła… Nie sama.. Z
Mackiem.
Ale wiecie
co? Nie będę się nikim dziś przejmowała. Po prostu ten ostatni dzień tutaj chcę
się zabawić.
Od razu
zaczęłam tańczyć z Włodarczykiem. Mało co nie płakałam ze śmiechu. Potem
tańczyliśmy w kółku, gdyż ze względu, że było tylu chłopaków, a tylko 3
dziewczyny…
Podczas gdy
świetnie się bawiłam i gdy nalewałam sobie soku podszedł do mnie Zibi
kompletnie zalany.
- Pomóż mi,
źle się czuję. – wybełkotał.
- Nie dziwi
mnie to, tyle w siebie już wlałeś.. – zaczęłam mówić, ale moje słowa do niego
nie docierały. – Dobra chodź. – chwyciłam go pod ramię i wyprowadziłam na
zewnątrz.
- Już mi
lepiej…. Jesteś kochana.. – przytulił mnie, a raczej próbował udusić…
- Nie pij
więcej.. Alkohol ci szkodzi. – oderwałam go od siebie.
- Obiecuję,
- położył dłoń na sercu. – Dzięki, że się o mnie troszczysz. – zbliżył się do
mnie. Odsunęłam się, ale objął mnie w pasie.
- Zibi..-
zaczęłam, ale za późno, bo zaczął mnie całować w usta.
Nie
oderwałam się, bo byłam pijana? Po części…
- Weź się
dziewczyno ode mnie odwal. To, że tu jesteś nie znaczy, że mi się
podobasz.- nagle mnie odepchnął.
Stałam jak
wryta. O co tu chodzi? Odwróciłam się w tył, bo właśnie tam Bartman zerkał.
Ujrzałam tam osobę, której teraz nie chciałabym widzieć.. nie w tym momencie.
- Alek to
nie tak.. – pokręciłam głową. – Zaplanowałeś to.. – odwróciłam się do Bartmana
i dałam mu w twarz.
Aleks
gdzieś wybiegł. Ja ze łzami w oczach pobiegłam za nim. Błagałam żeby poczekał
ale on mnie nie słuchał.
- Chyba
wysłuchać mnie możesz.. Przynajmniej tyle dla mnie zrób. – ustałam przed nim.
- I co?
Samotna byłaś? Nie chciałaś? Dzięki, ale gdzieś to już słyszałem. – Muszę
ochłonąć. – niemalże przesunął mnie i poszedł przed siebie.
Czułam się
okropnie. Siedzę pod drzewem i próbuję sobie to wszystko wytłumaczyć. Czemu
Bartman to zrobił? Co ja mu zrobiłam?
- Tu
jesteś, wszędzie cię szukam. – przed sobą ujrzałam Czarną.
- Chcę
zostać sama. – skuliłam się.
- Przestań
wreszcie udawać dorosłą. Bartmanowi za to co zrobił należy się nauczka.
- Skąd
wiesz co zrobił? – spojrzałam na nią zaniepokojona.
Czyli już
wszyscy wiedzą?
- Bartman
chodzi i się chwali, dlatego trzeba mu dać w kość… - zaczęła obmyślać plan. –
Już wiem! – krzyknęła z radości.
- Tylko nie
przesadzaj.. – nie wiadomo co ona wymyśli…
- To on
przesadził, tępy idiota. – powiedziała oddalając się.
Siedziałam
tu dobre kilka minut. Ani śladu Nikoli. Zaczęłam się trochę o nią martwić. I po
zemście…
- Już.. –
powiedziała zdyszana, a w ręku trzymała jakąś płytę.
- Co to?
- Kiedyś
Maciek mi opowiadał, że Bartman śpiewa pod prysznicem.. a raczej drze się… -
zaśmiała się, a ja razem z nią. – No i Maciek kiedyś go nagrał..
- Nie
niemów, że…
- Tak, tu
jest nagranie… - przybiła ze mną piątkę.
Po drodze
do hali powiedziała mi ostateczny plan.
- Jula..
nie przejmuj się Bartmanem.. – na wejściu powitał mnie Ignaczak.
-
Spokojnie.. – uśmiechnęłam się. – To może jakieś karaoke? – zapytałam a wszyscy
włącznie z Bartmanem się zgodzili.
Chłopaki
przynieśli sprzęt, a ja powiedziałam, że na płycie są fajne piosenki i ją
uruchomiłam.
Po chwili
każdy słuchał śpiewu Bartmana. Nigdy jeszcze nie widziałam go takiego
wkurzonego. Każdy cisnął z niego bekę.
- Chyba mi
się płyty pomyliły.. – podrapałam się po głowie i z triumfem na niego
popatrzyłam.
On wybiegł
z hali, a ja przybiłam z Nikolą piątkę. Potem zaczęliśmy tańczyć. Darowaliśmy
sobie to całe karaoke.
- Ale z
ciebie wredota. – zaśmiał się Karol, gdy razem tańczyliśmy.
- Powinien
się cieszyć, że tak to się skończyło dla niego. – uśmiechnęłam się.
Potem nie
miałam już siły na tańczenie i na zabawę… Podziękowałam chłopakom za to, że
mnie tak miło pożegnali i skierowałam się do pokoju. Gdy byłam już za zakrętem
hali, nagle ktoś pociągnął mnie za rękę.
- Sama zaczęłaś tą wojnę.. – powiedział
wkurzony Bartman.
- Puść. –
syknęłam.
-
Ośmieszyłaś mnie, ale spokojnie, odpłacę się. – szarpnął mnie za rękę.
- No chyba
nie… - usłyszałam głos za sobą, a potem ktoś uderzył Bartmana.
Przyjrzałam
mu się bliżej. To Aleks. Poczułam ulgę, że jednak został i może w końcu da mi
wyjaśnić całą sytuację, ale nie musiał od razu go bić…
- Aleks
proszę, zostaw go… - próbowałam go od niego odciągnąć…
- Spróbuj
jej dotknąć, to cię zabiję.. – jeszcze nigdy nie widziałam go tak wkurzonego.
Zobaczyłam,
że Aleks ma rozciętą wargę. W końcu dał spokój. Bartman też ucichł. Razem z
Atanasijević`em skierowaliśmy się do mojego pokoju.
- Pokaż,
trzeba to opatrzeć. – wzięłam gazę i wodę utlenioną. Zaczęłam wycierać jego
usta.
- Nie wiem
jak mogłem mu uwierzyć… - delikatnie złapał mnie za rękę.
- Ja też
nie wiem.. – uśmiechnęłam się. – Ale zaraz… Skąd wiesz, że to on to wszystko
wymyślił?
- Maciek mi
powiedział. Podobno to widział.. A ja mu wierzę. – na te słowa aż z rąk wypadła
mi woda utleniona.
- Muszę mu
podziękować.. – przytaknęłam. – Dziękuję. – pocałowałam go w policzek.
Poczułam się
dziwnie… Jakoś tak inaczej. Chyba zaczynam się przekonywać do Alka…
- Kocham
cię.. – wziął ode mnie rzeczy do opatrzenia jego wargi i rzucił w kąt.
Następnie zaczął całować w usta.
- Idiota. –
zaczęłam się śmiać kiedy wziął mnie na ręce.
Położył
mnie na łóżku, a następnie znalazł się obok mnie. Chyba czekał na moją reakcję..
Ja wiem do czego takie coś prowadzi.. Trochę się tego obawiałam.
Nie wiem
czemu tak miałam, ale gdy na niego patrzyłam, od razu pojawiał się uśmiech na
mojej twarzy.
Po chwili
spojrzał na mnie jak jeszcze nigdy… Następnie zaczął delikatnie całować. Potem „położył
się” na mnie.
Nie
wiedziałam co mam robić. To było miłe, ale chyba to na tyle.
Gdy zaczął
zdejmować moją koszulkę, nie wiedziałam, jak mam się zachować. Odwróciłam głowę
w bok zmuszając go do zaprzestania tego co robi…
- Ja.. nie
jestem gotowa.. – powiedziałam jąkając się.
-
Przepraszam.. Poczekam. –pocałował mnie
w czoło i zszedł ze mnie.
*************Witajcie! ;)
Jak wam mijają wakacje?
Jest ktoś, kto po wakacjach idzie do nowej sql? Np po gim? ;)
Widzę, że jest Was co raz mniej ;/
Ale to pewnie przez wakacje, więc odpoczywajcie :)
Pozdrawiam kochani ;*
Subskrybuj:
Posty (Atom)